2021-11-20
Mecz na dole tabeli nie był wielkim widowiskiem. Płocczanie zagrali bardzo pragmatycznie, wykorzystali błędy gospodarzy i odnieśli wyjazdowe zwycięstwo.
W sobotnie wczesne popołudnie zmierzyła się najsłabiej grająca drużyna na własnym stadionie, czyli Warta Poznań z Wisłą Płock, która w tym sezonie nie zdobyła jeszcze ani jednego punktu na wyjeździe, notując 7 porażek. Gospodarze do meczu przystępowali pod wodzą nowego trenera - Dawida Szulczka.
Mecz, zgodnie z przewidywaniami, nie stał na wysokim poziomie. Na pierwszy celny strzał trzeba było poczekać aż do 20. minuty. Wtedy próbował uderzać Kiełb, ta próba nie była w stanie zagrozić bramce Wisły. Przed końcem pierwszej połowy groźnie uderzał Kopczyński, jego strzał w ostatniej chwili obronił golkiper płocczan. Goście w pierwszej części przeprowadzili jedną groźną akcję i to od razu skuteczną. W doliczonym czasie gry płasko w pole karne piłkę wrzucił Tomasik, dopadł do niej Cielemęcki i precyzyjnym uderzeniem wyprowadził Wisłę na prowadzenie.
Początek pierwszej połowy zdecydowanie należał do gospodarzy. Warciarzom brakowało jednak skuteczności i odrobiny szczęścia do wyrównania wyniku. Najbliżej tego byli w 48. minucie, ale strzał Kuzimskiego odbił się tylko od słupka. Niestety dla drużyny z Poznania w 64. minucie, po raz koleny stracili głupią bramkę. Tym razem błąd popełnił bramkarz - Adrian Lis, który chciał przelobować piłkarza z Płocka. Zrobił to na tyle nieudolnie, że futbolówka trafiła do Vallo, który podał do Sekulskiego, a ten nie miał problemu z trafieniem do siatki.
Warciarze do końca spotkania starali się zdobyć bramkę, ale udało im się tylko zdobyć jedną bramkę, za sprawą samobójczego trafienia Rasaka. Ten wynik sprawia, że Wisła Płock przerwała swoją fatalną passę i odniosła pierwsze w tym sezonie zwycięstwo na wyjeździe.