
Pazdan podał rękę graczom Śląska
W Białymstoku spotkały się dwie drużyny, które są rozczarowane swoją postawą w aktualnych rozgrywkach. Obydwie drużyny nie mogą być jeszcze pewne utrzymania, ale 3 punkty w tym spotkaniu zdecydowanie przybliżyłyby ich zdobywcę do pozostania w Ekstraklasie. Z tej szansy jednak nikt nie skorzystał i obu drużynach nadal będzie nerwowo.
W obydwu klubach nie dzieje się zbyt dobrze. W Białymstoku są rozczarowani postawą drużyny i być może za to swoją posadą zapłaci Piotr Nowak. We Wrocławiu nie popisują się zarówno piłkarze, jak i działacze. Władze drużyny chcą ‘zmotywować’ swoich graczy zamrożeniem pensji. Ten zabieg miał poskutkować większym zaangażowaniem piłkarzy i punktami, które zapewnią utrzymanie.
Jednak na boisku nie było widać, żeby te działania przyniosły oczekiwany skutek. W Białymstoku to gospodarze byli bardziej aktywni, goście mieli z nimi spore problemu. Jagiellonia mogła prowadzić już w 9. minucie, ale Romanczuk po podaniu Nasticia trafił tylko w poprzeczkę.
Gospodarze całą pierwszą połowę mieli inicjatywę, jednak brakowało im precyzji. Jeszcze przed przerwą, w 42. minucie bliski strzelenia gola był Wdowik, ale trafił w słupek. Piłkarze schodzili do szatni przy bezbramkowym remisie.
W drugiej części obraz meczu się nie zmienił. Nadal to białostoczanie byli groźniejsi i raz po raz atakowali bramkę gości. Jedna z takich akcji w końcu przyniosła skutek. W 52. minucie Carioca dograł do Marco Guala a Hiszpan precyzyjnym strzałem pokonał bramkarza Śląska.
Po strzeleniu bramki wydawało się, że Jagielloni nie ma prawa się zdarzyć nic złego. Tym bardziej że Śląsk grał bardzo słabo. Wrocławianom postanowił jednak pomóc Michał Pazdan. W 83. minucie lewą flanką urwał się Jastrzembski, dośrodkował w pole karne a jego podanie taki niefortunnie przeciął piłkarz Jagiellonii, że trafił do własnej siatki.
Do końca meczu wynik już nie uległ zmianie i Jagiellonia, mimo tego, że była lepsza, zremisowała ze Śląskiem.