Legia pokazała charakter
Mecz z Lechią długo nie układał się po myśli Legii. Jednak podopieczni Kosty Runjaicia potrafili przełamać złe chwile i w końcówce wydarli zwycięstwo. Duża w tym zasługa Bartosza Kapustki.
Dość niespodziewanie na początku pierwszej części meczu to gdańszczanie byli bardziej aktywni w ataku. Trafili nawet do siatki, lecz Sezonienko, zanim podał do Zwolińskiego faulował bramkarza i sędzia anulował bramkę. Legia ruszyła do ataku dopiero w okolicach kwadransa spotkania. I od razu była blisko trafienia, ponieważ strzał Kapustki odbił się od słupka.
W kolejnej fazie gry to gospodarze byli częściej przy piłce, lecz nie potrafili poważnie zagrozić bramce strzeżonej przez Kuciaka. Dodatkowo musieli być czujni w obronie, ponieważ Lechia starała się odgryzać. Bardzo aktywny był Durmus, lecz trochę brakowało mu wsparcia pozostałych kolegów. Pierwsza część zakończyła się bezbramkowym remisem.
W drugiej części Legia mocno ruszyła do ataku. Warszawianie chcieli szybko strzelić bramkę, lecz jak to zazwyczaj bywa, pośpiech nie jest dobrym doradcą. Co gorsza, dla gospodarzy, nie zachowali czujności w obronie i stracili bramkę. W 57. minucie Kałuziński wyłożył piłkę Zwolińskiemu i było 1:0 dla gości.
Po stracie bramki Legia z jeszcze większym animuszem ruszyła do ataku. Gdańszczanie bardzo długo radzili sobie z ofensywnymi graczami Legii. Aż do 75. minuty, wtedy to z dystansu uderzył Kapustka, piłka odbiła się od poprzeczki, następnie od pleców Kuciaka i wpadł do siatki. W końcowej fazie meczu gospodarze zepchnęli przyjezdnych do obrony i robili wszystko, żeby zdobyć decydujące trafienie. I dopięli swego w 86. minucie. Kuciaka pokonał Yuri Ribeiro, który dobił strzał Kramera. Legia w końcówce nie dała sobie zrobić krzywdy i wygrała 2:1 z Lechią.