
Awans w oparach absurdu
Słaby, wolny, niedokładny, bez ambicji – takimi określeniami można było opisywać Lecha, który tydzień temu przegrał w Islandii. Dzisiaj Kolejorz nie zagrał wielkiego spotkania, ale przez jego większą część wydawało się, że przejdzie dalej. Lechici dzisiaj znowu narobił sobie sporo kłopotów, ale ostatecznie awansowali dalej.
W ostatnim miesiącu przed każdym meczem kibicom Lecha towarzyszy duży stres. Kolejorz gra słabo, z 9 spotkań pod wodzą Johna van den Broma wygrał zaledwie 2. Wpływ na to ma m.in. słaba sytuacja kadrowa, lecz do rewanżu z Vikingurem był już gotowy Antonio Milić, który od razu wystąpił w pierwszym składzie.
Lechici słabo weszli w mecz. Gra nie układała się gospodarzom, znowu dużo było niedokładności. Przez pierwsze półgodziny gry, tylko raz zakotłowało się pod bramką gości, kiedy w jednej akcji gospodarze oddali aż 4 strzały. Dopiero w 32. minucie gospodarze przeprowadzili składną akcję i zakończyła się ona od razu gole. Pereira podał na wolne pole do Velde, Norweg dośrodkował do Ishaka a kapitan Kolejorza wyprowadził gospodarzy na prowadzenie.
Lechici po wyrównaniu stanu dwumeczu ruszyli do kolejnych ataków. Ofensywna gra się opłaciła, W 44. minucie akcja duetu Velde-Pereira zakończyła się skutecznym strzałem Norwega i Kolejorz był na dobrej drodze do awansu do kolejnej fazy eliminacji Ligi Konferencji.
W drugiej części Lechici z każdą minutą grali słabiej. Im bliżej było końcowego gwizdka, tym więcej do powiedzenia mieli goście. Islandczycy ambitnie gonili wynik i w ostatnich 10 minutach meczu mocno się otworzyli. To stworzyło szanse na kontrataki dla Kolejorza. Gospodarze mieli w ostatnich minutach co najmniej 5 czystych sytuacji, ale nie potrafili trafić do siatki. Lech prosił się o kłopoty i się ich doprosił. Islandczycy w 95. minucie wyprowadzili kontrę, do siatki trafił Djuric i o awansie miała zadecydować dogrywka.
Dodatkowy czas lepiej rozpoczęli gospodarze. W 96. minucie do siatki trafił Marchwiński i to Lech był bliżej awansu. Kolejorz w drugiej części dogrywki grał z przewagą jednego zawodnika. W 117. minucie Atlason zagrał ręką w polu karnym i Lech miał rzut karny. Do jedenastki podszedł Sousa, jednak jego strzał obronił bramkarz. Portugalczyk zrehabilitował się 60 sekund później, kiedy wykorzystał podanie Szymczaka i trafił do siatki. Kolejorz wygrał 4-1 i gra dalej. Na Lecha w kolejnej fazie czeka Dudelange.