Jak w czeskim filmie (to bojkot był czy go nie było?)

Czas na kontynuację wątku o naszych czcigodnych „władcach” PZPN-u. Swoją drogą to chyba niezłą im reklamę robimy, pisząc w każdym wydaniu („nie jest ważne jak o tobie mówią, ważne by mówili”). Trudno jednak nic nie pisać i zamiatać wszystkie „brudy pod dywanik”.

Kibice zaprotestowali i w końcu ich akcja przyniosła jakieś skutki. Bojkot meczu reprezentacji ze Słowacją udał się. Tylko ciekawe ile w tym zasługi kibiców i organizatorów tej akcji, a ile marnej postawy piłkarzy i paskudnej aury, która panowała w Chorzowie w dniu meczu. Koniec końców, stadion był pusty. Podobno „szczęście sprzyja lepszym”, w tym wypadku walczącym o normalność w polskiej piłce.

W tej całej sytuacji ubawiłem się najbardziej wypowiedziami prezesa Grzesia Laty (zwanego kiedyś „legendą”, dziś zwany trochę inaczej, ale tej nazwy z wiadomych względów przytaczać nie będę), a także jego nowego rzecznika prasowego - Janusza Atlasa, byłego dziennikarza i felietonisty. Otóż ci panowie uważali, że żadnego bojkotu nie było, nie ma i pewnie nie będzie nigdy. A ci, którzy do takiego działania nawoływali są zwykłymi chuliganami i terrorystami. Tak nazywani są ludzie, którzy chcą coś zmienić – „skruszyć beton”, który panuje w PZPN-ie. Ciekawe jak nazwaliby osoby, walczące o podwyżki w różnych zakładach pracy (tj. pielęgniarki, lekarzy, górników) i w swoich ostatecznych działaniach często przestające pracować na znak protestu. Przecież to także jest terroryzm, na dodatek jeszcze szantaż!

Szkoda, że dalej nie mamy oficjalnych meczów eliminacyjnych, bo jestem ciekawy jak ta sytuacja rozwinęłaby się. Kibice jednak mimo wszystko pokazali, że są na dobre i na złe z drużyną narodową. W Pradze przez cały mecz byli słyszalni, mimo nienajlepszej gry zawodników i fatalnego wyniku, jakim była porażka, która przesądziła o ostatecznym odpadnięciu z walki o MŚ w RPA. W trakcie spotkania żal mi było trochę Stefana Majewskiego, który jednak pretensje może mieć sam do siebie. „Kto z kim przystaje, takim się staje”. Trener „tymczasowy” posiada takich, a nie innych kolegów, także w końcu na jego głowę posypały się „gromy”.

Dziwi mnie, jak i pewnie większość osób, za co dostał posadę selekcjonera dr Stefan i wychodzi na to, że argumentem przewodnim jest „kolesiostwo”, widoczne na każdym kroku. Dobrze pracujących: rzecznika prasowego PZPN-u, a także rzeczniczkę reprezentacji, Martę Alf, zdymisjonowano bez jakiegokolwiek powodu. A na posadzie rzecznika związku usadowił się w/w Janusz Atlas – młody i zdolny, ale trzydzieści lat temu. Czyli kolejna nowa kolumna związana nieodwracalnie z „betonem”.

Bojkotu niby nie było według rządzących, ale wszystkie akcje przeciw związkowi i nienawiść kibiców skierowaną w stronę działaczy, zauważyli sponsorzy reprezentacji, którzy albo odcinali się od związku, stwierdzając, że sponsorują jedynie kadrę narodową albo rezygnowali ze sponsoringu, gdyż nie chcą, aby ich firma i wytwarzane przez nią produkty, były negatywnie kojarzone przez opinię publiczną. Te informacje ucieszyły mnie najbardziej, ponieważ nie dość, że chyba po raz pierwszy opinia publiczna stanęła po stronie kibiców, żądając tych samych rzeczy, co fani, to nawet sponsorzy zaczynają dostrzegać niepokojące sygnały o różnych nieprawidłowościach w związku. A wiadomo, że bez sponsorów (czytaj: pieniędzy) PZPN przestanie być wielkim „mocarstwem”. Ciekawe skąd i z jakich funduszy biorą się te niewyobrażalne premie(do 80 tysięcy złotych), które działacze sami sobie wypisują. Za sam przyjazd na zjazd, każdy członek dostaje po 2 tysiące złotych. Ciężka praca, prawda? Podobno społeczna. Lato jednak wie, co robi. Ustanawiając takie premie wie, że jeśli za kilka lat będą wybory na prezesa, to tak sowicie opłacani członkowie PZPN-u wybiorą Grzegorza L. na drugą kadencję.

Czy jednak dużej części tej kasy nie lepiej byłoby przeznaczyć na stadiony, czy też szkolenie młodych zawodników? Spadliśmy obecnie na 56 miejsce w rankingu FIFA, za Gabon. Także te kilka miesięcy pracy prezesa PZPN-u można podsumować krótko: KATASTROFA! Pewnie za spadek ktoś dostanie jakąś premię. Przecież mogliśmy spaść jeszcze niżej, więc jest to sukces. Jak tak dalej pójdzie, to za niecały rok poznamy nowego prezesa PZPN-u. Ciśnienie opinii publicznej na cały związek, jak i samego prezesa jest wprost niewyobrażalne. Dawno nie pamiętam takiej solidarności wszystkich i według mnie niedługo to się zakończy. Ostatnim ratunkiem dla „Laty i spółki” jest podpisanie porozumienia między OZSK, a PZPN-em. Ostatnio ta sprawa nabrała dynamicznego tempa i tylko tygodnie, a nawet dni, dzielą nas – prawdopodobnie - od podpisania stosownego porozumienia. Dzięki akcjom, które działy się na polskich stadionach ligowych, a także w internecie i na meczu ze Słowacją, wydaje się, że PZPN zaczyna powoli dialog z kibicami. Czy jest to jednak uczciwe działanie czy tylko gra na zwłokę, przekonamy się w niedługim czasie.

Nasza reprezentacja nie gra teraz ważnych meczów, żaden zespół ligowy nie uczestniczy w rozgrywkach europejskich, więc nasuwa się jeden pomysł - wprowadzenie kuratora do PZPN-u. Najgorsza tego konsekwencja, czyli wykluczenie z rozgrywek międzynarodowych nam nie grozi, gdyż żadna drużyna w nich nie uczestniczy. Tylko czy znajdą się chętni i odważni, aby taką próbę i walkę podjąć? Raczej wątpię. Nie jeden już próbował - kończyło się to porażką. Z pewnością życie napisze dalszy scenariusz tej historii. CDN.

Artykuł jest własnością magazynu dla kibiców „Szalikowiec”. Zabronione jest ich kopiowanie oraz używanie w serwisach czy też innych czasopismach bez zgody redakcji.
iparts.pl