Spacerku nie było, Lech musiał się namęczyć z Zagłębiem
Piorunujący początek nie wystarczył. Zagłębie Lubin mocno postawiło się Lechowi i lider Ekstraklasy do końca drżał o wynik meczu.
Lechici rozpoczęli spotkanie z Zagłębiem od mocnego uderzenia. Już 180 sekund po pierwszym gwizdku dogodną okazję do zdobycia bramki miał Salamon, ale jego strzał obronił Dominik Hładun. To, co nie udało się jednemu stoperowi, powiodło się drugiemu. Z rzutu rożnego dośrodkował Douglas a skutecznym uderzeniem głową popisał się Antonio Milić. Na chwilę przed upływem kwadransa meczu Lechici prowadzili już 2-0. Na bramkę strzelał Amaral, piłkę odbił jeszcze obrońca gospodarzy Kruk i ta wpadła do siatki.
Goście nie zwalniali tempa. W 24. minucie bliski trafienia był Ba Loua, ale piłka odbiła się tylko od poprzeczki. W końcówce pierwszej części jeszcze raz obramowanie uratowało Miedziowych przed stratą bramki. Bardzo niepewnie interweniował Kruk i futbolówka odbiła się od słupka.
Druga część meczu rozpoczęła się od niespodziewanej bramki dla lubinian. Przy dośrodkowaniu z rzutu różnego najlepiej zachował się Kruk i skierował piłkę do siatki. Lechici bardzo szybko odpowiedzieli, w 53. minucie Ba Loua kapitalnie podał do Kamińskiego, a młodemu Polakowi pozostało tylko dopełnić formalności. Wydawało się, że bramka na 3-1 uspokoiła mecz - nic bardziej mylnego. W swoim polu karnym fatalnie zachowali się goście i dali Simicowi strzelić bramkę kontaktową.
Lubinianie ambitnie starali się zdobyć wyrównujące trafienie. Skupienie się na ofensywie przez gości, dało więcej miejsca i szanse do kontrataków poznaniakom. Już w 80. minucie powinno być po meczu, ale Ishak zmarnował sytuację i nadal było 3-2 dla Lecha. W końcówce Kolejorz przesunął ciężar gry pod bramkę gospodarzy i dzięki temu dowiózł do końca korzystny rezultat. Dla lubinian to kolejna porażka najprawdopodobniej był to ostatni mecz Dariusza Żurawia na ławce trenerskiej Zagłębia.
