Precz z komuną!
Z jednej strony możemy odczuwać powody do zadowolenia, może nawet do dumy. Media zaczęły bowiem ni stąd ni zowąd nas… chwalić. Te same, które do niedawna grały larum, że prezentujemy treści „niezwiązane z widowiskiem”. Że pseudokibice (a jak!) robią z trybun wyborcze agitki! Teraz okazało się, że przeszkadzające jeszcze kilka tygodni temu transparenty są już dozwolone, ba, nawet zalecane. I tylko ci przeklęci delegaci…
W sumie wypada się cieszyć, ktoś wreszcie staje w naszej obronie, mówi wprost – kibiców zaatakowano! To z ich domu, jakim jest sektor chciano wynieść ich własność. To z ich świątyni chciano wynieść hasło, któremu powinna, któremu musi przytakiwać cała Polska. Ok, świetnie, brawa dla Polsatu, bo to on rozpoczął medialną lawinę, której echa są nawet w portalu… Tomasza Lisa, tj. natemat.pl. O naszych problemach napisała Wyborcza, co już w ogóle jest prawdziwym ewenementem.
I jak zawsze w takich sytuacjach, gdy podniósł się medialny szum, w sprawę zaangażowali się politycy. Wyszła na jaw dotychczasowa ignorancja tej kasty w kwestii cenzury stadionowej. Wielkie zdziwienie taką działalnością wyraził m.in. szef ministerstwa sprawiedliwości w latach największych represji, Krzysztof Kwiatkowski. - Czy to nie zgierski polityk siedział na górze machiny, której dolne tryby karały kibiców Arki za hasło „chuj z gospodarką, chuj z bezrobociem, najważniejsza jest kara za transparent na płocie”? Jak on śmie teraz cokolwiek mówić w kwestii wolności wypowiedzi, samemu wydatnie uczestnicząc w jej ograniczaniu? A może nie wiedział o tym, że kibiców z Płocka ciągano po sądach za flagę „zawsze po prawej stronie” z przekreślonym sierpem i młotem? No jeśli nie wiedział, to co z niego za minister? – pyta retorycznie portal Weszło, który sprawami kibiców zajmuje się już od dawna. Ciężko się nie zgodzić – Kwiatkowski oburza się na hasło „Precz z komuną” zapominając o wszystkich dotychczasowych, czasem o wiele bardziej dotkliwych zakazach. Czego się jednak spodziewać po polityku populistycznej partii. O wiele bardziej zawodzą opozycjoniści, którzy również wyrażają zdziwienie.
Prawda jest bowiem taka, że wszyscy mają nas kompletnie w nosie. Nawet uśmiechając się i zabiegając o nasze względy, nikt nie wnika w nasze problemy, dlatego teraz cały świat polityki i mediów jest zaskoczony takim zachowaniem delegata na Kamiennej, mimo że to przykład jeden z wielu, by nie powiedzieć – pokaz stadionowej normalności. Kiedy zaczyna nas bronić Jacek Masiota z PZPN-u, który nie ma na tyle jaj, by odezwać się na zebraniu zarządu zakazującego kolejnych treści na stadionach (niedługo będą nas wpuszczać tylko w wyprasowanych, tęczowych t-shirtach bez żadnych haseł, wizerunków i jakichkolwiek elementów graficznych) – coś jest nie tak.
Czyżby nadchodziła kolejna fala zainteresowania kibicami, tym razem pod kątem stadionowej cenzury? Z jednej strony gołym okiem widać cynizm i chcę ugrania czegoś dla siebie, zarówno w mediach, jak i wśród polityków, z drugiej – czy musimy wnikać w ich pobudki? Jeśli efekty mogą być dla nas korzystne – warto zapomnieć na chwilę o ich ignorancji, o tym, że nikt z nich nie wiedział o szarpanym transparencie o Bohaterach Września, że nikt nie wiedział o „17.09.1939 – IV Rozbiór Polski”. Ważne, że teraz się dowiadują. I oby dzięki temu, tego typu sytuacje w przyszłości nie miały już miejsca.