2016-04-11
Po śmierci 34-letniego Pawła Klima, kibica Jagiellonii skatowanego przez policję podczas interwencji na ulicy Barszczańskiej, setki ludzi wyszły na ulice Białegostoku. Spontaniczny marsz zainicjowany przez kibiców przemienił się w bójkę z policją. W ruch poszły butelki i kamienie.
"Sąsiedzi Pawła zorganizowali marsz w kierunku III komisariatu policji w Białymstoku. Chcieli wyrazić w tej sposób swój sprzeciw do policyjnej interwencji, po której zmarł kibic Jagiellonii Paweł Klim. Żądali też wyjaśnień okoliczności śmierci 34-latka. Pokojowa manifestacja zamieniła się jednak w regularną bójkę" - czytamy w serwisie fakt.pl.
Uczestnicy marszu zebrali się około godziny 17 w sobotę i wspólnie ruszyli w kierunku komisariatu. Po dotarciu na miejsce domagali się spotkania z rzecznikiem prasowym policji. Do rozmowy jednak nie doszło, a w kierunku budynku i otaczających manifestantów funkcjonariuszy zaczęły lecieć różne przedmioty - jajka, kamienie, butelki. Po kilku chwilach zamieszki przerodziły się w regularną bitwę.
Policja dość szybko opanowała sytuację - na miejscu pojawiła się armatka wodna i funkcjonariusze z bronią gładkolufową, która nie została jednak użyta. Zatrzymano kilkunastu protestujących.
Przypomnijmy, że protest dotyczył tragicznych wydarzeń, do których doszło w sobotę w Białymstoku. Po interwencji policji chory na schizofrenię 34-latek zmarł w szpitalu. Najpierw karetkę, a następnie funkcjonariuszy policji wezwała jego konkubina, bo był agresywny. Przyjazd policji zaostrzył jego zachowanie. Mundurowi starali się go nieudolnie obezwładnić, a gdy stracił oddech, ratownicy medyczni podjęli próby reanimacji. Po przewiezieniu do szpitala mężczyzna zmarł.
Policjanci, którzy podjęli fatalną interwencję dotychczas nie zostali zawieszeni w czynnościach służbowych. Sprawę ma zbadać prokuratura.
