
Milan rzutem na taśmę ogrywa Empoli
Milan w dramatycznych okolicznościach wygrywa z Empoli i po 8. kolejkach obrońcy tytułu wciąż znajdują się w czołówce tabeli. Zapamiętane przez kibiców zostaną jednak okoliczności, w których Rossoneri wywalczyli trzy oczka. W 91. minucie stracili bowiem prowadzenie, a ostatecznie spotkanie wygrali... przewagą dwóch bramek!
Świetną okazję na otwarcie wyniku Milan miał w 21. minucie - indywidualnym rajdem na lewym skrzydle popisał się Rafael Leao, następnie wbiegł w pole karne i wyłożył piłkę niekrytemu Alexisowi Saelemaekersowi, a Belg w świetnej sytuacji płaskim strzałem posłał uderzenie obok słupka bramka. Otwarcie wyniku przyszło dopiero w 79. minucie gry, po ogromnym gapiostwie obrońców Empoli. Ci zapomnieli, że po rzucie z autu nie ma spalonego, co pozwoliło Leao uciec obronie, a następnie wyłożyć piłkę do Ante Rebicia, który w sytuacji sam na sam nie dał szans bramkarzowi. Kibice gospodarzy zgromadzeni na Stadio Carlo Castellani długo musieli czekać na dobrą okazję swojego zespołu, ale w końcu doczekali się gola, który w ich mniemaniu zapewni Empoli remis. W 91. minucie gry bezpośrednio z rzutu wolnego bramkę strzelił Nedim Bajrami.
Radość fanów na trybunach nie trwała jednak długo. Niespełna dwie minuty później oszalał sektor zajmowany przez gości z Mediolanu. Po długiej piłce w pole karne pojedynek główkowy wygrał Rade Krunić, który zgrał piłkę głową do Fode Ballo-Toure, a ten nie miał problemu ze skutecznym wykończeniem akcji z odległości 5 metrów. Zawodnicy Empoli byli w szoku, a mecz trwał dalej. Przy odpowiedzi takiej, jaką zaserwował Milan, mieliby szansę na przeprowadzenie jeszcze jednej skutecznej akcji, ale tę przeprowadzili jednak goście. Pomocnicy Milanu odebrali piłkę w środkowej strefie boiska, a Rebić szybkim podaniem prostopadłym uruchomił Leao, który wyprzedził obrońców gospodarzy, a następnie w sytuacji sam na sam lobem ustalił wynik spotkania.
Warto wspomnieć, że w meczu zabrakło polskich akcentów - całe spotkanie na ławce rezerwowych przesiedział Sebastian Walukiewicz.
AŁ
Fot.:ALBERTO PIZZOLI/AFP/East News