Źli, łysi i niebezpieczni
BBC stworzyło program, Daily Mail wysmoliło tekst, angielska opinia publiczna dodała swoje trzy grosze i w efekcie powstało zjawisko, które nosi wszelkie znamiona histerii. I to histerii nie byle jakiej, bo mającej w tle trzy najlepiej sprzedające się hasła ostatnich lat. Rasizm, antysemityzm, chuligaństwo. Kto nie skacze jest z Widzewa przetłumaczone na „who’s not jumping is a Jew”, parę innych oryginalnych tłumaczeń, a nade wszystko – próba wejścia na nasz teren, porobienia mu fotek, napisania o nim artykułów, bez choćby najmniejszej próby zrozumienia.
Moglibyśmy tu napisać, jak głębokie tradycje ma w Łodzi pejoratywne znaczenie słowa Żyd, moglibyśmy tłumaczyć, jak przedwojenni Żydzi wyzyskiwali polskich robotników, przez co na długie dekady słowo żyd stało się potoczną obelgą taką jak kretyn, czy matoł. Moglibyśmy tłumaczyć, że dzisiejsze przerzucanie się tym epitetem między ŁKS-em i Widzewem nie ma absolutnie NIC wspólnego z antysemityzmem, czy z Izraelitami w ogóle. Ale z drugiej strony – po co? Komu się tłumaczyć? Dlaczego?
Leitmotiv programu to polscy chuligani, neonaziści, rasiści i inne wynalazki. Jasne, to krzywdząca opinia, jesteśmy po prostu patriotami nie stroniącymi od mocnych wrażeń i wciąż doceniającymi siłę fizyczną, siłę narodu i jednostki. Tyle, że właśnie mocne wrażenia psują nam opinię. Nie pozbędziemy się ich, nigdy w życiu, nie urżniemy sobie jaj na tyle by na naszych trybunach grać na ich zasadach. Nie mamy zamiaru stawać się pacyfistami, bo tak nam każą media, bo według nich nasze zamiłowanie do awantur i adrenaliny nie może iść w parze z patriotyzmem. Kto wyznaczył te reguły? Kto zadecydował, że zawodnicy MMA nie mogą być patriotami, bo „tłuką się po mordach”? Kto zadecydował, że porywczość, wulgarny język, nienawiść do lokalnych wrogów wyklucza z miłości do Ojczyzny i możliwości zjednoczenia z wrogami pod wspólnym, biało-czerwonym sztandarem?
To chyba raczej powód do chwały, do chluby, że na co dzień walcząc, w przeciwieństwie do durnych polityków, czy ignoranckich dziennikarzyn, jesteśmy w stanie w krytycznych momentach puścić w niepamięć wzajemne krzywdy i występować dumnie pod znakiem Białego Orła? Co do naszych grzeszków – ma je każdy. Nie ma ludzi kryształowych, nie ma ideałów, nie ma grup społecznych bez żadnych idiotów, nie ma grup społecznych jednolicie pozytywnych. Nawet wśród naszych największych bohaterów narodowych byli ci, którzy lubili zwyczajnie dać komuś po mordzie, wśród strajkującej Solidarności też byli bezrefleksyjni goście, którym zależało przede wszystkim na awanturze, a nie wyzwoleniu Polski spod komunistycznej opieki. To niczego nie zmieniało, nie mogło zmieniać – ani podejścia do ich czynów jako wielkich patriotów, ani postrzegania ich osób jako LUDZI, właśnie ludzi. A nas, kiboli niestety jak ludzi traktować nie wolno.
Właśnie dlatego, właśnie z uwagi na nasze bezkompromisowe poglądy, nigdy nie będziemy mieli dobrej prasy i dobrej opinii. Nigdy nie będą o nas pisać obiektywnie, nigdy nie będą patrzeć na nas bez zafałszowania całym tym medialnym rabanem, bo ktoś gdzieś kogoś nazwał żydem, bo ktoś gdzieś wkurwił się na kolejne symulki ściągniętych z Erytrei kopaczy. Bo kogoś denerwuje, że rozkapryszona czarnoskóra gwiazda zarabia dziesięć razy więcej i gra trzy razy dłużej, niż młody, ambitny wychowanek, jeżdżący na dupie. Cokolwiek by się nie działo – zawsze będziemy źli, nieznośni i godni potępienia.
Dlatego też dokumenty takie jak BBC powinny wywoływać w nas śmiech. To ludzie, którzy nie należą do naszego świata, w wyniku czego tracą jakiekolwiek prawo do krytyki. Poza tym – czy nie o to chodziło? Boją się nas kibice angielscy, boją się nas także holenderscy. Wszyscy się nas boją i… dobrze. Nawet jeśli ich strach jest nieuzasadniony, nawet jeśli ich strach to wynik medialnych kłamstw – czy naprawdę mamy się tym przejmować, że wyspiarscy politpoprawni sympatycy futbolu, którzy nie potrafią sobie poradzić z gówniarzami w Tottenhamie spalającymi całą dzielnicę, zostaną w domach z obawy przed chuliganami z Polski?
Róbmy swoje. Nawiązując jeszcze do łódzkiego klimatu – ŁKS do dziś śpiewa „mówili nam pseudokibice, mówili nam, że łódzki pies, a my ich wszystkich pierdolimy, bo w naszych sercach ŁKS”. Millwall z tej przeklętej Anglii śpiewa „no one likes us, we don’t care”. To jedyna słuszna postawa. Mamy swój świat, nie musimy się martwić jak wygląda on dla postronnych komentatorów.