2019-07-31
Sytuacja K.S. Ruch Chorzów jest fatalna i wydaje się, że tylko cud mógłby zapobiec upadłości klubu, który na stałe zapisał się na kartach historii polskiego futbolu jako 14-krotny mistrz kraju. W tej chwili trwają próby ratowania klubowej spółki, ale nie wierzą już w nie nawet pracownicy Ruchu. - Jednych to zmartwi, innych ucieszy: Koniec już blisko... - tak obecną sytuację w mediach społecznościowych skomentował rzecznik prasowy klubu, Tomasz Ferens. Jego zdaniem nie ma takich pieniędzy, które byłyby w stanie uratować spółkę. Broni nie składa jednak wiceprezes zarządu Marcin Waszczuk, który błaga sympatyków Ruchu o pomoc. - Zapraszam do współpracy na rzecz uratowania Niebieskiej Legendy w atmosferze prawdy, konstruktywnej pracy i budowania zaufania na nowo. - napisał w swoim najnowszym oświadczeniu.
Kibice ani myślą jednak znowu uwierzyć skompromitowanym władzom. Żądają oni ogłoszenie upadłości dawnego Ruchu, umożliwiając tym samym skupienie się tylko i wyłącznie na budowaniu klubu na nowych fundamentach. Jak zapowiedzieli już jakiś czas temu, całe swoje wsparcie oddają teraz UKS-owi Ruch Chorzów, który rozpoczyna sportową rywalizację od B-klasy tj. najniższego szczebla rozgrywkowego w Polsce. Niebiescy już mobilizują się na pierwszy mecz UKS-u w Pucharze Polski pod egidą katowickiego podokręgu. - Wyraźmy głośno nasz sprzeciw na to co się dzieje wszyscy razem, ubrani w niebieskie koszulki i z szalikami w ręce! - piszą kibice na swojej stronie internetowej. W ich opinii wszystkie działania władz starego Ruchu to tylko doraźne zabiegi, mające na celu przykrycie fatalnej sytuacji i nastrojów, jakie panują wśród akcjonariuszy klubu. Relacje na linii kibice - zarząd K.S. Ruch Chorzów są tragiczne i nie zapowiada się, aby w najbliższym czasie miały się poprawić.
