
Lech wygrywa na otarcie łez
Lech po blamażu w Poznaniu zdołał wygrać rewanżowe spotkanie eliminacji Ligi Europy 2:1 z RKC Genk. Wynik ten oznacza, że polski zespół europejskie rozgrywki kontynuować będzie w Lidze Konferencji.
Od początku wiadome było, że po dotkliwej porażce 1:5 w pierwszym spotkaniu przy Bułgarskiej, Lech do Belgii pojedzie nie po awans, a po odzyskanie honoru. Sugerować to mógł już skład wybrany przez szkoleniowca - pozbawiony liderów, ale za to z kilkoma młodymi zawodnikami w kadrze.
Przez pierwsze 30. minut gry utrzymywał się bezbramkowy remis, choć aktywniejszy w ofensywie był Lech. Chwilę później jednak gospodarze wyprowadzili dotkliwy cios, a na listę strzelców wpisał się Junya Ito. Na szczęście odpowiedź przyszła jeszcze w pierwszej połowie. Bryan Fiabema, ustawiony tego dnia na szpicy, grając tyłem do bramki świetnym podaniem obsłużył Kornela Lismana, a ten niemalże z linii środkowej rozpoczął rajd w kierunku bramki. Młody skrzydłowy wyprzedził obrońców, ale wypuścił sobie zbyt mocno piłkę i choć stanął oko w oko z golkiperem, to był w trudnej sytuacji, mając dość ostry kąt. Lisman zdecydował się jednak na odważny i niezwykle mocny strzał, którym zaskoczył golkipera i doprowadził do remisu.
Przerwa nie ostudziła zapałów Lecha i poznaniacy szybko wyszli na prowadzenie za sprawą perfekcyjnie wykonanego rzutu wolnego i strzału Leo Bengtssona. W kolejnych minutach akcje toczyły się naprzemiennie w obu kierunkach. Swoje okazje mieli Medina i Karetsas (ale zatrzymał ich Bartosz Mrozek), a także Bengtsson, ale wynik ostatecznie się nie zmienił. Lech wywiózł z Belgii zwycięstwo, które niestety nie daje nic poza punktami do rankingu UEFA.
AŁ
Fot.: Rex Features/East News