
Legenda kontra klub. Czy rozstrzygnięcie zapadnie w sądzie?
W Legii jest grupa bankietowa czy jej nie ma? Wojciech Kowalczyk twierdzi, że piłkarze balują, klub uważa, że to kłamstwo. O tym, czy były piłkarz mógł tak powiedzieć zadecyduje sąd.
Ostatnie tygodnie są bardzo trudne zarówno dla piłkarzy, jak i osób rządzących klubem. Legia gra słabo, w lidze jest dopiero na 15. miejscu, lepiej wiedzie jej się w Lidze Europy. Jednak dobra postawa w pucharach nie uchroniła przed utratą pracy Czesława Michniewicza. Szkoleniowiec został zwolniony w poniedziałek, jego miejsce na ławce trenerskiej zajął Marek Gołębiewski. Wpływ na taką decyzję miało też to, że atmosfera w szatni jest daleka od dobrej.
O tym, że wśród piłkarzy Legii nie dzieje się zbyt dobrze jest wiadomo od niedzieli. Wtedy to, Wojciech Kowalczyk w programie Liga Minus przekazał, że w klubie z Łazienkowskiej funkcjonuje grupa bankietowa. Mieli do niej należeć gracze, którzy zostali odsunięci od składu przed meczem z Piastem, czyli Lirim Kastrati, Mattias Johanson i Lindsay Rose. Ci zawodnicy podobno nie unikają alkoholu, w zabawie nie przeszkodziło im nawet seria porażek drużyny.
Z takimi zarzutami nie zgadzają się władze stołecznego klubu. Wystosowali oni oświadczenie, w którym wyrażają ubolewanie nad tym, że legenda Legii, jaką jest Wojciech Kowalczyk, wyraża bezpodstawne opinie na temat złego prowadzenia się piłkarzy. Działacze mistrza Polski zapowiadają, że jeśli nie dojdzie do sprostowania tych słów to będą starać się bronić dobrego imienia klubu zgodnie z polskim prawem. To oznacza, że jeśli Kowalczyk nie przeprosi i nie wyjaśni tego, co powiedział, były piłkarz spotka się ze swoim byłym klubem w sądzie.