2016-06-07
W pogrzebie 33-letniego Rafała „Kaczego” Kocielskiego, tragicznie zmarłego fanatyka Stali Stalowa Wola, wzięło udział ponad dwa tysiące kibiców.
Znajomi Rafała przyszli na pogrzeb z flagą, na której był wizerunek twarzy zmarłego i napis „Czym ty jesteś, ja byłem, czym ja jestem, ty będziesz” (takie samo hasło znajduje się na nagrobku upamiętniającym Greków poległych w bitwie pod Cheroneą w 338 r p.n.e.) oraz drugi napis „Honor nie pozwala mi nie wyjść” (ostatnie słowa, jakie wypowiedział Rafał).
- Po ludzku trudno pogodzić się z odejściem kogoś bliskiego. Ale wierzymy, że śmierć jest drogą do Boga, bo zrodzeni jesteśmy do życia wiecznego. Po śmierci stajemy przed Bogiem z tym, co uzbieraliśmy za życia, z dobrymi uczynkami, z miłością, którą dawaliśmy innym, z modlitwą, jaką ofiarowaliśmy za innych. Ewangelia zachęca do czuwania, bo nie znamy dnia ani godziny, kiedy śmierć nadejdzie jak złodziej. Ze słabej gliny zostaliśmy stworzeni. Ale człowiek wierzący idzie przez życie mając oczy zwrócone ku Bogu, w życiu mamy sobie zasłużyć na niebo. Każdy pogrzeb przypomina, że nasze życie na ziemi zakończy się, ale to także zachęta do życia według wiary - mówił podczas nabożeństwa proboszcz Krzysztof Kida.
Dalej kapłan mówił: - Rafał kochał życie, był wiernym kibicem swojego klubu, zapamiętamy wszelkie dobro, jakie dawał. Teraz możemy mu to wynagrodzić modlitwą. Trzeba też zadbać o to, aby jego rodzina w tych trudnych chwilach nie była sama, aby ten krzyż, który przyszedł im dźwigać, był choć trochę lżejszy. Prośmy Boga o dar miłosierdzia, aby kiedy skończy się nasze życie, Rafał wyszedł nam naprzeciw w niebie.
Po zakończeniu nabożeństwa kondukt żałobników w milczeniu przeszedł do grobu położonego na skraju cmentarza w Stalowej Woli.
"Zanim jego ciało w trumnie zostało złożone w grobowcu, trębacz zagrał „Ciszę”, a kibice zapalili kolorowe flary. Miejsce pogrzebu spowił dym, a na żałobników spadł popiół. Grób pokryły dziesiątki wieńców z żywymi kwiatami, zapłonęły znicze" - relacjonuje Kurier Lubelski.