Nowa miotła o mało co nie pozamiatała mistrzów!
Mistrzowie Polski mieli dzisiaj wygrać i w dobrych nastrojach szykować się do meczów w europejskich pucharach. Jednak Śląsk desperacko potrzebuje punktów i zagrał z dużą determinacją. To się opłaciło, gdyż wicemistrzowie Polski zagrali dobry mecz i wywożą oczko z Białegostoku.
Rywalizacja mistrzów z wicemistrzami kraju z poprzedniego sezonu miała jednego faworyta. Mało kto postawiłby na wygraną pogrążonych w kryzysie wrocławian. Nawet zmianę trenera z Jacka Magiery na Michała Hetela trudno byłoby uznać za odpowiedni argument do tego, żeby WKS zwyciężył. Szczególnie że zespół Adriana Siemieńca nie przegrał od połowy września.
Inaczej niż wskazywały na to przedmeczowe doniesienia, pierwsza część była wyrównana. Dość nieoczekiwanie goście pod wodzą Michała Hetela już od pierwszej minuty grał jak równy z równym z wiceliderem tabeli. Goście dobrze radzili sobie z pressingiem gospodarzy i atakowali raz po raz bramkę Abramowicza. Już po kwadransie meczu do siatki trafił Schwarz, lecz bramka nie została uznana z powodu spalonego.
W 34. minucie przepisy już nie stały na drodze do bramki gości. Śląsk przeprowadził składną akcję, w jej końcowej fazie Samiec-Talar podał do Arnau Ortiza, a ten uderzył w okienko bramki i było 0:1. Goście jednak nie cieszyli się zbyt długo z prowadzenia. Mistrzowie Polski wyrównali wynik meczu po strzale Diaby-Fadigi. Do przerwy już niewiele się wydarzyło i piłkarze zeszli do szatni przy remisie 1:1.
W drugiej połowie Śląsk nie zwalniał tempa i regularnie zagrażał bramce gospodarzy. Dobrze grał Samiec-Talar, który starał się napędzać ataki Śląska. Brakowało mu jednak wsparcia ze strony swoich kolegów, przez co wrocławianom nie udawało się wyjść na prowadzenie.
Za to gospodarze grali w trybie ekonomicznym i to poskutkowało bramką dla mistrzów kraju. W 70. minucie precyzyjnie uderzył Jesus Imaz i nie dał szans Leszczyńskiemu. Goście jednak nie zamierzali się poddawać. Na 7 minut przed końcem podstawowego czasu gry potężnie uderzył Jezierski, ale Abramowicz był na posterunku. Kilka chwil później młody gracz Śląska dopiął swego. Dopadł do piłki, która zawisła kilka metrów przed bramką Abramowicza i strzałem głową trafił do siatki. Dla Jezierskiego była to debiutancka bramka w Ekstraklasie. Więcej goli już nie padło i mecz zakończył się niespodziewanym remisem 2:2.