Patriotyzm na stadionach

Choć zazwyczaj przeciwny jestem gloryfikowaniu „starych, dobrych czasów” mając tego typu stwierdzenia przede wszystkim za ludzką słabość do wybiórczego zapamiętywania jedynie pozytywnych momentów przeszłości, to zgodzić się niestety muszę, że w dzisiejszym świecie zasady i wartości, dotąd najwyższej wagi, odchodzą do lamusa. Zdaję sobie sprawę z tego, że zarówno nasi rodzice, jak i dziadkowie, a także i o wiele starsze pokolenia narzekały na „młodych” i to jakim ideałom hołdują. Odwrót od konserwatywnych wartości jest jednak olbrzymi, a przede wszystkim zaczyna dotyczyć spraw do tej pory niepodważalnych i oczywistych. Czy jest bowiem cokolwiek mniej wymagającego uzasadnienia niż miłość do swojego najbliższego otoczenia jakim jest Mała Ojczyzna? Czy naprawdę należy tłumaczyć, że kompletną głupotą jest zaniedbywać środowisko w którym codziennie spędzamy swoje dni? Logika w tym wypadku zawodzi i niestety jesteśmy świadkami zatracania przez ludzi poczucia identyfikacji z terenem na którym żyją. Problem ten dotyczy nawet najmniejszych skrawków lokalnych krain. Coraz więcej ludzi narzeka na swoje osiedle, na dzielnicę, na miasto, wreszcie na region. Wciąż jednak są grupy ludzi pamiętających o tym, że nie ma miejsca jak dom.

Nie od dziś wiadomo, że trybuny stadionów jako jeden z punktów honoru stawiają krzewienie gorliwej miłości do swojej Ojczyzny. Dla postronnego obserwatora, nie zawsze jednak widoczne jest działanie stojące może nieco w cieniu, ale niemal równie ważne – przypominanie o lokalnym patriotyzmie. Co i rusz na flagach najprzeróżniejsze ekipy podkreślają swoją przynależność do danego regionu, miasta, czy nawet osiedla. Swój mikroregion kibice promują poprzez wydawanie tekstyliów, gadżetów, okrzyki podczas meczów czy efektowne oprawy. Działalność niekiedy wykracza także poza stadion – jednym z nowszych przykładów jest piękne graffiti warszawskiej Legii w hołdzie Powstańcom ’44. Krótki przegląd tego typu wyrazów czci dla swoich miast należałoby zacząć od wizytówek klubów wiszących na płotach stadionów. Od Białegostoku aż po Gorzów i od Szczecina do Nowego Sącza, wszystkie, nawet najmniejsze kluby szyją fany podkreślające swoje pochodzenie. Ci pierwsi, dumnie zwą się Dziećmi Białegostoku (Słońce przychodzi ze wschodu), flaga z panoramą Szczecina wisi na płocie Pogoni, Gieksiarze od dawna mianują się Strażnikami Czarnego Złota w oczywisty sposób manifestując miejsce swojego pochodzenia, miejsce które darzą szczerą miłością. Doskonale lokalny patriotyzm widać także na łódzkich flagach – Ziemia Obiecana to jedna z ładniejszych fan Widzewa, ŁKS zaś swoje przywiązanie do miasta zaznacza w nazwie, przydomku – Rodowici Łodzianie, niemal na każdej fladze, a także w innych sferach życia kibicowskiego. Równie gorliwi są fanatycy z Łazienkowskiej – Warszawiacy, czy Jesteśmy Waszą Stolicą to jawna deklaracja wielkiego uczucia do swojej małej ojczyzny. To zaledwie wierzchołek góry lodowej, jaką jest lokalny patriotyzm wyrażany na płotach stadionów. Te kilka przykładów pokazuje jednak, że pieniądze przeznaczane dla klubu przez radnych z tytułu promocji miasta tak naprawdę wędrować powinny do kibiców.

Osobnym tematem są oprawy. Te, choć pojawiają się oczywiście rzadziej, są zdecydowanie bardziej efektowne. Motyw Ziemi Obiecanej w swoich prezentacjach często przewija się na obu łódzkich stadionach – wystarczy wspomnieć księgę Widzewa, lub „Ziemia Obiecana jest biało-czerwono-biała” ŁKS-u. Ci drudzy mieli jeszcze staranne choreografię z hasłem „Support your local football team” oraz „Nie ma drugiej takiej ukochanej ziemi”, zaś lokalni rywale tak znane oprawy jak „Łódź By Night” czy „Łódź stawia na sport”. Gigantyczna sektorówka Legii z kolei to niemal legenda – olbrzymia panorama miasta imponuje rozmachem. Co warte uwagi, takich sektorówek nie ma w Polsce wiele. Tym bardziej cieszy więc fakt, że na tej jednej z nielicznych, miasto i mała ojczyzna odgrywają kluczową rolę. Także i lokalny rywal Legionistów ma na swoim koncie wychwalającą swoje miasto oprawę – Rodowity Klub Stolicy. Polonia o wizerunek klubu typowo stołecznego dba w coraz silniejszym stopniu, przy okazji krzewiąc patriotyzm. Wielkopolskę tymczasem reprezentować może z powodzeniem olbrzymich rozmiarów sektorówka „Poznań first to fight”. Tego typu przykłady można mnożyć naprawdę w nieskończoność, a przecież nawet nie zahaczyłem tematu tekstylnego, gdzie aktualnie każde osiedle ma swoje koszulki, bluzy, czy kurtki. Pozostawiłem także graffiti, a przecież niektóre miasta wyglądają jak specjalnie pomalowane przez fachowców zaopatrzonych w farby przestrzenie publiczne.

Pytaniem i zagadką pozostaje wobec tego, dlaczego jednymi z ostatnich ludzi pamiętających o tym, że robienie porządku należy rozpocząć od swojego najbliższego otoczenia pozostają bezmyślni według mediów kibice? Dlaczego najlogiczniej myślącą kastą, która daje przykład reszcie społeczeństwa musimy być my, którzy tak naprawdę o rolę dydaktyków nigdy nie walczyliśmy? Wygląda na to, że w dobie masowego otępiania lokalny patriotyzm występuje jedynie u grup niepodatnych na medialne sugestie, kosmopolityczną propagandę i płynące zewsząd kłamstwa. Jak już wcześniej wspominałem, miłość do swojego domu, swojej małej ojczyzny to logika w czystej postaci. Jeśli więc stoi ona po naszej stronie, to dlaczego wciąż w oczach większości to my jesteśmy głupcami?

Jim
iparts.pl