Najgorszy rok w historii kibicowania
Przede wszystkim 2011 zostanie zapamiętany jako swoisty przełom w stosunkach między kibicami, a "resztą świata". Fanatycy piłkarscy jeszcze nigdy nie byli tak solidarni, podobnie jak nie zdarzyło się dotąd, by ich środowisko było atakowane z taką zajadłością i wściekłością. Ubiegły rok rozpoczął się awanturami, które w wielu osobach obudziły ducha lat dziewięćdziesiątych, lecz już wkrótce okazało się, że wcale nie jesteśmy na tyle silni, by w ogóle podejmować walkę z wirusem nowoczesnego futbolu. Wręcz przeciwnie, w tej wojnie jesteśmy skazani na klęskę...
Wszystko zaczęło się w maju, kiedy to Legia świętowała na murawie zdobycie Pucharu Polski, co w niesmak było gościom z Poznania. Już wcześniej mieliśmy na pieńku z rządem i całym establishmentem, lecz po tym wydarzeniu nic już nie miało być nigdy takie samo. O ile wcześniejsza walka polegała na wytykaniu naszym jaśnie wielmożnym politykom ich nieudolności, oni zaś traktowali nas jak sezonową ciekawostkę, po majowych represjach otwarta wojna totalna stała się faktem. Co gorsza wszystkie siły do walki rzuciliśmy nie tylko my, ale i nasza opozycja z Wiejskiej, Czerskiej i Wiertniczej.
Zamknięte stadiony, szalejąca nagonka medialna, bezpodstawne zakazy, karanie za okrzyk "Donald matole". Zaczęły się dla nas czarne dni, posypały się topowe ekipy, część rozpoczęła bojkoty, inni starali się przeżyć w miarę normalnie te trudne czasy. Nie pomagał w tym zakaz wyjazdowy, który rząd odgórnie założył na wszystkich kibiców jednocześnie pozostając w pewnej opozycji do konstytucyjnego prawa poruszania się po Rzeczpospolitej...
OZSK i Fundacja Republikańska postanowiły zmienić przepisy stadionowe na bardziej adekwatne do naszej rzeczywistości, jednocześnie podjęto szereg akcji mających na celu odczarowanie naszego wizerunku, ale również podkreślenie jaką farsą są rządowe represje. W trasę ruszył Tóskobus, kibice zaś stali się topowym tematem w mediach głównego nurtu, całkiem wbrew sobie zasłaniając rzeczywiste problemy polskiej gospodarki. Naczelny PRowiec kraju wygrał zresztą dzięki temu wybory, wzbudzając tym samym trwogę u wszystkich kibiców w całym kraju.
Na szczęście represje niezupełnie nas zatrzymały. Zgodnie z ubiegłorocznym gdybaniem, rok 2011 faktycznie stał pod znakiem polskich kibiców poza granicami. Wyjazdy Lecha, a później Wisły, Śląska i Legii musiały robić wrażenie w całej Europie. Piłkarsko zresztą odnieśliśmy wielki sukces, jakim będzie przedłużenie warszawskiej i krakowskiej przygody z Ligą Europejską, aż do wiosny. Mecze ze Sportingiem i Standardem mogą być pierwszymi ważnymi wydarzeniami roku 2012.
Rok temu przypominaliśmy, że bardzo ważnym elementem naszej aktywności będą ulice, szkoły, podwórka i kluby osiedlowe. To oczywiście się sprawdziło, a na miano wydarzenia roku 2011 zasłużył chyba Marsz Niepodległości. Ogromna patriotyczna manifestacja z udziałem topowych ekip z całego kraju musiał zostawić niesamowite wrażenie w uczestnikach i postronnych obserwatorach. Marsz nie był zresztą odosobnioną inicjatywą - swoje zrobiły akcje charytatywne i patriotyczne organizowane każdego dnia przez kibiców we wszystkich miastach.
Pod względem kibicowskim rok był więc skrajnie nieudany, choć zdarzały się pełne chwały przebłyski. Bliskość turnieju Euro 2012, wojujący rząd, pięć minut w telewizji przed wyborami - w tym roku, choć działo się sporo smutnych wydarzeń, kibice przeżyli pełną metamorfozę z niesfornych chłopaków przy trzepaku w dojrzałych ludzi z wartościami, celami i honorem. Ten proces trwał latami, jednak jego ukoronowaniem były właśnie momenty zjednoczenia, jak choćby Tóskobus, czy Marsz Niepodległości. Jeśli udaje się nam wychowywać w ten sposób kolejne pokolenia, nie powinno być już z nami źle.