
więc pytanie z całkiem innej beczki.
Bronisław Nissenbaum, pierwszy prezes klubu kibica Legii, pochowany na cmentarzu żydowskim przy Okopowej.

Czy na jakichś legijnych stronach jest jego biogram? Czy Legia odwiedza jego grób?
Moderatorzy: LechiaCHWM, Zorientowany
Szukajcie dalej :)Ważnym wydarzeniem było także powstanie pierwszego Klubu Kibica Legii, który w pierwszym roku działalności liczył 120 osób. Ówczesnego "koła" nie można jednak traktować na tej samej zasadzie co np. obecne Stowarzyszenia Kibiców, bowiem było o wiele bardziej uzależnione od klubu. Zresztą klub kibica powstał właśnie dzięki gestowi klubowych działaczy. Początkowo kibice na łamach Przeglądu Sportowego apelowali do władz klubu o utworzenie Koła Kibiców Legii, pisano także listy do klubu. W końcu, 18 sierpnia 1958 roku doszło do zebrania z inicjatywy zarządu WKS Legia w kawiarni "Markietanka".
"Trzydziestojednoosobowa grupa entuzjastów powołała do życia Koło Sympatyków WKS Legia" - informował klub w pierwszym rocznym sprawozdaniu. To wydarzenie nie przeszło także bez echa w prasie. "I Legia ma Klub Kibiców. Sala Klubu Oficerskiego przy Al. I Armii była zapełniona prawie do ostatniego miejsca. Przyszli tu i starsi panowie, którzy pamiętają Martynę, Gałeckiego i Wodarza. Zjawili się też najmłodsi, ale również zapaleni miłośnicy piłki nożnej. Przybyło także kilka przedstawicielek płci pięknej, które zgodnie twierdzą, że piłkarze Legii to przede wszystkim... przystojni chłopcy. Było to zebranie organizacyjne Koła Sympatyków WKS Legia. Koło współpracując z Zarządami poszczególnych sekcji będzie pomagać w przeprowadzaniu imprez, no i będzie organizować zbiorowy doping na trybunach. Wycieczki na mecze są chyba najatrakcyjniejszym punktem programu działalności koła" - pisał 29 sierpnia 1958 roku Express Wieczorny.
I drugi post sprzed tygodnia:Prawda jest taka że tzw. GTW w waszym wyobrażeniu to ma w tej chwili tyle do gadania co cała reszta. Ster wrócił w końcu w ręce starszych.
Trzymacie się znów z brudasami za rączki czy nie?A ja przypominam, że Żuromin to jedyne większe miasto na Mazowszu, gdzie jest sporo ludzi sympatyzujących z Polonią i można taki mecz traktować w kategoriach meczów "przyjacielskich".
Za rok, jak będzie na meczach po 200 osób, wyciągniesz argument "a bo na derbach rok temu było 2500"?
Mecz meczowi nierówny. Uprawianie niskopoziomowej polityki na trybunach ma znaczenie. Inaczej nie otrzymałbyś komunikatu od B., że nie zgadza się na eliminowanie ze stadionu ludzi tylko z powodu przekonań politycznych.
Ale ja to - m.in. w tym temacie - już zrobiłem w oparciu o materiały ze sportowej prasy z tamtych lat. Mam to zrobić jeszcze raz? :)kłamstwo o miażdżącej dominacji Polonii przed wojną w Warszawie wreszcie wyśmiać.
Nie Foxx nie, ale zrozum nie mieliśmy do tej pory tak dokładnych danych jak podaje historyk J.Goksiński!Foxx pisze:Ale ja to - m.in. w tym temacie - już zrobiłem w oparciu o materiały ze sportowej prasy z tamtych lat. Mam to zrobić jeszcze raz? :)kłamstwo o miażdżącej dominacji Polonii przed wojną w Warszawie wreszcie wyśmiać.
Czyli w 1958 roku powstaje Koło Kibica CWKS - do klubu zgłasza się "trzydziestojednoosobowa grupa entuzjastów" i przystaje na odgórnie narzuconą prezesurę komunistycznego aparatczyka żydowskiego pochodzenia. Piękne korzenie "czynnego kibicowania Legii" :))Foxx pisze:Nie mamy "dzisiejszych potrzeb". Gość jako należący do jednej z najbardziej znanych żydowskich rodzin w Warszawie, uczestniczył w tworze organizowanym przez klub. W kontekście czynnego kibicowania Legii znany jest dokładnie z tego, co jest w tych linkach, czyli z niczego.
Całość: http://zyleta.info/?p=1330Na początku można zadać pytanie, kiedy tak naprawdę na Legii pojawili się pierwsi kibice, to znaczy ludzie, dla których klub nie był obojętny, interesowały ich jego codzienne poczynania i sprawy bieżące. Okazuje się, że własnych zaczątków nie znajdziemy wśród publiczności pierwszych meczów po powstaniu ligi z prawdziwego zdarzenia, czy pierwszych spotkań po przeprowadzce do Warszawy. Otóż należy ich szukać w okresie, kiedy zakładano klub. Proces powstawania Legii najlepiej opisał jej współzałożyciel i pomysłodawca nazwy – Stanisław Mielech. W książce „Sportowe sprawy i sprawki”, której jest autorem czytamy: „W kwietniu 1916 r. w budynku sztabówki zebrali się wszyscy piłkarze i ich kibice na ‚walnym zgromadzeniu’, którego celem było założenie klubu”. Z tekstu jasno wynika, że kibice zdefiniowani przeze mnie kilka zdań wcześniej mieli swój czynny udział przy zakładaniu klubu, ale również w późniejszej jego organizacji. W księdze pamiątkowej wydanej z okazji 50-lecia klubu czytamy: „Zaopatrzenie w sprzęt sportowy nie natrafiało na większe trudności. Z pomocą przyszli sympatycy i kibice. Cenne usługi przy zdobywaniu i przechowywaniu oraz przewożeniu sprzętu oddawali sympatycy: sierż. Cebula-Konecki, Mieczysław Piekarczyk i Zygmunt Piekarski. Do wyekwipowania piłkarzy przyczyniła się także ofiarność społeczeństwa i rodzin piłkarzy. (…) Wspólnym wysiłkiem zawodników Legii i ich sympatyków zbudowano boisko sportowe (…) Tak oto przy wspólnym wysiłku zawodników, kibiców i sympatyków powstała drużyna sportowa Legia, która w przyszłości odegra tak dużą rolę w rozwoju sportu w Wojsku Polskim.” Ciekawe wydaje się oddzielenie sympatyków i kibiców, w miejscu, w którym, są wymienione nazwiska trzech sympatyków przy jednym z nich zauważamy stopień, najprawdopodobniej więc w grono sympatyków wpisano ludzi związanych z legionami, w przeciwieństwie do grupy zwanej kibicami.
Legia z okresu „legionowego” grająca w lasach miała swoją publikę, i co najlepsze, nie była wobec niej obojętna. Wracając do publikacji „Sportowe sprawy i sprawki”: „Realizując nasze zamiary rozejrzeliśmy się za boiskiem. Znaleźliśmy w pobliżu kwater polanę, której wymiary odpowiadały wymiarom boiska. Zniwelowaliśmy jej nawierzchnię, zbudowanie bramek i ławek dla wygody publiczności, bo i o niej pamiętaliśmy nie nastręczało nam trudności”. W okresie pobytu nad Styrem Legii „legionowej”, zapisał się w historii jeden incydent: „Raz zdarzyło się, że w czasie meczu nadleciał nieprzyjacielski lotnik. Sędzia mecz przerwał, publiczność przezornie skoczyła do lasu, ale lotnik po kilku okrążeniach boiska odleciał nie rzucając bomb”. Metoda wypełnienia wyżej wymienionych ławek ludźmi była dosyć prosta, bardzo skuteczna także we współczesnych realiach. „O meczach w Legionowie [nie chodzi tu o podwarszawską miejscowość - przyp. Snopek] zawiadamiano ‚publiczność’ barwnymi afiszami i malowanymi przez klubowych malarzy Stojka i Czermańskiego, zaś nasze ‚druki’ z kompanii łączności nadawały do pułków na froncie komunikaty, że ’dziś będzie grał Poznański’. To wystarczało, by zapełnić trybuny. Magnes nazwiska Poznańskiego działał nieodparcie”. Wówczas Legia przyciągała widzów praktycznie wszędzie, także po przeprowadzce i zakotwiczeniu w Warszawie – jak wspomniał Mielech miała to być stała siedziba klubu - pierwszy mecz Polonią rozegrany 29 kwietnia 1917 r. na boisku Agrykoli ściągnął bardzo wielu warszawiaków, chcących zobaczyć na własne oczy drużynę żołnierzy Legionów Polskich.
Całość: http://zyleta.info/?p=1746Podczas meczów Legii publiczność głośno manifestowała swoje uwielbienie dla piłkarzy Legii, którzy mogli liczyć na ciepłe przyjęcie i wsparcie z jej strony: „Bezpośrednio po pierwszym meczu wbiega na boisko T K. S., a za nim głośno oklaskiwana Legja.” – „Stadjon” mecz z TKS Toruń z 1927 roku, „Meczem z Pogonią zyskała sobie zawodników [Legia oczywiście - przyp. Snopek], a publiczność nie szczędzi jej faworów, co dawniej było monopolem jedynej Polonji.” – mecz z Pogonią Lwów z 1927 r. „Stadjon”. Podobnie jak teraz, wtedy zdarzały się sytuacje, że publiczność po zakończeniu meczu dziękowała piłkarzom za odniesione zwycięstwo w sposób bezpośredni: „Licznie zebrana publiczność. zadowolona z pięknej gry i pięknej pogody oraz tanich wstępów opuściła boisko syta wrażeń. Zwycięscy zaś wśród oklasków I okrzyków uznania a za .obronę barw stolicy.” (mecz z 1FC Katowice z 1927 roku), „Publiczności do 4000. Po zawodach urządzono Legji owację. Ciszewskiego i Śliwę noszono na rękach” – po meczu z Pogonią Lwów z 1927 roku. Poza pochwałami otrzymywali również reprymendy. „Na przegranym meczu z „Polonią” publiczność pod adresem Nawrota i Martyny wołała ‚przekupieni?'” – wspomina Stanisław Mielech.
Trybuny rybuny przy Łazienkowskiej, jak już tu wrzucałem, wyglądały tak:W czasach powojennych sport zyskał na znaczeniu, bo dla nowej okupa… przepraszam władzy, sport miał znaczenie ideologiczne, a dokładnie rzecz ujmując propagandowe, gdyż sukcesy sportowe obrazowały potęgę kraju. Kto interesował się historią klubu, zapewne wie że w kwietniu 1945 roku, powstał protoplasta powojennej Legii . Twór pod nazwą WKS Warszawa swój pierwszy mecz rozgrał w maju w Parku Paderewskiego, który to przyciągnął wygłodniała rozrywki po czasach wojny liczną widownię:
Natomiast pierwszy mecz na uporządkowanym stadionie WP odbył się 1 maja 1945 roku z Syreną. Jeśli wierzyć Księdze Jubileuszowej, mecz przyciągnął liczną grupę widzów: „była bardzo miła i uroczysta atmosfera. Były kwiaty, orkiestra i spora rzesza kibiców”.
W czerwcu 1945 do klubu dołączyli tacy ludzie jak: Rudolf Wacek (przedwojenny działacz Legii), Henryk Czarnik (przedwojenny zawodnik Legii), Józef Ziemian (tak samo jak poprzednik, przez historyków nazwany prawdziwym fanatykiem klubu z Łazienkowskiej) i na ich wniosek w czerwcu 1945 dodano do nazwy człon „Legia”. I dopiero od tego momentu można mówić o reaktywacji Legii, wbrew temu, co podaje wiele źródeł. Fakt ten obala także odwieczne pomówienie które podważa ciągłość historyczną między Legią przedwojenną, a powojenną, bowiem nazwiska wyżej wymienionych osób w tym temacie wyjaśniają wszystko.
W roku 1946 doszło do meczu z Partizanem Belgrad, który przeszedł do historii ze względu na wydarzenie, które współcześnie jest kompletnie nieznane, ponieważ napisał o nim jedynie Tadeusz Hubert Jakubowski autor powieści „Znakiem tego oskarżony” w rozdziale „Mecz” : „Wydarzenia, które miały miejsce na tym meczu i zaraz po nim, mimo że upłynęło od nich ponad pół wieku, pamiętam tak, jakby to było wczoraj. Miałem wtedy niespełna 14 lat. (…) Na godzinę przed meczem cały stadion przy Łazienkowskiej był wypełniony do ostatniego miejsca. My staliśmy naprzeciwko trybuny honorowej, zajmowanej – jak byśmy to dziś powiedzieli – przez vipów i oficjeli. Skoro byli oficjele, musiały być również przemówienia, a że mecz odbywał się przed referendum i zgromadził dużą publiczność, władze chciały tę sytuację wykorzystać. Dwóch towarzyszy z komitetów warszawskich PPR i PPS, chcąc zachęcić do głosowania „3 x tak”, starał się zohydzić Polskę przedwojenną przez porównanie produkcji stali i wydobycie węgla. Zaczęły się gwizdy. Początkowo pojedyncze, nieśmiałe, później coraz częstsze, tak że nie pozwolono im dokończyć. (…) Na jakieś pięć minut przed przerwą, po prawej stronie trybuny honorowej zauważyłem poruszenie. Ludzie wstawali i klaskali w dłonie. Z sekundy na sekundę powiększał się krąg wstających i bijących brawa. Usłyszałem okrzyk: „Mikołajczyk!”. A po minucie cały stadion skandował: Miko-łaj-czyk! Ra-tuj Pol-skę! Był to jeden ogłuszający krzyk nadziei. Stali i krzyczeli wszyscy. I stało się coś nieprawdopodobnego: ludzie, nie zwracając uwagi na toczący się mecz, wbiegli na murawę, zaczęli biec w kierunku trybuny, gdzie stał Stanisław Mikołajczyk. Arbiter przed czasem odgwizdał zakończenie pierwszej połowy. Wtedy na boisko wbiegło jeszcze więcej ludzi. W stronę Mikołajczyka biegli również zawodnicy obu drużyn, którzy dopiero przy trybunie mogli skręcić w kierunku szatni. Uratowało ich to być może przed stratowaniem. Milicja nie interweniowała. W czasie przerwy pojawiły się znowu gwizdy, kiedy na bieżnię wjechały dwie odkryte ciężarówki z transparentami na burtach, wzywającymi do głosowania „3 x tak”. Jeden samochód był wypełniony zerwuemowcami (członkami Związku Walki Młodych, związanego z Polską Partą Robotniczą), drugi turowcami (członkami Towarzystwa Uniwersytetów Robotniczych, związanego z Polską Partią Socjalistyczną). Doszło do przepychanek i rękoczynów, po czym samochody zrejterowały ze stadionu. Po meczu na Łazienkowską skierowano więcej milicjantów, pojawili się również „Koledzy Bez Wyjścia” (żołnierze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego). Doszło do przepychanek, zamknęli jednego z moich kolegów (…)” (...)
Mogłeś przyjść na derby to byś zobaczył ilu brudasów jest na Polonii. Powinieneś zająć się bardziej swoim klubem, byś był zdrowszy psychicznie. Zamiast wypisywać tutaj informacje zaczerpnięte z netu, to pojaw się kiedyś przy okazji jakiegoś meczu. Wszak dużo gra zespołów będących waszymi fanklubami. Ale prawdopodobnie nie skorzystasz z mojego zaproszenia i nadal będziesz pisał bzdury...rzutkarny pisze:Ty historyk, tak oczekujesz odpowiedzi na swoje pytania to może odpowiesz na moje? Kochacie się znów z brudasami jak nakazał B po swoim powrocie czy go pogoniliście wraz z jego herezjami?
koleżko, ale B. nieanonimowo odzywa się do was per "parówy", "cwele", "obszczani przestrzeleńcy" na publicznym forum :)Killimgo pisze:Mogłeś przyjść na derby to byś zobaczył ilu brudasów jest na Polonii. Powinieneś zająć się bardziej swoim klubem, byś był zdrowszy psychicznie. Zamiast wypisywać tutaj informacje zaczerpnięte z netu, to pojaw się kiedyś przy okazji jakiegoś meczu. Wszak dużo gra zespołów będących waszymi fanklubami. Ale prawdopodobnie nie skorzystasz z mojego zaproszenia i nadal będziesz pisał bzdury...rzutkarny pisze:Ty historyk, tak oczekujesz odpowiedzi na swoje pytania to może odpowiesz na moje? Kochacie się znów z brudasami jak nakazał B po swoim powrocie czy go pogoniliście wraz z jego herezjami?
Ale gościu zobacz, że on nie opisuje Legii dobrze ani Polonii źle. On Podaje fakty, tabele, dane różne, frekwencje tysięcy polskich drużyn. Nie ma w jego książkach żadnych opinii o tym że Legia jest super albo Polonia słaba to ja je tak tutaj przedstawiłem, wyciągnąłem kilka danych żeby podkreślić silne chwile Legii. To moja taka trochę reklama Legii ale dane nie kłamią:niezmanipulowany pisze:Jedno malutkie ale...
Jan Goksiński vel Janusz Tychmański autor "Zin zinów" od wielu lat jest czynnym kibicem (również wyjazdowym) Legii Warszawa. Ten bardzo sympatyczny człowiek opisując relacje, porównania Legia - Polonia jednak jest sympatykiem Legii.
Dokładnie, przyzwyczailiśmy się do tego, że dziś w niektórych dużych miastach dominuje jeden klub wtedy wszystko się rozwijało, dziesiątki klubów, były też sympatie polityczne, różne branże miały też swoje zespoły. Cała mieszanka drużyn. Zresztą piłka nożna nie była tak popularna w Warszawie jak dziś. Te średnio 2-3 tysiące kibiców na mecz w sezonie na Polonii przy dzisiejszych 15-20 tysięcy na Legii to bardzo mało.Averno pisze:Nie można też zapominać że w tamtym okresie to nie tylko Legia, Warszawianka, Polonia miała swoich stałych kibiców ( wiadomo że było wiele osób wtedy, chodzących na 2 czy 3 te kluby) ale czytając różne publikacje, kibiców "swoich", miały też kluby Marymont, Skra, krótko Korona i tutaj część chodziła ze względu na poglądy polityczne ( socjalisci na Skre, narodowcy na Korone itp.) Swoja osobna grupe sympatyków miały kluby żydowskie jak Macabi.
A jak to historia czasem lubi się powtarzać, bo podobno zawsze na Ksp można było spotkać wszystkie opcje polityczne, wszystkie przekroje społeczne, tak samo jak swego czasu pare osób z najbardziej znanego z F.C. w Warszawie czyli z Widzewa, też chodziło na Ksp, jak chcieli zobaczyć piłke a nie mieli na wyjazd do Łodzi:)
Ruro jebana. Internetowy napinaczu. Nie wiem skąd bierzesz rewelacje na temat B. i KSP. Przejrzałem twoje posty i prawie wszędzie się przypierdalasz i siejesz popeline. Ewidentnie ktoś ci musiał zrobić kuku. Daj w końcu jakiś dowód na to co smarujesz. Po tym co piszesz od razu widać, że jesteś nic nie znaczącym śmieciem. I już wytrzep kupę z nogawki i nie odpisuj.bobini88 pisze:Kilimongo "o****** k****" jak pieszczotliwie zwraca się do was publicznie wasz wódz, zechcesz udzielić odpowiedzi?
Bo widzę,że liczysz na to,że pytanie zniknie w odmętach dyskusji o stadionach, frekwencji przed wojną i historii przedwojennych sukcesów.
B. pisze oficjalnie na waszej śmiesznej stronce dumastolicy i zawsze się podpisuje wprost.Killimgo pisze:Ruro jebana. Internetowy napinaczu. Nie wiem skąd bierzesz rewelacje na temat B. i KSP. Przejrzałem twoje posty i prawie wszędzie się przypierdalasz i siejesz popeline. Ewidentnie ktoś ci musiał zrobić kuku. Daj w końcu jakiś dowód na to co smarujesz. Po tym co piszesz od razu widać, że jesteś nic nie znaczącym śmieciem. I już wytrzep kupę z nogawki i nie odpisuj.bobini88 pisze:Kilimongo "o****** k****" jak pieszczotliwie zwraca się do was publicznie wasz wódz, zechcesz udzielić odpowiedzi?
Bo widzę,że liczysz na to,że pytanie zniknie w odmętach dyskusji o stadionach, frekwencji przed wojną i historii przedwojennych sukcesów.
Wklejasz tę bzdurę kolejny raz, bezwstydnie sadząc byki na temat własnego klubu. Nie Rudolf Wacek, a Karol Rudolf! Ten pierwszy zakładał w tamtym czasie Polonię Bytom. Snopek się nie spisał, edytujcie to czym prędzej :)Foxx pisze:W czerwcu 1945 do klubu dołączyli tacy ludzie jak: Rudolf Wacek (przedwojenny działacz Legii)
Goksiński podaje przede wszystkim kompletnie inny rok założenia Legii niż 1916, więc uważajcie :)Marco77 pisze:Goksiński podaje fakty, tabele, dane różne, frekwencje tysięcy polskich drużyn. Nie ma w jego książkach żadnych opinii o tym że Legia jest super albo Polonia słaba to ja je tak tutaj przedstawiłem, wyciągnąłem kilka danych żeby podkreślić silne chwile Legii. On jest historykiem.
Jedną z rekordowych frekwencji w międzywojennej Warszawie zanotowano na meczu Polonii z Hakoahem (a nie Haokahem jak stale pisze Goksiński) Wiedeń, mecz przerwano z powodu burd między kibicami żydowskimi i polskimi. Warszawscy żydzi kibicowali wtedy wiedeńczykom i była ich na stadionie i w pobliżu cała masa. Tylko co z tego? Fani C-klasowej wolskiej Lilpopianki gonili w 1928 roku piłkarzy żydowskich Czarnych, w tym samym roku tłukła się widownia na meczu Kraft-YMCA, w 1930 lali się fani Makabi i Marymontu, potem z powodu różnic partyjnych wzięli się za bary kibice robotniczych Marymontu i Świtu. W 1932 uciekał przed widownią sędzia meczu Gwiazda-Skra. We Włochach zamknięto boisko po awanturze na meczu Przyszłość-Makabi. W 1935 w pomeczowej bójce w Falenicy zginął kibic uderzony drągiem. Takich sytuacji było pełno, każdy mały klubik miał swoich sympatyków, a tych klubów było w Warszawie i okolicach ponad 150, co jest udokumentowane z przypisami w co najmniej dwóch książkach Gawkowskiego. Problem popularności warszawskich drużyn międzywojnia sięga daleko głębiej niż pobieżne przepisanie frekwencji z Przeglądu Sportowego przez Goksińskiego.Marco77 pisze:Nie ma co ukrywać, że Polonia miała najwięcej kibiców na swoich meczach ale przewaga w czasach gdy Legia grała lidze a więc do 1936 roku była nieduża.
Marco77 pisze:A ja dodam kolego polonisto, jak już tu pisałem, że frekwencja na meczach Legii w tymże 1948 roku była wyższa niż u was na Konwiktorskiej. Czyżby nie cała Warszawa była za Polonią?
Marco77 pisze:Duży więc szacunek powinien być dla Legii i Wisły bo te dwa kluby miały się bardzo dobrze w II Rzeczpospolitej, w czasach PRL-u i szczególnie teraz w III RP.
Jacek Kamiński- konfident-komunista lubi to!Marco77 – pięknie żeście z Foxxem zmienili niewygodny temat żyda-komunisty prezesującego Kołu Kibica CWKS :)
Możesz wyjaśnić co masz na myśli?Marco77 pisze:Mam takie przemyślenia obserwując historię naszych najlepszych drużyn z największych miast, że po wojnie nastąpiły duże zmiany na polskiej scenie piłkarskiej. Wyskoczyły takie drużyny jak Górnik, Lech, Widzew i inne.
Trzeba sobie powiedzieć jasno, że w głównych miastach Polski Przedwojennej takich jak:
Poznań, Łódź, Warszawa, Kraków i Polski Śląsk dużo więcej do powiedzenia miały generalnie takie stare firmy jak Warta, ŁKS, Polonia, Cracovia oraz Ruch Chorzów.
W przypadku Krakowa sprawa jest mocno skomplikowana więc tutaj byłbym ostrożny jeśli chodzi o ocenę. Jeśli nawet przypisać pierwszeństwo Cracovii to zwróć uwagę, ze są to tygodnie lub raczej nawet dni.Te stare marki powstały trochę wcześniej niż te drużyny, które zdominowały scenę piłkarską po II Wojnie Światowej.
Mozesz podać żródło szcególnie na pogrubione? Chodzi oczywiście o Kraków.Lech, Widzew, Legia, Górnik i trochę Wisła były bardziej proletariackie, kibiców miały wielu na obrzeżach dużych miast i w większości przyjezdni wybierali właśnie te zespoły jako swoje ulubione. Wojna spowodowała ogromną migrację ludności, stary świat runął. Elita skupiona raczej w centrum miast trzymała raczej ze "starymi" firmami ale, że miasta się rozrastały to procentowo było ich coraz mniej.
A dokładnie:Wydaje się, że to nie komuna rozwaliła Wartę, ŁKS czy Polonię ale było to zjawisko historyczne - nastały zmiany społeczno-kulturowe.
Ale o ile Górnik, Lech i Widzew nie istniały sportowo przed wojną w swoich miastach to Legia i Wisła były równorzędnym partnerem dla Polonii i Cracovii. Miały trochę mniej kibiców na swoich meczach ale sukcesy sportowe w postaci wyższych miejsc od swoich odwiecznych konkurentów zdarzały się bardzo często.
Uczciwiej było by napisać TS GTS TS.Jednopostowiec pisze:
Skoro o Wiśle, to wyborne słowa Marco77
Marco77 pisze:Duży więc szacunek powinien być dla Legii i Wisły bo te dwa kluby miały się bardzo dobrze w II Rzeczpospolitej, w czasach PRL-u i szczególnie teraz w III RP.
Niech to będzie najlepszym podsumowaniem naszej dyskusji. CWKS & GTS – historia, której nikt nie dorówna.
Który to mit zakończył się w momencie,kiedy z przyjemnością wystawili dupsko niejakiemu Drzymale.To są złośliwości, naciąganie historii tylko żeby żyć w micie "Jedynego Prawdziwie Wielkiego Warszawskiego Klubu Polonia".
Mieli swój stadion czy "wypożyczali" od Polaków ?Averno pisze:Swoja osobna grupe sympatyków miały kluby żydowskie jak Macabi
Użytkownicy przeglądający to forum: 7kg na klate, cybertomanek, DrysAG, eNGie, Kickers, Koper1910, Oldfreak, Ortofosfor, S.J. i 433 gości