Relacja z Marszu Niepodległości

Niezliczona ilość oddanych patriotów, tysiące flag, weterani wojenni, całe rodziny, kibice piłkarscy, atmosfera wielkiego rodzinnego święta. Tak wyglądały warszawskie ulice 11. listopada 2011 roku podczas Marszu Niepodległości. Oczywiście nie zabrakło prowokacji, nie zabrakło bitw z policją, niestety nie zabrakło także krwi. Jeszcze raz jednak potwierdziło się, że polski patriotyzm żyje, a siła piłkarskich fanatyków jest o wiele większa, niż chciałyby tego poprawne politycznie media. Zacznijmy jednak od samego początku.

Marsz dla wielu klubów był prawdziwym punktem honoru. Organizacja wspólnych wyjazdów na to niezwykle ważne wydarzenie trwała przez długie miesiące, tak by każdy chętny mógł komfortowo dotrzeć do stolicy. Nieprzypadkowe osoby pojawiły się w naprawdę konkretnej liczbie, a widok stojących ramię w ramię ludzi z największych kos pod wspólną, biało-czerwoną flagą napawał dumą. Dla większości kibiców początkiem trasy było Źródełko nieopodal stadionu Legii, przy którym zebrały się niemal wszystkie najważniejsze ekipy. Wcześniej na mieście trwały incydentalne spotkania z antyfaszystami, lecz do niczego poważniejszego nie doszło. Atrakcją medialną tego dnia byli przybysze z Niemiec, którzy wsławili się biciem przypadkowych przechodniów z flagami, zresztą antifa tego dnia działać mogła wyłącznie w dużych przewagach liczebnych, lub też pod osłoną policji.

Tak było na samym marszu. Wszyscy przekonani, że wyjście nastąpi ulicą Marszałkowską ustawili się przodem do policyjnej blokady. Większość sądziła, że policja usuwa wówczas uczestników nielegalnej kontrmanifestacji na trasie naszego przemarszu, dlatego też atmosfera póki co była napięta, ale dość spokojna. Wszystko zmieniło się, gdy policja zaczęła spychać uczestników marszu, łącznie z oczekującym na wyruszenie Januszem Korwinem Mikke. Widząc agresywne zachowanie policjantów, do akcji wkroczyły chyba wszystkie ekipy sportowe, jakie tego dnia zjawiły się w Warszawie. Rozpoczęło się gazowanie, przerzucanie najprzeróżniejszymi petardami oraz tradycyjne pałowanie patriotów. Uderzające były szczególnie słowa jednego z uciekających przed rozszalałą policją emerytów, który dziwił się krzycząc do nas – „co wy młodzież, nigdy przed policją nie uciekaliście?!” W tym okresie pełnej dezorientacji, gdy część próbowała maszerować w stronę lewackiej blokady, druga część „na biegu” zmieniać kierunek, a większość po prostu znaleźć niezagazowane, bezpieczne od policji miejsce padło zresztą sporo cytatów wartych zapamiętania. Oprócz wspomnianego weterana bitw ulicznych jeszcze z czasów PRL, uśmiechy wywołała pani, która szczerze wyznała, że w konspiracji działa od 1980 roku i praktycznie rzecz ujmując, jej działalność trwa do teraz. Większość osób pocztą pantoflową dowiedziała się, że maszerować będziemy w odwrotnym kierunku, toteż bójki z policją zaczynały ustawać. W niektórych bocznych uliczkach pojawiali się anarchiści i inni ludzie chcący zaatakować patriotyczny marsz, lecz tego dnia do bezpośrednich starć obu sił praktycznie nie dochodziło.

Dalszy ciąg marszu miał już zdecydowanie bardziej przyjemny przebieg. Sztandary z patriotycznymi hasłami, morze ludzi i flag oraz atmosfera jedności, która dla kibiców była jeszcze bardziej odczuwalna, gdy znaleźli się koło swoich wrogów, koło ludzi z którymi na co dzień walczy się na wszelkie możliwe sposoby. Ludzie przekonywali się również z każdą minutą, że kibicom warto ufać, gdy mówią o policyjnych prowokacjach i medialnych kłamstwach. – Mając taką młodzież nie zginiemy! Dobrze, że mamy Was ze sobą! – te i inne hasła doskonale obrazowały stosunek do kiboli szczególnie wśród osób starszych, które świetnie pamiętają czasy burd z milicją. – Nigdy i nigdzie nie czułem się tak bezpiecznie jak pośród tych ludzi w kominiarkach – skomentował jeden z uczestników. – Jedyny moment strachu był wtedy, gdy znaleźliśmy się obok policji… Bez nich.

Hasła skandowane pod Belwederem, czy siedzibą Prezydium Rady Ministrów, blask rac, huk petard i widok tysięcy (może dwudziestu? Może dwudziestu pięciu?) uśmiechniętych twarzy dumnych ze swojej prawicowej tożsamości napawał dumą każdego, a żadna lewacka prowokacja, czy policyjny sadysta nie byli w stanie zmienić tego uczucia. Gdy wreszcie dotarliśmy pod pomnik, a za nami kroczyły dojrzałe panie z wizerunkiem Marszałka, tuż za nimi oświetlony racami portret Dmowskiego, gdzieś indziej Jezus Chrystus, transparenty Bóg, Honor, Ojczyzna, przed oczami jawiła się cała ta potężna siła, która wylewała się nie tylko z trasy marszu, ale z każdej bocznej uliczki.

Powrót do domu wśród polskich flag był równie przyjemny. Tego dnia miasto należało do patriotów, którzy udowodnili, że żadna obca siła nie jest w stanie ich powstrzymać. Co zaś kontrowersji tyczących się marszu, znakomicie określił to jeden z kibiców, którzy w marszu udziału wziąć nie mógł. – Nie pochwalam agresji, ale jak oglądam tego butującego kibica policjanta to też bym chętnie wszczął zadymę! – podsumował, czym jednocześnie określił przyczynę bitwy. W grupie, w której przebywaliśmy wiele osób nie pochwalało zamieszek będąc w środku marszu, lecz gdy tylko obejrzeli w domu amatorskie filmiki dokumentujące policyjną agresję zmieniali zdanie chwaląc kibiców, którzy tego dnia stanęli w obronie atakowanych przez policję patriotów. Niezależnie od tego co pokażą media i co powie tzw. opinia publiczna, marsz niepodległości był wielkim zwycięstwem Polski, patriotyzmu oraz samych kibiców.

Zapraszamy także na nasze forum, gdzie znajdziecie dwa tematy o Marszu – jeden z filmami i galeriami zdjęć, drugi z komentarzami. Do zobaczenia w grudniu, na manifestacji antykomunistycznej.
iparts.pl