GymBeam
ruffier saint-etienne

Ligue 1: Smutne pożegnanie klubowej legendy

Fot. East News
2021-01-05

Stephane Ruffier to niewątpliwie legenda AS Saint-Etienne, jednak nie każdy piłkarz zasłużony dla klubu może liczyć na godne odejście. Szczególnie gdy przestaje szanować klub, szkoleniowca, kolegów z szatni oraz zaczyna zaniedbywać swoje obowiązki.

Stephane Ruffier trafił do Saint-Etienne z Monaco w 2011 roku i grał tam przez blisko 10 lat, reprezentując swój zespół między innymi w rozgrywkach Ligi Europy. Dla klubu rozegrał w tym czasie 383 spotkania i aż w 141 zachował czyste konto. Pod względem liczby występów zajmuje drugie miejsce w historii zespołu. Wielokrotnie był wybierany zawodnikiem roku w Saint-Etienne - statuetki otrzymywał za 2013, 2015, 2016 i 2018 rok. Ponadto został też wybrany zawodnikiem dekady. Jego solidna gra została nagrodzona powołaniami do Reprezentacji Francji, w której łącznie zaliczył 3 występy.

Wydawało się więc, że Francuz może liczyć na dobre słowa wszystkich kibiców Saint-Etienne, a jego pozycja w klubie jest niepodważalna. Wszystko zmieniło się jednak w 2020 roku. Rok wcześniej do zespołu trafił nowy szkoleniowiec Claude Puel, z którym Ruffierowi od początku nie było po drodze. Obaj panowie mieli się wielokrotnie różnić na treningach i w szatni, a jedna z kłótni zakończyłaby się bójką, gdyby Francuzów nie rozdzielili pracownicy klubowi. Za swoje zachowanie bramkarz został zawieszony i nie mógł trenować z pierwszym zespołem, a z obiektów mógł korzystać jedynie z ekipą juniorów. 

Od tego czasu Ruffier przestał przykładać się do swoich obowiązków. W ostatnich dniach notorycznie nie pojawiał się lub spóźniał nawet na zajęcia z młodzieżowcami. Właśnie to stało się powodem do przedwczesnego rozwiązania kontraktu z winy zawodnika, a opinia klubowej legendy została nadszarpnięta.Ostatni mecz dla Saint-Etienne rozegrał 16 lutego 2020 roku.

34-latek nie poinformował o chęci zakończenia kariery. Można się więc spodziewać, że wkrótce jego usługami zainteresują się kluby z Ligue 2.

Fot.:GENYA SAVILOV/AFP/East News