
Podwójna zdobycz Śląska
Aktualna kolejka Ekstraklasy ułożyła się tak, że faworyci do czołowych miejsc grają z beniaminkami. Wczoraj swoje zadanie wykonały Pogoń i Lech. Śląsk nie chciał być gorszy i ostatecznie, po golu w ostatniej minucie, wygrał z drużyną z Łodzi.
Śląsk był zdecydowanym faworytem meczu z ŁKS-em. Piotr Stokowiec zanotował twarde lądowanie w Łodzi i szuka sposobów na to, żeby odmienić grę beniaminka. Dzisiaj zdecydował się na śmiały ruch i na ławce rezerwowych pozostawił Aleksandra Bobka – jednego z najlepszych bramkarzy w Ekstraklasie. Zamiast niego od pierwszej minuty zagrał Dawid Arndt.
Już od pierwszych minut grę prowadzili gospodarze, lecz na pierwszą akcję bramkową trzeba było poczekać do 12. minuty. Jednak od razu przyniosła ona efekt w postaci trafienia dla drużyny Jacka Magiery. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzał Matsenko, Arndt sparował to uderzenie na słupek, jednak przy dobitce Exposito był bez szans. Szybko zdobyta bramka delikatnie uśpiła gospodarzy, jednak do przerwy utrzymał się wynik 1:0.
W przerwie władze Śląska przygotowały miłą niespodziankę dla swoich kibiców. Otóż ich drużyna została dodatkowo wzmocniona. Na murawie pojawił się Patryk Klimala, który został przedstawiony jako nowy gracz drużyny z Wrocławia. Napastnik podpisał kontrakt do końca czerwca 2027, jednak na razie nie może grać w Ekstraklasie. Śląsk zamierza się zwrócic do FIFA z prośbą o możliwość zarejestrowania gracza wcześniej niż przed rundą wiosenną.
Nieco w cieniu wydarzeń z przerwy rozpoczęła się druga połowa. Początek tej części meczu był spokojny, jednak wraz z upływem czasu coraz więcej do powiedzenia mieli goście. Gospodarze grali ekonomicznie i to obróciło się przeciwko nim. W 78. minucie po składnej akcji Dankowski dośrodkował wzdłuż linii końcowej, podanie trafiło do Juricia, który pokonał bramkarza Śląska.
Po dość niespodziewanej stracie bramki gospodarze ruszyli do ataku. Jednak długo ich próby nie przynosiły skutku. Dopiero w ostatniej minucie doliczonego czasu gry uderzeniem zza pola karnego popisał się Samiec-Talar i skutecznym uderzeniem zapewnił Śląskowi trzy oczka i powrót na fotel lidera Ekstraklasy.