Specyfika na trybunach
Oczywiście największe pole manewru jak zwykle pozostawiają trybuny ukochanych stadionów. Aktualnie oprawy to istny wyścig kreatywności, a poszczególne ekipy co i rusz starają się zaskoczyć i urozmaicić. Chyba każdy pamięta NieSpodziankę Nieznanych Sprawców, czy też widzewską układankę, gdy oprawa niczym puzzle "powstawała" na oczach zgromadzonych. Lokalni rywale tych drugich także błysnęli pomysłowością tworząc komputerową oprawę z okienkiem winampa, czy logiem komunikatora internetowego. Inną bardzo pomysłową choreografią była kartoniada Wiślaków z panoramą miasta i hasłem o jednej świecącej nad tym niebem gwieździe. Z niesamowicie efektownych i pomysłowych opraw słyną też poznaniacy z Lecha, wspomnieć wystarczy o "Nad stadionem bije łuna" czy też "Magii Futbolu". Tego typu działalność to temat rzeka i podobne dzieła można by wymieniać w nieskończoność. Tym bardziej, że pomysłowość czasem nie musi być kosztowna, wobec czego spotkać można ją także w niższych ligach. W pamięci szczególnie zapadła mi żartobliwa kontra Gieksy Katowice na oprawę GKS-u Jastrzębie z emotikoną rodem z gg oraz komentarzem "O kurwa, oprawa roku!". Ciekawe choreografie przygotowują też fani Stomilu Olsztyn czy Zawiszy Bydgoszcz, a także wielu innych.
Pomysłowość musi wykraczać także poza stadiony, gdyż coraz częściej właśnie tam rozstrzyga się która ekipa dominuje i to nie w znaczeniu "sportowym", ale także tym typowo ultrasowskim. Doskonałym przykładem są graffiti, czy wlepki. Już same inicjatywy są dość oryginalne, ale w miarę rozpowszechniania tych nurtów - spowszechniały. Stąd też aktualnie znów liczy się oryginalność. Dzięki tej ŁKS maluje swoje emblematy na szczytach łódzkich wieżowców, czy dachach kamienic. Śląsk prezentuje imponujący malunek na samym szczycie bloku, Legia zaś swoje graffiti rozciąga na 52-metrowym murze.
Propaganda "na mieście" zatacza coraz szersze kręgi. Wlepki nikogo już nie ruszają, więc plakatowane są całe przystanki, przemalowywane elewacje, a w pościgu za oryginalnością kibice posunęli się już nawet do całkiem legalnych dróg promocji. Wściekłość ełkaesiaków wzbudziły życzenia wesołych świąt od lokalnych rywali na elektronicznej tablicy w samym centrum miasta. Coraz bardziej pospolite są także transparenty rozwieszane w miastach, a nawet flagi w miejscach, gdzie zwyczajowo rozwieszane są barwy narodowe w święta państwowe. Zaznaczanie swojego terytorium rozwija się obecnie chyba najprężniej, a nowe inicjatywy co i rusz dają się zauważyć w miejskiej dżungli. Najświeższym pomysłem na moim lokalnym podwórku były chyba wielkie flagi ŁKS-u na rusztowaniach przy remontowanych blokach oraz wielki banner rozciągający się między dwiema kamienicami nad dość ruchliwą ulicą.
Inicjatywa kibiców we współpracy z klubami to z kolei różnorakie produkty firmowane marką ekipy. Prawdopodobnie w tej kwestii wymienianie po kolei wszelkich konceptów byłoby kompletnie bezcelowe - z herbem klubu powstawały bowiem już nie tylko szaliki, bluzy czy koszulki, ale także piersiówki, komplety kuchenne, dziecięce śpioszki, czy jeszcze bardziej egzotyczne gadżety. Na dobrą sprawę w wielu miejscach kibic chcący swój dom urządzić w klubowych barwach mógłby ograniczyć się do zaopatrywania wyłącznie w kibicowskie akcesoria, włączając w to nawet kieliszki i solniczki. Co więcej, napełniać swoje klubowe naczynia mógłby klubowymi produktami - jak grzyby po deszczu wyrastają bowiem napoje energetyczne oraz piwa sygnowane marką ukochanego zespołu.
Tematem na osobny felieton jest też mnogość środków walki, jakich użyła Legia w sporze z ITI, a przecież każda ekipa ma swojego śmiertelnego wroga, którego także stara się ośmieszyć w każdy dostępny sposób. Od wymyślania żartobliwych określeń typu "Galerianki" w odniesieniu do fanatyków z Galery, przez ośmieszające graffiti, oprawy, aż do wspomnianych wcześniej artykułów używanych w domu (na pieprzniczce fanów ŁKS-u znajduje się napis "pieprzyć" w towarzystwie herbu Widzewa). Ostatnio sytuacyjnym poczuciem humoru wykazali się fani Lecha prezentując oprawę "Kiepskie życie", będącą złośliwym docinkiem w kierunku kibiców Śląska.
Kreatywność kibiców nie zna granic, a patrząc na przykłady płynące zarówno zza Oceanu, z Ameryki Południowej, czy też z zachodu, a nawet z bałkańskiego kotła, widać jak na dłoni, że w wielu kwestiach przodujemy, a w kilku wciąż jeszcze znajduje się dla nas pole do manewru. Osobiście z fascynacją patrzę na niesamowite pomysły nie tylko swojej, ale wszystkich ekip kibicowskich w kraju. Mnogość pomysłów może jedynie utwierdzać w przekonaniu, że "Polak potrafi" i trybuny jeszcze niejednym nas zaskoczą.