
Treningowe tempo Leicester wystarczyło na Legię
Gracze Lisów nie musieli się zbytnio wysilać po to, żeby pokonać mistrzów Polski. Leicester kilka razy przyspieszyło i nie miało problemów z tym, żeby trafić do siatki.
Zgodnie z przewidywaniami, już od początku Leicester zdominowało Legię. Było widać, że gospodarze nie grają na maksimum swoich możliwości, ale to wystarczyło do tego, żeby stłamsić pogrążonych w kryzysie mistrzów Polski. Już w 11. minucie Lisy wyszły na prowadzenie. Akcję rozpoczął Barnes, piłka trafiła do Daki, który w sytuacji sam na sam pokonał Misztę. Legia starała się odpowiedzieć gospodarzom, ale niemrawe próby nie przynosiły zamierzonego efektu.
W 21. minucie gospodarze zaatakowali drugi raz i znowu zrobili to skutecznie. Co prawda duży udział w tym mieli obrońcy warszawian, którzy nie zaatakowali Jamesa Maddisona. Dzięki temu Anglik nie miał problemu z tym, żeby trafić do siatki. Chwilę po tym trafieniu stała się rzecz niespodziewana. Legia zrobiła akcję, po której gracz Leicester zagrał ręką i sędzia podyktował jedenastkę dla gości. Do piłki podszedł Emreli, jego strzał obronił Schmeichel, ale Duńczyk był już bezradny przy dobitce Mladenovicia i było 1-2.
Legia nie cieszyła się długo z kontaktowego trafienia. W 33. minucie Miszta postanowił wyjść do dośrodkowania z rzutu rożnego, jednak zapomniał o tym, że trzeba jeszcze wybić piłkę. Ta trafiła do Ndidiego, który nie miał problemów z trafieniem do siatki. Do przerwy utrzymał się wynik 3-1.
O drugiej połowie można powiedzieć tylko tyle, że się odbyła. Leicester nie starało się forsować tempa, Legia nie miała pomysłu na zaatakowanie gospodarzy. O poziomie drugich 45 minut najlepiej świadczy to, że rezerwowi Lisów cały czas wyglądali na rozbawionych i nie za bardzo byli zainteresowani tym, co się dzieje na murawie. Mecz zakończył się zwycięstwem Leicester 3-1, przez co Legia spadła na ostatnie miejsce w grupie.