GymBeam
www.warhouse.pl

Wolność. Niezależność. Wybór własnej drogi

Zapewne wielu z Was już zapomniało, że obiecaliśmy przedstawić relację z tegorocznego Marszu Niepodległości. Byliśmy w samym centrum wydarzeń - 11 listopada na ulicach Warszawy poczuliśmy „słodki” zapach gazu, widzieliśmy grymasy malujące się na twarzach policjantów operujących pałkami tuż obok naszych głów... Wspomnienia z Marszu wciąż są żywe i bardzo ostre, rzetelne spisanie ich nie stanowiłoby więc większego problemu, ale zdecydowaliśmy się przekazać je Wam w nieco innej formie. Nieco później niż zakładaliśmy...

Specjalnie wstrzymaliśmy się z tym przekazem, czekając aż wszystkie możliwe media już się skompromitują, a maski, w które przywdziewali się nasi tymczasowi sojusznicy wreszcie spadną, ukazując ich prawdziwą twarz. Jak zwykle Marsz Niepodległości stał się największym wydarzeniem całej kibolskiej Polski, jak zwykle emocje po nim przyćmiły ogrom patriotycznej grupy maszerującej warszawskimi ulicami, jak zwykle kibice stali się tematem czołówek wszystkich gazet i portali internetowych.

Jak było naprawdę? Cóż, ani tak grzecznie, jak chcieliby tego nasi medialni obrońcy, ani tak bandycko, jak kreują to media mainstreamowe. Z rzeczy pewnych, faktów – było nas mnóstwo. Kibole, chuligani, ultrasi, pikniki, ludzie, których związek z piłką zakończył się wiele lat temu – obok patriotów skupionych wokół Gazety Polskiej i zwykłych rodzin chcących zamanifestować swój hołd dla bohaterów Ojczyzny, kibice byli grupą najliczniejszą, a już z pewnością najbardziej widoczną. Setki, jeśli nie tysiące kiboli Legii, kolejne bardzo liczne grupy Lecha, Widzewa, ŁKS-u, Wisły Kraków, spore delegacje GKS-u Bełchatów, Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, Hetmana Zamość, Arki Gdynia, Lechii Gdańsk i wielu, wielu innych. Kominiarki we wszystkich kolorach, race odpalane przez całą długość i cały czas trwania marszu, wreszcie wielkie zjednoczenie na czele pochodu, gdy przyszło nam po raz kolejny stanąć twarzą w twarz z wrogiem w czarnym kombinezonie.

Zadymy. Jak zwykle wokół nich skupił się cały medialny przekaz, jak zwykle to zadymy zostały wrzucone na ruszt przez publicystów z obu stron barykady. Cóż, ani wersja o zatrważających prowokacjach policji, ani o szarżujących chuliganach nie jest do końca prawdziwa. Wybiegająca z lewej strony grupa tajniaków trafiająca zresztą na swoich kolegów, okrzyki „Antifa!”, szereg mniejszych lub większych złośliwości ze strony stróżów prawa – to wszystko dało iskrę. A gdy naprzeciwko siebie stają kibice piłkarscy, znający się z prewencją już z meczów, oraz najgorszy sort policyjnego „kwiatu” czyli goście z kaskiem zamiast głowy – o awanturę nietrudno. Walki trwały dość krótko, ale zdążyły chyba utwierdzić wszystkich w przekonaniu o sile polskich kibiców, jak i zdziczeniu polskiej policji. Kto wie, co by się stało gdyby kibice nie odparli kilkakrotnie rozwścieczonych policjantów odrzucających w tłum race, gazujących kogo popadnie, a nawet pałujących na ślepo cofający się tłum. Kto był na czele – ten wie o czym piszemy. Kto nie miał okazji się pojawić – nawet czytając dwieście relacji nie poczuje tego co ściśnięci na Żurawiej patrioci zamknięci w kotle przez policję, która nagle wjechała w nich z pełnym ekwipunkiem bojowym. Tej wściekłości, która towarzyszyła oglądając płaczących starszych ludzi, którzy otrzymali solidne dawki gazu i pałek.

Oczywiście teraz najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy Marsz widzieli jedynie w TVN-ie. Medialny odbiór – panika. Tworzy się Ruch Narodowy, to niebezpieczne, zdelegalizować, faszyści, naziści i Bóg jeden wie co jeszcze. Z drugiej strony – też panika! Centroprawica przestraszyła się bowiem olbrzymiej narodowej siły, co natychmiast znalazło oddźwięk w tekstach tamtejszych publicystów. Krzysztof Feusette i szereg innych dziennikarzy z tego kręgu odciął się od Marszu, jako inicjatywy zagrażającej „realnej” prawicy. Ci z kolei, którzy nie boją się radykalizmu też nie popisali się inteligencją, zrzucając wszystko na karb policyjnej prowokacji, czasem oznaczając nawet kibiców mianem zdrajców i inspirowanych przez organy ścigania szpiegów (!).

Trudno nie odnieść wrażenia, że najlepiej całość zrozumieli starsi ludzie, których mijaliśmy na samym czele marszu. – Lejcie te zakute pały, chłopaki – krzyczeli patrioci pamiętający jeszcze czasy wczesnej komuny. Trudno im się dziwić. Rozszalała, wściekła policja jak raz przywołała wspomnienia z poprzedniego ustroju.

 
Ci, którzy opisują Marsz, czy cały Ruch Narodowy, w którym spory udział mamy my, kibole, powinni pamiętać o nadrzędnej wartości, której hołduje każdy z nas. Wolność. Niezależność. Wybór własnej drogi. Ani ci, którzy czynią z nas teraz krwiożerczych bandytów, ani ci, którzy chcieliby widzieć w nas jedynie wyborców skreślających odpowiednią partię na karcie do głosowania, ci którzy się przymilają, ani ci którzy nas nienawidzą – nikt nie będzie nam mówił co mamy robić, kiedy i jak. A już na pewno nie uczyni tego policja, która jak Antifa w zeszłym roku chciała zablokować marsz.

Tekst K, uwagi M