Mecz kadry w PPV – przekleństwo czy dobrodziejstwo?
Na głowy włodarzy publicznej telewizji posypały się przysłowiowe gromy. Zarzucano im skąpstwo, próby wykręcania się od obowiązku realizowania „misji”, niekompetencję czy wreszcie zwyczajne ignorowanie potrzeb widzów. Nie obyło się także bez wieszania psów na przedstawicielach firmy Sportfive, pośrednika sprzedaży praw telewizyjnych meczów kadry. O ile krytyka postępowania marketingowców współpracujących z PZPN-em nie wydaje się być kwestią szczególnie dyskusyjną, o tyle postępowanie szefów TVP skłania do ironicznej refleksji. Przeanalizujmy zatem problematyczną kwestię z punktu widzenia zwykłego „kanapowego” kibica.
W pamięci wciąż mamy blamaż polskiego (według niektórych tylko z nazwy) zespołu na EURO 2012, żenujące tłumaczenia piłkarzy oraz głównego architekta klęski – trenera Smudy, wielki zawód rzeszy ludzi, którzy, nie śledząc na co dzień doniesień ze świata futbolu, dzięki tej imprezie przypomnieli sobie, że piłka nożna to świetny sport. EURO-katastrofa po prostu uświadomiła niedzielnym kibicom na jakim poziomie znajduje się obecnie nasz rodzimy reprezentacyjny futbol (wcale nie lepiej ma się jego klubowa odmiana, to jednak temat zupełnie innej refleksji). Między bajki można włożyć wydumane marketingowe hasła mówiące o tym, że reprezentacja to „drużyna wszystkich Polaków” i rozhisteryzowane okrzyki komentatorów – w szczególności niemiłosiernie lansowanego ostatnio Tomasza Zimocha – o ambitnej walce zawodników z Orłem na piersi. Do mas wreszcie dociera, że polska drużyna narodowa to po prostu zbieranina miernych zawodników, bez większych aspiracji i charakteru.

Podczas meczu Polska - Mołdawia we Wrocławiu sporo było wolnych miejsc...
Fakt ten wielu może załamywać, w końcówce poprzedniego millenium piłka nożna bez dwóch zdań zasłużyła bowiem na miano naszego sportu narodowego. Dochodzimy powoli do meritum. Zastanówmy się teraz ponownie – czy brak ogólnodostępnej transmisji poczynań kilkunastu „kopaczy” (męczących się niemiłosiernie z drużyną ze 141. miejsca w światowym rankingu) naprawdę jest skandalem i grandą? A może do spotkań reprezentacji wreszcie zaczynają mieć zastosowanie prawa marketingowe i handlowe powszechnie używane wobec zmagań innych sportowców oraz mniej popularnych dyscyplin? Potraktujmy to jako... powrót do normalności. Z ekonomicznego punktu widzenia zakupienie praw do transmisji nędznej jakości spotkań za horrendalną sumę 50 milionów złotych jest bowiem zwykłą wyrzuceniem pieniędzy z abonamentu w błoto.
Idźmy jeszcze o krok dalej – w wybranym przez operatorów kablowych rozwiązaniu można wręcz doszukać się korzyści dla indywidualnych widzów. Dzięki dystrybucji PPV przeciętny zjadacz chleba nie poczuje się omamiony wizją obserwowania fantastycznego widowiska piłkarskiego z udziałem reprezentacji Polski i nie będzie musiał przeżywać rozczarowania, patrząc na nieudolne próby ataków naszych zawodników. Jeśli jednak zdecyduje się zapłacić za dostęp do transmisji, uczyni to tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność. Fakt, że meczu nie pokazuje telewizja publiczna musi dawać bowiem do myślenia – nawet jeśli zastosowanie znajdzie zasada „mądry Polak po szkodzie”.

Kibice reprezentacji podczas meczu z Danią na Stadionie Śląskim w 2008 roku
Czas kończyć ten ironiczny, ale zarazem bardzo gorzki wywód. Osoby skupione wokół polskiej kadry z pewnością mogą uzdrowić atmosferę wokół drużyny narodowej. Wyobraźmy sobie, że w kolejnych meczach Polacy dają popis ambitnej walki o każdy centymetr boiska, nadrabiając tym braki techniczne. Trener Fornalik odważne rozpoczyna przebudowę zespołu pozostawionego mu w „spadku” przez partacza Smudę, rezygnując z usług „farbowanych lisów”, których jedynym wyczynem jest jak na razie zrażenie wielu tysięcy kibiców do kadry. Za reprezentacją ponownie zaczyna jeździć ekipa fanatyków, która wspiera piłkarzy dopingiem nawet na najdalszych meczach wyjazdowych. Przed telewizorami kciuki trzymają miliony Polaków. Lepiej? Pewnie, że lepiej. Aby to osiągnąć potrzeba jeszcze wiele pracy, ale... trzeba po prostu zacząć!
Najbliższa okazja już 16 października w Warszawie. Na Stadionie Narodowym Polska zagra prestiżowy mecz z Anglią. To świetny moment, który może stać się symbolicznym początkiem nowej ery naszej reprezentacji. Do roboty! Jeszcze (chyba) nie jest za późno.