
Sobota na Mundialu: Faworyci dali radę, chociaż łatwo nie mieli
Pierwszy dzień fazy pucharowej nie przyniósł sensacji. Wygląda na to, że główni faworyci zaczęli grę na poważnie. Dzisiaj na wysokości zadania stanęli Holendrzy i Argentyńczycy. A już jutro do gry wracają biało-czerwoni.
1/8 finału na Mundialu rozpoczęła się od starcia Holendrów z Amerykanami. Wyraźnym faworytem była drużyna z Europy, która już w 10. minucie objęła prowadzenie po strzale Depaya. Oranje mieli wyraźną kontrolę nad meczem, przez co nie było to wybitne widowisko. Przed przerwą do siatki trafił jeszcze Blind i wydawało się, że kwestia awansu jest rozstrzygnięta.
Dwubramkowe prowadzenie Holendrów utrzymało się aż do 76. minuty. Wtedy to dość przypadkowym, ale pięknym trafieniem popisał się Wright i było już tylko 2:1. Oranje jednak nie dali się już więcej zaskoczyć, dołożyli jeszcze jedno trafienie i zasłużenie wygrali 3:1.
W drugim meczu 1/8 finału Argentyna zmierzyła się z Australią. Albicelestes mimo przewagi w pierwszej części dopiero w 35 minucie wyszli na prowadzenie, za sprawą gola Messiego. Na początku drugiej połowy swoje trafienie dołożył Alvarez, który wykorzystał błąd bramkarza Australijczyków i wydawało się, że nic złego nie może się stać drużynie z Ameryki Południowej. Jednak gracze z Antypodów dość przypadkowo strzelili bramkę i Albicelstes do końca drżeli o wynik. Udało im się jednak dowieźć do końca prowadzenie 2:1 i w ćwierćfinale zagrają z Holandią. To spotkanie poprowadził Szymon Marciniak, który dobrze wywiązał się ze swojej roli.
A jeśli chodzi o biało-czerwonych to w spokoju przygotowują się do jutrzejszego meczu z Francją. Czesław Michniewicz był bardzo spokojny na przedmeczowej konferencji prasowej. Przyznał, że spotkanie w 1/8 finału będzie zupełnie inne niż starcia w grupie. Selekcjoner przyznał też, że jego gracze muszą wywierać presję na Francuzach, żeby Ci popełniali błędy. Gdy tak będzie to okazje strzeleckie powinny się pojawić.