
Dzisiaj Legia była jak kiedyś Boniek - bella di notte
Byłego prezesa PZPN takim określeniem nazwał ówczesny prezydent Juventusu, w którym występował Polak. Nazwał go tak, bo Boniek najlepiej spisywał się w meczach przy świetle reflektorów, czyli najczęściej w europejskich pucharach. Podobnie jest z Legią, która zaliczyła już 5. porażkę w 8 meczach Ekstraklasy. Tym razem Legioniści pregrali z Lechią Gdańsk.
Legia do dzisiejszego meczu przystępowała opromieniona czwartkowym zwycięstwem na Leicester w Lidze Europy. Wiele osób zastanawiało się, jak Warszawiacy poradzą sobie z łączeniem gry na dwóch frontach. Gdańszczanie w tym sezonie radzą sobie bardzo dobrze, od ponad miesiąca nie zaznali goryczy porażki.
O tym, że to będzie bardzo trudny mecz Warszawiacy przekonali się już na samym początku. Mistrzowie Polski przez pierwszy kwadrans mieli problem, żeby opuścić własną połowę. Wysoki pressing stosowany przez Gdańszczan zdawał egzamin, do szczęścia brakowało im tylko bramki, ponieważ swoje szanse marnowali Kubicki, Durmus i Zwoliński. Warszawiacy pierwszą sytuację mieli dopiero w 22. minucie, wtedy Nalepa dobrze zablokował strzał Pekharta.
W 34. minucie stadion w Gdańsku eksplodował radością. Kapitalnym uderzeniem z rzutu wolnego popisał się Gajos i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Chwilę później groźnie uderzał Zwoliński, jednak dobrze się spisał Miszta.
Przed rozpoczęciem drugiej części aż 4 zmiany wykonał trener Legii. W 54. minucie do piłki przed polem karnym dopadł Kubicki, zdecydował się na strzał, piłka po drodze odbiła się jeszcze od Nawrockiego i wpadła do bramki Legii. 13 minut później było już po meczu. Błąd przy podaniu popełnił Nawrocki, piłkę przejął Sezonienko, podał ją do Zwolińskiego. Polski napastnik z kilku metrów pokonał bramkarza i było już 3-0.
ŁB