Polityczna Poprawność
Ku uciesze jednych , a na pohybel drugim świat nowomowy , nowoczesnego myślenia i subiektywizmu aksjologicznego wdziera się także w progi dotąd od tego bałaganu czyste, w progi królestwa futbolu. Ataki na razie są nieśmiałe, pomijając oczywiście wścibskie i szukające sensacji media. Ich nasilenie jest jednak coraz większe , a jedną z pierwszych ofiar wojny jest legendarny angielski komentator Andy Gray. Znany z Fify oraz największych angielskich telewizji komentator pozwolił sobie na żarty z sędziny w angielskiej Premier League. Głośna przed kilkoma miesiącami dymisja za „seksizm” stała się jednocześnie symbolem wojny wypowiedzianej futbolowi przez postmodernizm. Oburzone głosy odsądzały od czci i wiary człowieka , który zażartował z sędziego – dodajmy, iż podobny dowcip wykierowany w mężczyznę uszedłby z pewnością „na sucho”. Świeże mięso szybko podchwycili nasi lokalni strażnicy moralności, w tym także kibicowski idol – Rafał Stec. Wyzywanie Andy’ego Gray’a od seksistowskich, męskich świń, dupków i parodii człowieka ruszyło z impetem, który traci swój rozmach dopiero teraz, w trzy miesiące po incydencie.
Podobnego rabanu narobiła wypowiedź prezesa Chorwackiego Związku Piłki Nożnej, Vlatko Markovica. Jego wypowiedź – prawdziwa i szczera - że piłka to na szczęście sport wolny od homoseksualistów spotkała się z gigantyczną krytyką „tych co zawsze”. - Dopóki będę prezesem ani jeden homoseksualista nie pojawi się na boisku. Całe szczęście, że futbol jest grą dla zdrowych ludzi - powiedział w wywiadzie dla chorwackiej gazety "Vecernje Novosti". Moment nieskrywanego przejawu normalności został oczywiście jak zwykle przyjęty jako „bezpardonowy atak zastałych klas rządzących w biednych ciemiężonych homoseksualistów”. Efekt? Markovic mimo zwycięstwa w czwartych z kolei wyborach na prezesa musiał ustąpić ze stanowiska. Marnym pocieszeniem pozostaje fakt, że nowego przewodniczącego związku nie uznały wciąż organizacje międzynarodowe tj. FIFA i UEFA. Medialnie prezes jest już spalony, a Chorwaci przykładnie pokazali, że wobec dziennikarskiego i społecznego rozgardiaszu wokół kontrowersyjnej wypowiedzi nie można protestować. Nawet pod groźbą sankcji od Blattera i Platiniego.
Płazem nie uchodzą także deklaracje patriotyczne. Dzielni obrońcy kosmopolitycznej idei zjednoczonej Europy na flagi państwowe póki co nie warczą- chyba , że znajdą się na nich niewłaściwe napisy. Obserwatorzy wyjątkowo wyczuleni zrobili się na punkcie rdzennie polskich miast jak Wilno czy Lwów. Reprezentacyjne flagi, które wożą ze sobą fani futbolu z Polski mieszkający na co dzień w tych miastach nie mogą znajdować się na płocie podczas meczów kadry. O ile biało-czerwone fany z napisem Chicago czy Londyn to nic zdrożnego i złego, o tyle patriotyczne deklaracje mieszkańców Wilna i Lwowa to rasistowska zagrywka neonazistów. Wieszanie nazw tych polskich miast nie przechodzi także na meczach klubowych – boleśnie przekonała się o tym warszawska Legia, której zakazano tej „politycznej demonstracji”. Cokolwiek nie kryje się pod tym enigmatycznym hasłem, efekt jest tragiczny – zabrania się zwyczajnego okazania szacunku i pamięci dla polskich tradycji, w których przecież Lwów i Wilno są bardzo głęboko wyryte.
Wymienione przeze mnie przykład to zresztą wierzchołek góry lodowej, jaką stanowi ograniczanie wolności słowa i poglądów – także w piłce nożnej. Sport, do tej pory tak piękny i fascynujący w swojej różnorodności, teraz ma zostać ujednolicony pod względem poglądowym, zupełnie odpolityczniony (choć przecież m.in. na stadionie Lechii Gdańsk padał komunizm, to na ŁKS-ie zaczęto rozbrajać Niemców w Łodzi!) i – nie oszukujmy się – zniewieściały. Urżnięcie futbolowi jaj, których próżno już szukać np. w siatkówce, czy na skoczniach narciarskich to ruszanie z motyką na słońce i miejmy nadzieję, że tylko takim donkiszotowskim ruchem pozostanie.