
Legia o włos od kompromitacji
Legia wróciła do europejskich pucharach po rocznej przerwie. Warszawianie byli zdecydowanymi faworytami starcia z Ordabasy Szymkent. W Kazachstanie byli bliscy kompromitacji, lecz ostatecznie zremisowali 2:2.
Po wygranej 3:0 z ŁKS-em na inaugurację ligi, warszawianie mogli w pełni się skupić na starciu w Kazachstanie. Legia przełożyła nawet kolejny mecz w Ekstraklasie, ze względu na daleką podróż do Szymkentu. Przed meczem więcej niż o formie rywali drużyny z Łazienkowskiej, mówiło się o upałach panujących w mieście niedaleko granicy kazachsko-uzbeckiej.
W tym zapowiedziach było dużo prawdy, gdyż w ciągu dnia temperatura w Szymkencie sięgała około 40°C, w chwili rozpoczęcia meczu termometry wskazywały 34°C. Upał dawał się we znaki warszawianom, którzy od pierwszych minut sprawiali wrażenie lepszych piłkarsko. Jednak co z tego, skoro podopieczni Runjaicia w 13. minucie popełnili fatalne błędy, które wykorzystał Sadovski. Piłkarz gospodarzy najpierw wyprzedził Pankova, później przelobował Tobiasza i było 1:0. Legia po stracie bramki próbowała szybko wyrównać, lecz próby Jędrzejczyka i Guala były nieskuteczne i goście przegrywali do przerwy.
Początek drugiej połowy również fatalnie rozpoczął się dla warszawian. W 48. minucie obrońcy Legii nie upilnowali Mbodja, który główą trafił do siatki. Gracze z Łazienkowskiej musieli więc mocno się natrudzić, żeby uniknąć kompromitacji. Nadzieję na dobry wynik dał w 63. minucie Pekhart, który wykorzystał podanie Guala. Legia poszła za ciosem i w 86. minucie do siatki trafił Kramer. Słoweniec jeszcze w doliczonym czasie gry mógł strzelić zwycięską bramkę, lecz bramkarz obronił jego strzał. Warszawianie ostatecznie zremisowali 2:2 w Szymkencie i o awansie zadecyduje rewanż za tydzień w Warszawie.