
Raków bliżej mistrzostwa, Stal spadku
Raków Częstochowa przez długi czas męczył się ze strzeleniem gola, ale ostatecznie faworyt pokonał Stal Mielec 2:0. Dzięki takiemu wynikowi podopieczni Marka Papszuna umocnili się na pierwszym miejscu w tabeli. Stal pozostaje natomiast w strefie spadkowej i widmo opuszczenia Ekstraklasy zagląda do Mielca coraz mocniej.
Mecz mógł zacząć się fantastycznie dla Rakowa. Vladyslav Kochergin zdecydował się na strzał z dystansu i choć pozornie był on prosty, to sprawił problemy Jakubowi Mądrzykowi, który najpierw wypuścił go z rąk, a toczącą się do siatki piłkę zatrzymał ostatecznie na linii bramkowej. Chwilę później gorąco było pod bramką gości - Fryderyk Gerbowski otrzymał świetne podanie prostopadłe od Łukasza Wolsztyńskiego, doszedł do sytuacji sam na sam, a następnie uderzył po ręce kapitalnie interweniującego Kacpra Trelowskiego w poprzeczkę.
Bardzo dobrą okazję w 34. minucie miał też Ivi Lopez. Dośrodkowanie Jeana Carlosa spadało wprost na głowę Hiszpana, a ten stojąc na 5 metrze uderzył wprost w golkipera. Chwilę później goście byli już skuteczniejsi - Amorim uruchomił na skrzydle Kochergina, ten dośrodkował w pole karne, a tam Jonatan Brunes strzałem z woleja pokonał Mądrzyka. I tym razem Stal miała jednak szczęście - arbitrzy VAR dopatrzyli się pozycji spalonej Ukraińca i anulowali trafienie.
Odpowiedź Stali mogła być błyskawiczna - Karol Knap z prawego skrzydła dośrodkował w kierunku bramki, tam ekwilibrystycznie do strzału złożył się Damian Kądzior, ale jego próba nieznacznie minęła bramkę. Ostatecznie mimo wielu sytuacji na tablicy wyników wciąż widniał remis.
W drugiej połowie Raków musiał ruszyć do jeszcze odważniejszych ataków i pomimo wielu prób i strzałów wciąż nie mógł zdobyć gola. Marek Papszun zdecydował się na zmianę i wprowadzenie dwóch zawodników, którzy niezwykle szybko mieli wpływ na strzelenie gola. W 73. minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego głową przedłużył Patryk Makuch, a zbyt krótko wybita przez obrońców futbolówka spadła pod nogi Petera Baratha, który nie miał problemów z umieszczeniem jej w siatce.
Gdy obrona gospodarzy pękła, Raków wyprowadził kolejny cios. Ivi wygrał pojedynek na lewym skrzydle, wrzucił piłkę w pole karne, a Brunes wyskoczył w górę i głową zdobył bramkę na 2:0. Ostatecznie to właśnie takim wynikiem zakończyło się spotkanie, a Raków mimo długich problemów, ostatecznie dość pewnie wygrał w tym meczu.
AŁ
Fot.: Grzegorz Wajda/REPORTER