2019-08-01
Koniec marzeń kibiców Lechii Gdańsk o fazie grupowej Ligi Europy. W II rundzie eliminacji lepszy okazał się zespół Broendby IF, który wygrał w czwartek rewanż na własnym stadionie 4:1. Mimo wysokiej porażki w drugim meczu podopieczni Piotra Stokowca byli bardzo blisko wyeliminowania faworyzowanych rywali, ale ostatecznie to drużyna z Danii wygrała cały dwumecz, przez co Biało-Zieloni podzielili los mistrzów Polski z Piasta Gliwice. Gdańszczanie zaprezentowali się jednak o wiele lepiej, doprowadzając do dogrywki i dostarczając widzom wielkich emocji.
Od samego początku inicjatywę przejęli gospodarze, wyraźnie podrażnieni porażką 1:2 w meczu na stadionie w Gdańsku. Zawodnicy Broendby od pierwszej minuty zakładali bardzo wysoki pressing na obrońcach Lechii, skutecznie utrudniając im rozgrywanie akcji od tyłu. Dzięki temu przez dłuższy czas gospodarze zadomowili się w polu karnym Biało-Zielonych, stwarzając zagrożenie zarówno z gry, jak i z rzutów rożnych. I właśnie po rzucie rożnym Broendby objęło prowadzenie. W 15. minucie dośrodkowanie z narożnika boiska wykorzystał Paulus Arajuuri, były gracz Lecha Poznań. Lechia nie zamierzała się jednak poddawać i stracona bramka wcale nie podcięła skrzydeł zdobywcom Superpucharu Polski 2019. Gdańszczanie odważnie atakowali, przez co mecz stał się prawdziwym piłkarskim widowiskiem, bo oba zespoły prezentowały ofensywną grę na naprawdę wysokim poziomie. Cały czas przeważała co prawda ekipa z Danii, ale polski zespół postawił faworytom twarde warunki, momentami poważnie zagrażając ich bramce. Do przerwy wynik nie uległ jednak zmianie. Po przerwie goście z Polski bardzo szybko stworzyli sobie dwie dogodne sytuacje do wyrównania, w których było wszystko z wyjatkiem skutecznego wykończenia. Brak skuteczności zemścił się w 53. minucie, kiedy prowadzenie Broendby podwyższył znany wszystkim polskim kibicom Kamil Wilczek. Lechia przegrywała już 0:2, ale gol dawał jej dogrywkę. Na bramkę kontaktową się jednak nie zanosiło, bo zdecydowanie bliżej kolejnych byli gospodarze. W przeciągu kilku minut stworzyli sobie kilka bardzo groźnych okazji, ale żadnej nie wykorzystali. To był trudny fragment spotkania dla Biało-Zielonych, który mimo to zakończył się bardzo szczęśliwie. W 67. minucie Flavio Paixao strzelił głową bramkę na 1:2, dając Lechii nadzieję na awans. W tym momencie jeden gol dzielił oba zespoły od III rundy eliminacji Ligi Europy. Kibice byli świadkami wielu pięknych akcji po obu stronach boiska, ale w regulaminowym czasie gry więcej bramek już nie padło. Przyszedł zatem czas na dogrywkę, którą Lechiści zaczęli dobrze, ale znowu gola strzelili gospodarze. W 95. minucie do siatki gości trafił Jesper Lindstroem. Mimo wszystko nadal jeden gol dzielił Lechię od upragnionego awansu, ponieważ zdobywając bramkę wyjazdową po raz drugi, miałaby ich więcej od rywali. Gdańszczanie odważnie walczyli przez całą dogrywkę, ale nie udało im się strzelić decydującego o awansie gola. Na dodatek w samej końcówce spotkania gola na 4:1 po szybkim kontrataku znowu strzelił Lindstroem, zaciemniając nieco obraz całego dwumeczu, który był zaskakująco wyrównany, biorąc pod uwagę różnicę klas pomiędzy obydwoma zespołami. Mimo klęski trzeba pochwalić Biało-Zielonych za walkę. Wstydu nie było!
Na trybunach stadionu gospodarzy zgromadziła się kilkusetosobowa grupa kibiców Lechii, bardzo mocno wspierająca piłkarzy przez całe spotkanie. Nie zabrakło głośnego dopingu, biało-czerwonego transparentu z hasłem: "Bóg Honor Ojczyzna" oraz pokazu pirotechnicznego. Sympatycy Biało-Zielonych nie przynieśli wstydu, znakomicie prezentując się na trybunach. Atmosferę godną europejskich pucharów.
Broendby IF - Lechia Gdańsk 4:11:0 Paulus Arajuuri 15'
2:0 Kamil Wilczek 53'
2:1 Flavio Paixao 67'
3:1 Jasper Lindstroem 94'
4:1 Jasper Lindstroem 118'