Sabotaż czy głupota?

Odwołany Superpuchar, farsy ciąg dalszy. Dziś przez media przetacza się zasłużona fala krytyki – na topie Joanna „Nie wiedziałam, że to Superpuchar” Mucha, Rafał Kapler i jego premie, krwiożerczy kibole (publicyści Super Expressu utrzymują, że to ci ostatni są najbardziej winni tej kompromitacji). Nikt tymczasem nie zwrócił uwagi na działania policji, które muszą wywoływać uzasadniony niepokój…

Absurdalność decyzji stołecznej komendy zdemaskowali kibice Wisły na stronie swojego Stowarzyszenia. W tym miejscu obszerny opis błędów popełnionych przez stróżów prawa. Pierwszym, dyskwalifikującym zupełnie osoby odpowiedzialne za organizację akcji, jest wybór miejsca w którym miały zostać umieszczone oddziały prewencji. Setki funkcjonariuszy, wszyscy wrzuceni na parking, z którego oczywiście nie ma żadnej windy bezpośrednio na murawę. Policjanci w przypadku jakichkolwiek burd musieliby wybiegać ze stadionu specjalnym tunelem, po czym wbiegać z powrotem po rampie, do tego pokonywać setki schodów, lub przeciskać się przez ciasne klatki schodowe.

- Czas przedostania się policji z poziomu minus 4 na trybunę górną jest prawdopodobnie nawet dłuższy i o wiele bardziej uciążliwy (ilość schodów oraz ich szerokość, zwłaszcza tych przy tunelu Królaka) niż gdyby ta sama policja znajdowała się po drugiej stronie Wisły i miała do pokonania Most Poniatowskiego – czytamy na stronie Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków.

Spośród lokacji na i wokół Stadionu Narodowego, podziemny parking jest właśnie tą, z której podróż na murawę będzie najdłuższa. Nie ma zatem żadnego powodu, by właśnie tam ustalać centrum dowodzenia światem – tym bardziej, że stadion nie jest umiejscowiony między średniowiecznymi kamieniczkami, ale w szczerym polu, na którym bez żadnego problemu mogą stanąć liczne siły policji.

Dlaczego więc podjęto taką, a nie inną decyzję? Czyżby komuś na rękę była wymówka z zasięgiem krótkofalówek? Co ciekawe, jeden z budowlańców pracujących przy stadionie, który zdradził sekrety topografii Narodowego na stronie Wisły, opowiada, że na parkingu podczas budowy… zasięg był najlepszy w całej okolicy. Wszystko to dzięki dodatkowemu nadajnikowi GSM. Niestety, okazało się, że w ostatnich dniach ktoś ów nadajnik… zdjął. Pozostaje naiwnie wierzyć, że był jedynie elementem budowy i nie był ujęty w planie stadionu, jako taki powinien zniknąć przed oddaniem obiektu. Jeśli jednak został zdementowany w innym celu, jeśli powiążemy to z zastanawiającym wyborem miejsca „przechowywania” dla policji. Sabotaż, czy tylko głupota?

Zupełnie inną kwestią, na co zwraca uwagę w swoim wywodzie kibic Wisły, są niuanse prawne. Czy policja może przebywać na obiekcie podczas, gdy na trybunach jest spokojnie? Czy może – jak nauczyły nas długie lata na stadionach – wpadać na wspólne biesiadowanie pozwala jej się wyłącznie po wezwaniu przez organizatora meczu? Czy jeśli policja wybrała sobie wbrew logice miejsce naruszające ustawę o bezpieczeństwie imprez masowych, po czym w wyniku tej absurdalnej decyzji lobbowała odwołanie meczu, możemy wierzyć w czystość jej intencji?

Z transparentnością i przyjaznym podejściem to zbyt wiele wspólnego nie ma. A jeśli policja faktycznie chciała odwołać superpuchar i poleniuchować sobie gdzieś w Karpaczu na stoku to zyskała efekt odwrotny. Zamiast kombinezonów narciarskich będzie musiała wbić się w szturmowe stroje i oddzielać manifestacje kibiców Wisły i Legii, które odbędą się w sobotę w Warszawie.
iparts.pl