
Raków dominował, ale przegrał
Raków Częstochowa przegrywa w pierwszym meczu 4. rundy eliminacji Ligi Mistrzów z FC Kopenhagą 1:0. Decydujący moment meczu miał miejsce w 9. minucie spotkania, kiedy to w pechowej sytuacji do własnej siatki trafił Bogdan Racovitan.
Sosnowiec przywitał zawodników obu drużyn rzęsistym deszczem, który w początkowych etapach utrudniał grę i wpływał na wiele niedokładnych zagrań i niewymuszonych strat. Jako pierwsi z warunkami oswoili się gospodarze i to Raków oddał celny strzał. W 9. minucie Fabian Piasecki w sytuacji jeden na jeden z ostatnim obrońcą nie zdecydował się na wejście w drybling, a jego próba z dystansu sprawiła wiele problemów Kamilowi Grabarze.
Goście odpowiedzieli bardzo szybko i niezwykle skutecznie. W 10. minucie Mohamed Elyounoussi opanował piłkę w polu karnym i próbował dośrodkować futbolówkę na długi słupek, ale wrzutka odbiła się od Bogdana Racovitana i kompletnie zaskoczyła Vladana Kovacevicia. Bramkarz Rakowa nie zdążył skutecznie zareagować, a samobójcze trafienie otworzyło wynik meczu.
Na dobrą okazję bramkową polskiej ekipy trzeba było czekać do 25. minuty. Fran Tudor zagrał piłkę za plecy obrońców do Vladyslava Kochergina, ten wdał się w walkę o pozycję z defensorem, a sytuację wykorzystał Piasecki, który dobiegł do piłki i z ostrego kąta chciał zaskoczyć Grabarę. Niestety, napastnik uderzył z kilku metrów ponad bramką.
Raków nadal próbował sforsować defensywę FC Kopenhagi i to wreszcię udało się w 40. minucie gry. Piłkę w pole karne z prawego skrzydła dośrodkował Tudor, na długim słupku głową futbolówkę zgrał Milan Rundić, a wyżej niż kryjący go przeciwnik wyskoczył Giannis Papanikolaou i z bliskiej odległości wepchnął piłkę do siatki. Niestety euforia w Częstochowie trwała krótko, bo sędziowie VAR dopatrzyli się spalonego w momencie wrzutki i arbiter główny anulował trafienie.
Druga połowa mogła rozpocząć się doskonale dla ekipy gości. Raków stracił piłkę w środku pola, a Viktor Claesson oddał podkręcony strzał z dystansu, który nieznacznie minął słupek bramki. Również strzałem z dystansu bramkę zdobyć próbował Raków. W 57. minucie najpierw zablokowana została próba Piaseckiego, a następnie futbolówka spadła pod nogi Deiana Sorescu, który również próbował podkręconego strzału z okolic 25. metra. Również tym razem piłka minęła jednak obramowanie bramki.
Jeszcze bliżej wyrównania był w 66. minucie Sonny Kittel. Sorescu z autu wykonał daleki wrzut w pole karne, z piłką minął się Elias Jelert, a z 11. metra w kierunku bramki wolejem uderzał ofensywny pomocnik Rakowa. Niestety kolejny raz Grabara nie musiał interweniować. Chwilę później poważnie sytuację polskiej ekipy mógł skomplikować następny rykoszet - Elyounoussi zszedł ze skrzydła do środka pola, a następnie huknął z dystansu. Futbolówka odbiła się od interweniującego Gustava Berggrena, ale bez zarzutów na linii bramkowej zachował się Kovacević.
Momentami bramka Grabary sprawiała wrażenie zaczarowanej, bo żaden strzał nie mógł polecieć w jej światło. Podobnie jak w poprzednich sytuacjach było też w 75. minucie, kiedy to po stałym fragmencie gry głową obok słupka uderzał Adnan Kovacevic. Dużo pecha Raków miał także w 83. minucie, kiedy oko w oko z Grabarą stanął Łukasz Zwoliński, który najpierw doskonale opanował zagranie Berggrena, a następnie skiksował na 5. metrze i nieczysto trafił w futbolówkę. Była to ostatnia okazja strzelecka w tym meczu, a drużyna Dawida Szwargi ostatecznie musiała uznać wyższość rywala.
AŁ
Fot.: Michal Dubiel/REPORTER