Wisła z przytupem żegna się z pucharami
Choć Wisła Kraków nie zagra jesienią w europejskich pucharach, to zdecydowanie pozostawiła po sobie najlepsze wrażenie z wszystkich polskich ekip. Wiślacy po wysokiej porażce w pierwszym meczu eliminacyjnym na wyjeździe wygrali z Cercle Brugge 4:1. Nawet okazałe wysokie zwycięstwo nie dało jednak awansu do wymarzonej fazy grupowej Ligi Konferencji.
Już przed meczem Wisła Kraków wiedziała, że czeka ją bardzo trudne wyzwanie. Nadrobienie 5-bramkowej straty i to na wyjeździe graniczy bowiem z cudem. Biała Gwiazda jednak nie złożyła broni i drugi mecz zagrała tak, jakby od niego zależało ich życie.
Pierwszy pozytywny efekt takiego podejścia miał miejsce w 15. minucie gry. Do dośrodkowania bitego z rzutu rożnego na krótki słupek wyskoczył Alan Uryga, a jego strzał zaskoczył golkipera gości i otworzył wynik meczu. Chwilę później było już 2:0 dla Wisły. Baena Perez zanotował odbiór w bocznym sektorze własnej połowy, szybko podprowadził piłkę kilka metrów do przodu, a następnie idealnym podaniem obsłużył wychodzącego na czystą pozycję Tamasa Kissa. Skrzydłowy opanował futbolówkę, pociągnął ją w pole karne, a następnie z 14. metra w sytuacji sam na sam uderzył w kierunku bramki. Na linii strzału znalazł się golkiper gospodarzy, ale nie zdołał sparować piłki na tyle skutecznie, by ta nie wpadła do siatki.
Cercle Brugge do swoich sytuacji strzeleckich dochodziło zarówno w pierwszej, jak i w drugiej odsłonie gry. Dobrze na linii spisywał się jednak Kamil Broda i udaremniał ataki gospodarzy. Problemów ze skutecznością nie miała jednak Wisła. W 73. minucie na listę strzelców wpisał się Patryk Gogół. Nadzieje kibiców Białej Gwiazdy odżyły na dobre, a na stadionie w Belgii słychać było gromką radość przyjezdnych. Ta nie trwała jednak długo. Kolejnych strat nie udało się bowiem odrobić, a swoje pierwsze i jedyne trafienie zanotowali gospodarze. Trafienie Felipe Augusto po składnej akcji i podaniu Alana Mindy mogło spuścić powietrze z Wiślaków. Nic bardziej mylnego. Polacy po raz kolejny się podnieśli i to oni zadali ostatni cios w tym dwumeczu. W doliczonym czasie gry po zagraniu Jesusa Alfaro wynik meczu ustalił Łukasz Zwoliński.
AŁ
Fot.: Artur Barbarowski/East News