
Rosa "zapewnił" Legii 1 punkt
Żartobliwie można powiedzieć, że golkiper Motoru Lublin starał się jak mógł, jednak nie udało mu się dać Legii 3 punktów. Pomimo jego dwóch błędów bramkowych Wojskowi zaledwie zremisowali z gospodarzami. Postawa Kacpra Rosy w tym meczu jest szeroko komentowana i z pewnością znajdzie się w zestawieniu najgorszych indywidualnych występów w historii Ekstraklasy.
Pierwsza trafienie tego meczu miało miejsce w 10. minucie meczu i już ten gol padł w kuriozalnych okolicznościach. Kacper Rosa wyszedł z bramki, by przejać prostopadłą piłkę i uprzedził tym zagraniem Marca Guala. Golkiper był przekonany, że Hiszpan był na spalonym, a grę musi wznowić z rzutu wolnego - od razu wyrzucił więc uprzednio złapaną piłkę przed siebie. Żadnego gwizdka nie było, co skrzętnie wykorzystał napastnik Legii, pakując bezpańską futbolówkę do pustej siatki. Wyrównujący gol padł jeszcze przed przerwą. Bradly Van Hoeven otrzymał świetną wrzutkę w pole karne od Filipa Wójcika i skutecznym uderzeniem głową strzelił bramkę numer 2 w tym sezonie. Kolejną okazję miał chwilę później, ale w sytuacji sam na sam z Kovaceviciem trafił w poprzeczkę.
Motor na drugą połowę wyszedł w bojowych nastrojach, ale w swoich barwach miał jednego sabotażystę. Kacper Rosa, bo o nim mowa, po raz drugi popełnił kompromitujący błąd w 55. minucie. Wyszedł on z bramki, by wyłapać niegroźne dośrodkowanie Steve’a Kapuadiego. Piłka jednak wypadła mu z rąk, spadła prosto pod nogi Kacpra Chodyny, a ten podobnie jak Gual - strzelił do pustej bramki. Motor nie podłamał się jednak postawą swojego bramkarza i udowodnił, że nawet grając w 10 na 12 mogą strzelać bramki. W 55. minucie z rzutu wolnego dobrą wrzutkę posłał Bartosz Wolski, a głową na trafienie zamienił je totalnie niekryty Samuel Mraz.
Niedługo trzeba było czekać też na odpowiedź Legii. W 71. minucie w polu karnym Motoru przy próbie strzału skiksował Rafał Augustyniak, piłka spadła pod nogi Morishity, a ten już nie pomylił się i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Tego jednak nie udało się utrzymać do końca, bo w 10-tej doliczonej minucie błąd podczas piąstkowania popełnił Kovacević, a sędzia wskazał na rzut karny. Uderzenie z jedenastki Bośniak wybronił, ale wobec dobitki Mraza był już bez szans.
AŁ
Fot.: Artur Barbarowski/East News