2024-12-12
Seria zwycięstw z rzędu Legii Warszawa zakończyła się na 4 spotkaniach. W 5. kolejce Ligi Konferencji Legia uległa u siebie FC Lugano 1:2.
Legia przed meczem z Lugano stawiana była przez bukmacherów w roli faworyta, mimo że to goście ze Szwajcarii są teoretycznie lepszym zespołem. Zwycięstwo zapewniłoby Legii bezpośredni awans do kolejnej rundy.
Wydawało się, że mecz układa się po myśli Legii od samego początku. To polski zespół jako pierwszy wyszedł na prowadzenie. W 7. minucie Paweł Wszołek otrzymał podanie na skraju pola karnego, wbiegł w nie z futbolówką, a następnie świetnym podaniem wyłożył ją do Marca Guala. Hiszpan uderzył tylko w poprzeczkę, ale do dobitki dopadł Ryoyu Morishita i wyprowadził Legionistów na prowadzenie.
W kolejnych minutach gospodarze nadal dominowali i mieli dobre okazje na podwyższenie wyniku. Najpierw uderzenie Morishity nieznacznie minęło słupek bramki, a potem kontry i klarownej sytuacji nie był w stanie wykorzystać Luquinhas. Nieskuteczność Legii zemściła się w 40. minucie. Anto Grbić wrzucił piłkę na 5. metr, a tam niekryty kapitan zespołu Mattia Bottani głową doprowadził do wyrównania.
Początek drugiej połowy nie był wielkim widowiskiem. Na emocje i gole trzeba było czekać do 65. minuty i choć udział miał w nim Polak, to bramki nie strzeliła Legia. Zawodnik Lugano Kacper Przybyłko doszedł do dośrodkowania z rzutu wolnego, ale jego uderzenie obronił Kobylak. Wobec dobitki z bliskiej odległości Albiana Hajdariego nie miał już jednak szans.
Można było się spodziewać, że w końcówce Legia ruszy do ataku, jednak nic takiego nie miało miejsca. Podopieczni Goncalo Feio nie mogli stworzyć sobie dogodnej sytuacji, a na domiar złego w doliczonym czasie gry grali w osłabieniu po zebraniu przez Radovana Pankova dwóch żółtych kartek za protesty.
AŁ
Fot.: Beata Zawadzka/East News