zawodtyper.pl
puchacz plymouth city

Bezbarwny Puchacz poza Pucharem Anglii

Fot. eastnews
2025-03-02

Na jednym sensacyjnym zwycięstwie zakończył się udział Plymouth Argyle w decydujących fazach Pucharu Anglii. Zespół Tymoteusza Puchacza przegrał z faworyzowanym Manchesterem City.

Po niespodziewanym pokonaniu Liverpoolu ekipa Plymouth Argyle była nie tylko na ustach Anglików, ale również kibiców z całego świata. Tymoteusz Puchacz grając cały mecz pomógł swojej ekipie wyeliminować liderów tabeli Premier League, ale radość trwała krótko - na skutek losowanie ostatnia ekipa Championship trafiła na Manchester City na wyjeździe. Jeszcze gorszą informacją dla Polaka było natomiast to, że decyzją trenera nie wyjdzie on na plac gry w podstawowym składzie.

City szybko zaczęło dominować, jednak nie przekładało się to na bramki. Najbliżej trafienia byli po uderzeniu Ilkaya Gundogana w słupek. Wydawało się więc, że gol padnie wkrótce, jednak sensacyjnie to goście objęli prowadzenie. Po wrzutce z rzutu rożnego najwyżej w polu karnym wyskoczył Maksym Talovierov i otworzył wynik meczu. Wyrównanie przyszło jednak szybko, bo jeszcze w końcówce pierwszej połowy. Po wrzutce z rzutu wolnego Kevina De Bruyne idealnie głową uderzył Nico O’Reilly i do przerwy mieliśmy remis.

W drugiej połowie Manchester City nadal przeważał, ale nie był skuteczny pod bramką - trafiał w bramkarza jak w sytuacji Phila Fodena czy uderzał ponad bramką jak w przypadku Rico Lewisa. Sytuacje na boisku na korzyść Plymouth miał zmienić wprowadzony na plac gry w 71. minucie Tymoteusz Puchacz. Niestety, tuż po jego wejściu przez błąd w kryciu Polaka mogło być już 2:1. Lewy obrońca naszej kadry nie przykrył odpowiednio Bernardo Silvy, który doszedł do dobitki strzału Elinga Haalanda, ale trafił jedynie w dobrze ustawionego golkipera Plymouth. Chwilę później goście tyle szczęścia już nie mieli. Po rzucie rożnym bitym przez Fodena pojedynek główkowy wygrał O’Reilly i dał prowadzenie swojej ekipie.

Plymouth rzuciło wszystko na jedną kartę, ale nie zdobyło bramki wyrównującej. Co gorsza, straciło też 3 gola, gdy Haaland idealnym podaniem obsłużył wbiegającego w pole bramkowe De Bruyne. Był to ostatni akcent tego meczu i tym razem to faworyci wygrali. 

Fot.: Rex Features/East News 

iparts.pl