2025-07-18
Niesamowity obrót spraw w meczu otwierającym nowy sezon PKO BP Ekstraklasy. Faworyzowana Jagiellonia Białystok na własnym boisku została rozbita przez Bruk-Bet Termalicę Nieciecza aż 4:0!
Początek meczu nie wskazywał na srogie lanie, co więcej - to Jagiellonia mogła peirwsza zdobyć gola. Jesus Imaz otrzymał podanie za plecy obrońców i głową próbował przelobował wychodzącego z bramki Miłosza Mleczko. Ten zdążył jednak przerzucić piłkę nad poprzeczką. Strzelanie w tym sezonie rozpoczęło się natomiast w 17. minucie. Po rzucie rożnym w polu karnym Jagi pojawiło się zamieszanie, piłka zaczęła odbijać się między zawodnikami, a najprzytomniej w tej sytuacji odnalazł się Krzysztof Kubica, który bez zastanowienia kopnął futbolówkę w kierunku bramki i otworzył wynik spotkania. Odpowiedź mogła być błyskawiczna - zagranie w pole karne, niepewnie wybita piłka, a do strzału z 16. metra złożył się Louka Prip. Jego podkręcone uderzenie minimalnie minęło słupek.
Na kolejne trafienia trzeba było czekać do końcówki pierwszej części gry. Najpierw na listę strzelców wpisał się w 42. minucie Kamil Zapolnik. Wykorzystał on rzut karny podyktowany po faulu na nim samym, którego dopuścił się Dusan Stojinovic. Kilka minut później było już 3:0. Maciej Ambrosiewicz wypuścił podaniem Morgana Fassbendera, ten opanował futbolówkę, uciekł Stojinovicowi, a następnie przepięknym strzałem z dystansu pokonał bezradnego Sławomira Abramowicza.
Wydawało się, że gorzej dla Jagi być nie może. A jednak druga połowa udowodniła, że może. Już w 47. minucie gry obrońcy Jagi sami sprokurowali “setkę” złym podaniem w polu karnym, ale uderzenie Igora Strzałka zostało wyblokowane w ostatniej chwili. Chwilę później z dystansu uderzał Gabriel Isik, ale Abramowicz przebił piłkę nad poprzeczką. A po kolejnych paru minutach znów w pojedynku polsko-niemieckim górą był golkiper Jagi. Po kolejnych 120 sekundach Abramowicz znów ratował swój zespół - tym razem miał jednak ułatwione zadanie, bo Zapolnik w sytuacji sam na sam uderzył zdecydowanie zbyt lekko. Goście dusili, dusili, aż w końcu strzelili kolejnego gola. W 75. minucie drugi raz na listę strzelców wpisał się Kubicki, choć większość zasługi przy tym golu należy zapisać Isikowi, który uderzył piłkę, a ta odbiła się od pomocnika i wpadła do siatki, ustalając wynik meczu.
AŁ
Fot.: Wojciech Wojtkielewicz/Polska Press/East News