2023-04-16
Raków Częstochowa jest i blisko i daleko mistrzostwa Polski. Blisko, bo jest liderem z bezpieczną przewagą nad Legią. Daleko, bo gra lidera nie zachwyca i każda porażka może rodzić wątpliwości w głowach piłkarzy. Ci dzisiaj jednak stanęli na wysokości zadania i wykonali kolejny krok do zdobycia tytułu.
Porażka z Legią w Warszawie, wymęczona wygrana w Pucharze Polski z Górnikiem Łęczna i remis z Radomiakiem – ostatnie występy Rakowa były dalekie od idealnych. Przełamaniem miał być mecz z Widzewem, który aktualnie nie przypomina drużyny z jesieni. Łodzianie wiosną wygrali zaledwie jedno spotkanie i trudno było oczekiwać, że w Częstochowie osiągną korzystny wynik.
Szczególnie że mecz nie układał się po ich myśli już od pierwszych chwil. W 8. minucie Hanousek uderzył w polu karnym Petraska i sędzia po analizie powtórki podyktował rzut karny. Jedenastkę pewnie wykorzystał Ivi Lopez i było 1:0 dla gospodarzy. Dla Hiszpana była to już 10. bramka w Ekstraklasie, lecz w dzisiejszym meczu już nie powiększył swojego dorobku, gdyż w 20. minucie zszedł z boiska z kontuzją. W dalszej części pierwszej połowy Widzew kilkukrotnie groźnie atakował, lecz Vladan Kovecvić nie dał się zaskoczyć i lider Ekstraklasy utrzymał prowadzenie do przerwy.
W drugiej części gracze Papszuna starali się pilnować wyniku. Częstochowianie mieli korzystny rezultat dla siebie i wydawało się, że kontrolują przebieg starcia. Na kwadrans przed końcem powinno być już po meczu, lecz Petrasek spudłował w dobrej sytuacji. To sprawiło, że gospodarze do końca musieli drżeć o wynik. W doliczonym czasie gry z rzutu wolnego do siatki trafił Fran Tudor i Raków wygrał 2:0. Częstochowianie mogą więc w spokoju czekać na to, co Legia zrobi w meczu z Lechem.
