Lech nie zachwycił, ale wrócił na szczyt tabeli
Raków wygrał, Pogoń też, więc Lech stał przed trudnym zadaniem. Tylko wygrana przedłużała szansę Kolejorza na mistrzowski tytuł. Tego zadanie nie ułatwiła poznaniakom Wisła Płock, jednak Lech sobie poradził i nadal jest liderem.
Wisła może stać się przysłowiowym języczkiem u wagi w walce o tytuł. W poprzedniej kolejce urwała punkty Pogoni, teraz mogła zrobić to samo Lechowi. Tym bardziej, że goście grają w kratkę i w Płocku wystąpili bez Mikaela Ishaka.
Poznaniacy mecz rozpoczęli na najwyższych obrotach. W pierwszym kwadransie prawie nie wypuszczali gospodarzy z okolic pola karnego. Już w 9. minucie mogło być 1-0, jednak najpierw Kamiński obronił strzał Rebocho a dobitka Amarala była niecelna. Chwilę później groźnie uderzał Murawski, ale ponownie bramkarz Płocka skutecznie interweniował.
Po początkowej nawałnicy drużyny z Poznania, mecz się wyrównał. Płocczanie zaczęli dochodzić do głosu, bardzo bliski trafienia był Szwoch, który minimalnie chybił z rzutu wolnego. Lechowi z coraz większym trudem przychodziło stwarzanie sytuacji. Jednak jeszcze przed końcem pierwszej części Skóraś podał do Kownackiego a ten trafił do siatki i było 1-0.
Druga część meczu rozpoczęła się podobnie jak pierwsza, czyli od ataków gości. Jednak brakowało spokoju przy ostatnim podaniu i przez to gracze Macieja Skorży nie mogli powiększyć prowadzenia. Płocczanie też nie mieli zbyt wiele okazji do strzelenia bramki. Lech kontrolował spotkanie i nie dawał sobie zrobić krzywdy. Dzięki mądrej grze Kolejorz dowiózł prowadzenie do końca i wrócił na fotel lidera.