
Mecz sezonu w Częstochowie?
Niezwykłych emocji dostarczyło starcie Rakowa i Lecha w ramach 6. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Goście dominowali, kontrolowali mecz i do przerwy prowadzili 2:0, natomiast przez czerwoną kartkę na starcie drugiej połowy wytracili impet, ten przejął Raków i doprowadził do remisu 2:2. Na uwagę zasługiwał też fakt aż 4 nieuznanych przez VAR trafień.
Emocji na początku starcia zdecydowanie brakowało. W pierwszych 15 minutach “emocjonująco” było tylko raz - gdy Ivi Lopez trafił do siatki. Praktycznie wszyscy nawet bez powtórek telewizyjnych byli jednak pewni, że gol nie może być uznany przez wyraźny ofsajd i tak też było. Jęk zawodu w Częstochowie słychać było też w 27. minucie, kiedy to do dośrodkowania Bogdana Racovitana doszedł Ivan Rondic, jednak jego główka z 5. metra była chybiona.
Lech odpowiedział akcją w 29. minucie gry i od razu trafił do siatki. Luis Palma zdecydował się na świetne prostopa zagranie tuż przed pole karne, gdzie ustawiony był Joel Pereira, ten przyjął podanie z obrotem, a następnie precyzyjnym płaskim strzałem otworzył wynik spotkania. Świetną szansę Raków zaprzepaścił z kolei w 35. minucie, mając rzut wolny pośredni z 5. metrów. Po krótkim rozegraniu Ivi Lopez uderzył w kierunku bramki, ale nieznacznie przeniósł ją nad poprzeczką.
Niewykorzystana sytuacja zemściła się błyskawicznie - piłka bita z rzutu rożnego spadła na głowę Antonio Milicia i choć golkiper gospodarzy poradził sobie z jego strzałem, to nie miał szans z dobitką Alexa Douglasa. Szymon Marciniak po analizie VAR gola jednak nie uznał, ze względu na ustawienie Timothyego Oumy w polu karnym. W doliczonym czasie gry wydawało się, że gola Lechowi już nic nie zabierze. VAR miał jednak kolejne złe informacje dla Lecha - choć Mikael Ishak uderzył skutecznie, to chwilę wcześniej była pozycja spalona. Prowadzenie podwyższyć udało się jednak w 4 minucie doliczonego czasu gry. Luis Palma otrzymał podanie w pole karne od Antoniego Kozubala, złamał do środka, a następnie mocnym uderzeniem pokonał Trelowskiego.
Wydawałoby się, że Lechowi w drugiej części gry nic nie może zagrozić, a już szczególnie przy tak dobrze wyglądającym Palmie. To Honduranin włożył jednak kij w szprychy swojemu zespołowi i przez głupi i spóźniony wślizg w nogi Zorana Arsenicia otrzymał czerwoną kartkę i musiał opuścić plac gry. Kapitan Rakowa po tej akcji również zakończył udział w tym spotkaniu i z pomocą lekarzy zszedł do szatni. Odrabianie strat przez gospodarzy zaczęło się szybko. Już w 64. minucie po rzucie rożnym bitym przez Marko Bulata na długi słupek Peter Barath wygrał pojedynek główkowy i zdobył gola kontaktowego.
Niespełna 120 sekund później fatalny błąd we własnym polu karnym popełnił Douglas i po jego faulu Marciniak wskazał na jedenastkę. Do uderzenia podszedł Ivi, uderzył precyzyjnie i doprowadził do remisu. Lech okazje miał rzadko, ale był blisko wykorzystania tej z 77. minuty. Z autu piłkę w pole karne wrzucił Joao Moutinho, przed szansą stanął Skrzypczak, ale jego uderzenie zostało zablokowane niemalże na linii bramkowej.
W kolejnych minutach znów przeważał Raków. Najpierw doskonałą szansę zmarnował Jonatan Brunes, a chwilę później po zgraniu Iviego z piłką minęło się dwóch zawodników gospodarzy. Chwilę później Norweg się już nie pomylił - skutecznym strzałem głową wykończył wrzutkę Lopeza i w 83. minucie wyprowadził Raków na prowadzenie. Była to jednak krótka radość - po raz kolejny, już czwarty, arbitrzy VAR anulowali gola, znajdując pozycję spaloną napastnika. Ostatecznie do końca spotkania mimo wielu groźnych akcji Rakowa wynik się nie zmienił, a obie ekipy podzieliły się punktami.
AŁ
Fot.: PAWEL JASKOLKA/AGENCJA SE/East News