legia lech oprawa

Lech zdobywa Warszawę i znów jest liderem!

Fot. eastnews
2025-05-11

Choć przez dużą częśc meczu dominowała Legia, to ostatecznie Warszawę zdobył Lech. Przepięknej urody gol Aliego Gholizadeha z 77. minuty dał Poznaniakom 3 punkty i pozwolił na powrót na szczyt tabeli.

Na emocje nie trzeba było czekać bardzo długo. Już w 1. minucie czujność Bartosza Mrozka przetestował strzałem z dystansu Pedro Goncalves - Portugalczyk uderzył jednak w środek bramki i golkiper nie miał problemów z interwencją. W kolejnych minutach w grze dominowały niecelność oraz chaos, co uniemożliwiało kreowane dogodnych okazji z obu stron. Taka ponownie pojawiła się dopiero w 40. minucie gry, kiedy to Ryoya Morishita zagrał piłkę wsteczną w pole karne, w futbolówkę nie trafił Ilya Shkurin, ale do zagrania dobiegł wchodzący w drugie tempo Ruben Vinage i uderzył wysoko nad poprzeczką.

W doliczonym czasie gry Legia zmarnowała jeszcze jedną okazję. Pedro Goncalves wygrał pojedynek główkowy w polu karnym, uderzył w kierunku długiego słupka, ale kapitalną interwencją piętą ponad bramką futbolówkę przebił wracający w kierunku linii bramkowej Joel Pereira. To zagranie portugalskiego obrońcy było zdecydowanie najlepszym indywidualnym zagraniem spośród wszystkich zawodników Lecha do przerwy - zespół, któremu w teorii bardziej powinno zależeć na zwycięstwie, wyglądał bardzo blado.

Obraz gry gości nie zmienił się też po przerwie, choć w 65. minucie oddali oni wreszcie celny strzał w światło bramki. Do wrzutki w pole karne wolejem złożył się Mikael Ishak, ale nie trafił w futbolówkę czysto, dlatego uderzenie po koźle bez problemu wyłapał Vladan Kovacevic. W odpowiedz dwie groźne akcje przeprowadziła Legia. Najpierw Paweł Wszołek wrzucił piłkę w pole karne do Luquinhasa na przewrotkę, a ten uderzył celnie, ale na linii strzału znów stanął Pereira. Chwilę później okazję na strzał z dystansu miał też Vinage, ale podobnie jak w pierwszej połowie znów uderzył ponad poprzeczką. W 69. minucie bardzo blisko zdobycia gola był Jan Ziółkowski, który uderzył głową po wrzutce z rzutu rożnego ale doskonałą paradą popisał się Mrozek.

Gdy wydawało się, że Legia jest coraz bliżej trafienia dającego prowadzenie, gola w 77. minucie gry zdobył Lech. Nie była to jednak składna akcja gości, a błysk geniuszu Aliego Golizadeha, który w narożniku pola karnego przedryblował Luquinhasa, a następnie podkręconym strzałem poza zasięgiem Kovacevicia umieścił piłkę w siatce. Gospodarze byli wstrząśnięci i parędziesiąt sekund później mogli stracić 2 gola - Kornel Lisman próbował skopiować akcję Irańczyka z drugiej strony pola karnego, jednak jego podkręcony strzał nieznacznie minął słupek. Ostatecznie Lech utrzymał prowadzenie do końca i zainkasował komplet punktów.

Fot.: Beata Zawadzka/East News 

iparts.pl
Zobacz także