2021-10-09
Zagrał w 56 meczach, brał udział w 5 wielkich imprezach i wielokrotnie ratował reprezentację od straty bramki. Trudno się z tym pogodzić, ale Łukasz Fabiański po 15 latach kończy występy z orzełkiem na piersi.
W marcu 2006 roku, na stadionie w Rijadzie, Polska reprezentacja rozgrywała mecz z Arabią Saudyjską. Był to kolejny etap przygotowań kadry Pawła Janasa do Mundialu. Mało kto wtedy przypuszczał, że wchodzący na boisko w 85. minucie Łukasz Fabiański, będzie aż tak ważną postacią dla polskiego futbolu. Dzisiaj, w meczu z San Marino piłkarz pożegna się z reprezentacją, chociaż wielu sympatyków biało-czerwonych chciałoby, żeby występował on dłużej z orzełkiem na piersi.
Bramkarz West Hamu nigdy nie był wyraźnym numerem 1 w reprezentacji. Najpierw był zmiennikiem dla Artura Boruca, później wyżej w hierarchii znajdował się Wojciech Szczęsny, jednak na Fabiańskiego zawsze można było liczyć. Trudno znaleźć piłkarza, który byłby aż tak niedoceniany w reprezentacji. Większość osób dopiero teraz zaczyna dostrzegać jak ważny był to piłkarz dla reprezentacji. Bramkarz doskonale sprawdzał się w kryzysowych sytuacjach. Jedna z nich miała miejsce w 2016 roku. Po pierwszym meczu z Irlandią Północną kontuzji doznał Wojciech Szczęsny i do bramki na kolejne spotkania wskoczył właśnie Fabiański. Zawodnik spisał się doskonale, szczególnie w meczu ze Szwajcarią, kiedy to kilkukrotnie uratował drużynę przed stratą bramki i odpadnięciem z turnieju.
Dzisiejszy mecz będzie 57. w karierze reprezentacyjnej bramkarza. Chciałoby się, żeby tych meczów było więcej, jednak decyzja piłkarza jest ostateczna. Nie pozostaje nam nic innego, jak powiedzieć głośne dziękujemy Łukasz!