2025-02-08
Minuty zabrakło piłkarzom Śląska do zainkasowania kompletu punktów w starciu z Radomiakiem. Gospodarze wyrównali w ostatniej akcji meczu.
Starcie dwóch drużyn z dużymi problemami - tak zapowiadany był pojedynek obu ekip. Radomiak fatalnie rozpoczął ten rok, a na Śląskowi widmo spadku zagląda coraz bardziej łakomie. Tym bardziej obu ekipom zależało, by w tym spotkaniu zdobyć komplet oczek.
Zdecydowanie lepiej na początku meczu wyglądali goście, którzy już w 10. minucie objęli prowadzenie. Paulo Henrique łokciem w pojedynku powietrznym zaatakował Piotra Samca-Talara, a sędzia błyskawicznie przerwał grę i wskazał na wapno. Z jedenastki nie pomylił się Petr Schwarz, a kibice Śląska mogli mieć nadzieję, że to ten mecz przełamie serię bez zwycięstwa. Tym bardziej, że zawodnicy obu ekip mieli problemy z tworzeniem sobie sytuacji na zdobycie gola. Najlepszą miał Bruno Jardao, ale fatalnie spudłował.
Druga połowa długo nie zmieniła sytuacji. Pomimo roszad personalnych i nacisków Radomiaka, wynik się nie zmieniał. Impas trwał do doliczonego czasu gry, kiedy to Śląsk był już chyba myślami w szatni. Do dalekiego wrzutu z autu Henrique w pole karne skakało kilku zawodników gości, każdy z nich jednak nie trafił w futbolówkę. Ta spadła pod nogi Michała Kaputa, który kierunkowym przyjęciem ustawił ją do strzału, a następnie pomiędzy trzema blokującymi obrońcami wyrównał stan meczu i zapewnił swojej drużynie punkt.
AŁ
Fot.: Mateusz Birecki/REPORTER