
Bez bramek w starciu Widzewa ze Śląskiem
Choć intensywność gry zawodników w pierwszych minutach sugerowała wielkie emocje, to tych ostatecznie zabrakło w starciu Widzewa ze Śląskiem. Na bezbramkowy rezultat wpłynąć nie była nawet w stanie gra gospodarzy w osłabieniu przez ponad 25 minut.
Mecz od pierwszych minut był bardzo intensywny. Obie ekipy nastawione były na grę do przodu, jednak w ich próbach dominowała niedokładność, co uniemożliwiało kreowanie dogodnych sytuacji strzeleckich. Taki impas trwał do 22. minuty. Długie podanie Marcina Cebuli spadało na głowę Lirima Kastratiego, który zdecydował się zgrać piłkę do bramkarza. Zamiar bocznego obrońcy przeczytał jednak Sebastian Musiolik, wbiegł w tor lotu futbolówki i zdecydował się na uderzenie z powietrza, które z trudem obronił Rafał Gikiewicz. Kolejny strzał, również Śląsk, oddał w 33. minucie. Po składnej akcji piłka została wycofana na skraj pola karnego do Petra Schwarza, ale jego uderzenie po dwóch rykoszetach wytraciło moc i zostało z łatwością wyłapane przez Gikiewicza. Widzew był natomiast w pierwszej połowie tylko tłem boiskowych wydarzeń i pomimo zdecydowanej przewagi w posiadaniu piłki i żywiołowego dopingu fanów nie był w stanie zagrozić bramce strzeżonej przez Rafała Leszczyńskiego.
W drugiej połowie postawa gospodarzy się nie zmieniła, a groźniejszy był Śląsk. W 51. minucie bardzo groźny strzał z linii pola karnego oddał Schwarz, jednak skuteczną robinsonadą popisał się Gikiewicz. Widzew grał słabo, ale cały czas mógł wierzyć w poprawę gry. To jednak stała się piekielnie trudne od 64. minucie. Samuel Kozlovsky bezpardonowo zaatakował Ince'a i za swoje zagranie zobaczył czerwoną kartkę, czym jeszcze bardziej osłabił swój zespół. Paradoksalnie gra w 10 tylko zmotywowała Widzew. Ich pressing stał się skuteczniejszy i zmuszali do nim do błędów defensywę Śląska. Tak było m.in. w 78. minucie, kiedy to Leszczyński trafił w głowę Alvareza, co spowodowało okazję dla Cybulskiego - ten jednak zmarnował ją. W końcówce meczu doszło do sporej kontrowersji. Arnau Ortiz wszedł w drybling w obrębie pola karnego po czym runął na ziemię. Arbiter ukarał go żółtą kartką, a powtórki pokazały, że Hiszpan był faulowany. Decyzji nie zmieniła jednak analiza VAR. Ostatecznie bezbramkowy wynik utrzymał się do końca spotkania.
AŁ
Fot.: GRZEGORZ GALASINSKI/POLSKAPRESS/Polska Press/East News