ciekawe kto jeszcze o tym poinformuje oprócz płockiego portaluMichał_Płock pisze:[link]
Dość niecodzienna akcja, ale fajny efekt.
Wandale zniszczyli - kibole odkupili ;)
a sama akcja zajebista!
Moderatorzy: Zorientowany, LechiaCHWM
ciekawe kto jeszcze o tym poinformuje oprócz płockiego portaluMichał_Płock pisze:[link]
Dość niecodzienna akcja, ale fajny efekt.
Wandale zniszczyli - kibole odkupili ;)
Założyciele Wisły Kraków „jedynie” ograniczyli dostęp do klubu wyłącznie do Polaków, jakiś czas potem działacze poznańskiej Warty domagali się już wykluczenia ze struktur PZPN wszelkich klubów, sędziów i zawodników, którzy nie byli chrześcijanami (1938 r.). Przeciwko takim rozwiązaniom protestowały Cracovia i Łódzki KS, na trybunach których pojawiała się w niemałej liczbie ludność żydowska.
jak to skąd, z gównaaltgr pisze:Prawda w ogole z tym, ze spisano "najbardziej glosnych uczestnikow", bo gadalem przed chwila ze znajomych z onr z Katowic to mowil, ze psy co przyjechaly na interwencje........nie wiedzialy co zrobic, bo nie zostaly naruszone żadne prawa itp, skad ten tekst bo troche prowokacyjny ?
Kod: Zaznacz cały
70 tys. zł zapłaci kibicowi lubelska policja za to, że bezprawnie postrzeliła go podczas zamieszek
po meczu piłkarskim.
Artur N. został postrzelony przez policjantów 1 września 2007 r. w Lublinie, po meczu piłki nożnej Motor Lublin–Lechia Gdańsk. W tłumie kibiców opuszczał stadion. Policjanci wystrzelili w jego kierunku dwa pociski gumowe. Pierwszy trafił go w lewą stronę twarzy poniżej ucha, drugi w plecy. Doznał złamania kości żuchwy i naruszenia zębów po lewej stronie. Skutki postrzału odczuwa do dziś. Przed sądem dowodził, że policjanci strzelali do niego bezprawnie, bo nie był agresywny.
Kod: Zaznacz cały
http://prawo.rp.pl/artykul/757705,998656-Zadoscuczynienie-dla-kibica-za-bezprawne-dzialanie-policji.html
Niech teraz każda ekipa, która zamawia bilety dla gości sprawdzi czy cena nie jest zawyżona bo jak widać da rade coś ugrać, choć kara raczej symbolicznaKorona ukarana przez Kolegium Ligi
Kolegium Ligi ukarało Koronę Kielce za sprzedaż fanom Ruchu Chorzów biletów na spotkanie 19. kolejki T-Mobile Ekstraklasy po zawyżonej cenie. Korona musi zapłacić pięć tysięcy złotych.
Kara została nałożona na podstawie zapisu regulaminu, według którego ceny biletów dla gości nie mogą być znacząco wyższe od ceny najtańszego normalnego biletu.
- Jest przepis, który reguluje sprawę cen biletów dla gości i tego się trzymajmy. My nie robimy interesu na przyjezdnych. Normalna wejściówka kosztuje u nas dwadzieścia złotych i tyle też płacą goście. Przyjezdni nie mogą jedynie skorzystać ze zniżek i ofert internetowych, które są przeznaczone wyłącznie dla naszych kibiców - powiedział prezes Ruchu Dariusz Smagorowicz.
- Jesteśmy spółką akcyjną i mamy prawo sami ustalać cenę za wejściówki - stwierdził z kolei prezes Korony Tomasz Chojnowski.
Korona zapowiedziała odwołanie się od tej decyzji.
[link]Szczyt bezczelności: Legia żąda pieniędzy, zamiast prosić o wybaczenie
26 kwietnia 2013 - 14:56
To jest niestety SZCZYT BEZCZELNOŚCI. Szczyt, który nie zostanie szybko przebity. Legia Warszawa zamiast przepraszać, przepraszać i jeszcze raz przepraszać kibiców Górnika Zabrze za to, iż stracili cały dzień na przyjazd na mecz, na który organizator nie był w stanie ich wpuścić - żąda zapłaty!
Cytat ze strony sport.pl: Górnik podkreśla, że zapłaci tylko za wejściówki osób, które weszły na stadion w Warszawie. Z pisma Komisji Ligi Ekstraklasy SA wynika, że było 475 osób z 1340, które chciały zobaczyć spotkanie na obiekcie przy Łazienkowskiej. - Początkowo Legia wystawiła nam fakturę na mniej więcej 50 tysięcy złotych. Oczywiście nie zgodziliśmy się na jej zapłacenie i zaproponowaliśmy kwotę sześciu tysięcy złotych. Początkowo wydawało mi się, że warszawski klub przystał na tę propozycję, ale dostaliśmy nową fakturę - tym razem na 30 tysięcy złotych. Na pewno nie zapłacimy. Za co? - pyta Artur Jankowski, prezes Górnika.
No właśnie - za co? Za tę amatorkę na Legii? Za to, że niby poważny klub nie potrafi wpuścić na trybuny 1500 osób w ciągu regulaminowej godziny? Za to, że ludzi traktuje się jak zwierzęta i każe im tłoczyć jak bydło w zagrodach?
Cała ta sprawa to jedna wielka kpina. Legia zmarnowała jeden dzień życia ponad tysiącu osób. Naraziła te osoby na straty finansowe (przejazd, wyżywienie, dzień wolny). Otrzymała za to od Komisji Ligi karę w wysokości… 10 tysięcy złotych W ZAWIESZENIU na sześć miesięcy (czyli na dziś kara wynosi 0,00 złotych) i jeszcze dodatkowo sama domaga się 30 tysięcy. Wychodzi więc na to, że nabijanie kibiców w butelkę to niezwykle intratne zajęcie.
Tak to jest jak się odpuści. Kibice Górnika powinni poruszyć niebo i ziemię, pisać pozwy zbiorowe, byle tylko odzyskać od Legii odszkodowanie. Ale nie - dali spokój. W związku z tym do nikczemnego kontrataku przystąpił warszawski klub.
Ale ten kontratak, panie Leśnodorski, to skończy się wielkim wizerunkowym samobójem.
[link]"Bunt stadionów" zachętą, by rząd Donalda Tuska obalili kibole? Politolog: Sam sobie zgotował ten los
Kibol to przyzwoity człowiek i patriota, którego inni przyzwoici ludzie szanują. Pokrótce tak przedstawia się obraz środowiska polskich pseudokibiców w cieszącym się coraz większym zainteresowaniem Polaków filmie "Bunt stadionów". Film łączy podzielone dotąd kluby i rozpala wielkie nadzieje polskiej prawicy na zdobycie nowych sojuszników w walce z rządem. - Donald Tusk uderzając w kibiców sam sobie zgotował ten los - mówi naTemat politolog dr hab. Rafał Chwedoruk.
Niektórzy twierdzą, że nową rewolucją, która odmieni Polskę będzie Platforma Oburzonych, która przeciwników obecnej władzy próbuje zjednoczyć pod skrzydłami "Solidarności" ze wsparciem Pawła Kukiza. Oburzonym rewolucja idzie jednak dość niemrawo. W przeciwieństwie do kiboli, których jakże realną siłę oddziaływania pokazuje hitowy film Mariusza Pilisa "Bunt stadionów". Choć ten dokument nigdy raczej nie trafi ani do kin, ani nie wyemitują go największe stacje telewizyjne, jeszcze przed premierą obraz gloryfikujący stadionowych buntowników stał się na polskiej prawicy tematem numer jeden.
Nic w tym dziwnego skoro nawet legendarni działacze pierwszej "Solidarności" w "Buncie stadionów" przekonują, że na szerokich barkach pseudokibiców spoczywa dziś podobna odpowiedzialność, jak niegdyś na nich. - Część kibiców uwierzyła, że żyjemy w wolnym kraju, tak im powiedziano. I okazuje się, że każda próba skorzystania z tej wolności kończy się tym, że dostają po łapach - mówi w filmie Andrzej Gwiazda, były działacz "S", dzisiaj bardzo krytyczny wobec rządów PO.
O wolność słowa...
- To próba wejścia w głąb środowiska kibicowskiego i odpowiedzi na pytanie, czego zwykli ludzie nie wiedzą o kibicach piłkarskich. Chciałem zastanowić się nad tym, jak to jest możliwe, że środowiska kibicowskie starły się ostatnio w ostrej walce z rządem i mainstreamowymi mediami. Te pytania stają się przyczynkiem do postawienia spraw szerzej i zapytania o kondycję polskiej debaty publicznej oraz wolności słowa - tłumaczy ideę "Buntu stadionów" sam reżyser.
O wolności słowa w nowym filmowym hicie polskiej prawicy mówią więc sami najbardziej uciskani przez jej ograniczenie, czego ma się dopuszczać obecna ekipa rządząca. W tym przede wszystkim osławiony lider kiboli w barwach Legii Warszawa, czyli Piotr "Staruch" Staruchowicz. W trailerze "Buntu stadionów" kluczowym momentem jest kadr, gdy "Staruch" tłumaczy rozentuzjazmowanemu tłumowi warszawskich kiboli, że nadeszła prawdziwa wojna.
W podobnym wojennym nastroju do trasy promocyjnej dokumentu przygotowują się pseudokibice w całej Polsce. I to poza wszelkimi zgodami i kosami, które rządzą w tym coraz bardziej wpływowym środowisku. Grzegorz Pilis raz bywa gościem specjalnym pokazu swego filmu u warszawskich legionistów, a innego dnia jego film reklamowany jest przez kibiców Śląska Wrocław. W maju twórca będzie tymczasem gościł u kiboli Piasta Gliwice.
Pełna zgoda i Jan Paweł II
Tam na projekcję "Buntu stadionów" zaprasza nawet Centrum Edukacyjne im. Jana Pawła II. Trudno się dziwić, skoro jedną z najbardziej wzruszajacych scen "Buntu stadionów" jest przecież chwila, gdy kibole z całej Polski racami podpalają Jasną Górę, gdzie również goszczą coraz częściej i z otwartymi ramionami są przyjmowani przez tamtejszych ojców paulinów, wręcz otwarcie sympatyzującymi z Radiem Maryja i politykami prawicowej opozycji.
W rozmowie z naTemat dr hab. Rafał Chwedoruk nie ma wątpliwości, że "Bunt stadionów" to bowiem kolejna inwestycja tego środowiska w zwiększenie swoich szans w kolejnych wyborach. - Inwestowanie prawicy w ten temat jest zabezpieczeniem sobie pewnej niszy. Tej grupy nie da się zaagitować jednym filmem. Można jednak łatwo nie mieć tych kibiców przeciwko sobie. A o tym, że lepiej nie mieć ich przeciwko sobie świetnie przekonał się przecież premier Donald Tusk, dla którego na pewno nie było miłe, że gdziekolwiek jechał, czekał tam na niego specyficzny komite powitalny. Teraz przekonuje się o tym czasem również Janusz Palikot. Tymczasem PiS nie ma ich przeciw sobie i to już jest jakiś kapitał - mówi politolog specjalizujący się w badaniu wpływu ruchu kibicowskiego na polską scenę polityczną.
Dr hab. Chwedoruk podkreśla jednak, że w środowisku kibicowskim spectrum poglądów wciąż jest bardzo różne. Świetnie widać to też na forach sympatyków wielu drużyn, gdzie pod każdą informacją o "Buncie stadionów" oprócz zachwytów nie brakuje też opinii krytycznych. "Lata na stadionie krzyczeliśmy "Cała Legia zawsze razem", a teraz część daje się manipulować hochsztaplerom politycznym i dziennikarzom "Gazety Polskiej" (udziały w tej gazecie ma partia polityczna). Trzeba coraz głośniej krzyczeć Cała Legia zawsze razem bez podziałów politycznych - piszą niektórzy kibice. "Kolejny pajac, który wyczuł moment, temat i kasę" - komentuje część legionistów.
Kibole są prawicowi przez Donalda Tuska?
Dziś na stadionach rządzi jednak prawica, a jej sympatycy twardo przekonują, że "Bunt stadionów" musi zobaczyć cała Polska, by fanatyczni kibice przestali być postrzegani jako zwykli przestępcy. Tam mówi się o nich bowiem jako o patriotach. Tych, którzy najmocniej czczą pamięć o podziemiu solidarnościowym, Żołnierzach Wyklętych, czy bohaterach Armii Krajowej. - W znacznym stopniu ekspansja poglądów mocno prawicowych stałą się właśnie pochodną polityki Donalda Tuska. Wcześniej zdarzały się bowiem zupełnie spontaniczne manifestacje poglądów niechętnych wobec np. ministra Zbigniewa Ziobry. Donald Tusk uderzając w kibiców sam sobie ten los zgotował - ocenia politolog.
W ocenie eksperta, dziś środowiska związane z Prawem i Sprawiedliwością flirtują z kibolami i dają im przepustkę do głównego nurtu życia społeczno-politycznego ponieważ prawicowy elektorat i pseudokibiców połączyła silne w obu tych grupach poczucie stygmatyzacji i wykluczenia przez rządzących i mainstreamowe media. - Bo kim są pseudokibice? Otóż paradoks polega na tym, że to są jedyni prawdziwi kibice. I są wśród nich zarówno tacy, którzy w ogóle nie łamią prawa, jak i ci którzy życie na pograniczu prawa uczynili swoim celem. Ale wszystkich wrzucono dziś do jednego worka. Tak, jak niegdyś zrobiła to w Wielkiej Brytanii zmarła niedawno Margaret Thatcher - mówi dr hab. Rafał Chwedoruk.
Bo podobnie, jak Thatcher w latach 80-tych, tak Donaldowi Tuskowi po prostu się to opłacało. - Platforma skorzystała na tej stygmatyzacji. Przede wszystkim tym słynnym spotem z ostatniej kampanii wyborczej, gdzie pokazywano fanatyczny tłum pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, a chwilę później kibiców wbiegających na boiska przez płot. Przez co znaczna część obywateli poczuła pewne poczucie strachu i zagrożenia - ocenia politolog. Zdaniem naszego rozmówcy, to manipulowanie strachem to jednak bardzo ryzykowny oręż w polityce.
Problemy, które zaczęli mieć pseudokibice stały się dziś świetnym argumentem dla Prawa i Sprawiedliwości, które twierdzi, że państwo policyjne, o organizację którego oskarżano Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę działa dopiero teraz. - Przypadki czasem absurdalnych wręcz represji wobec kibiców dla wielu ludzi mogą więc stanowić potwierdzenie tej narracji. Ludzie zaczynają wierzyć, że to, co mówi PiS nie jest tylko spiskową teorią dziejów - stwierdza dr hab. Chwedoruk.
Pieniądze kiboli nie śmierdzą
Politolog zwraca uwagę na jeszcze jeden bardzo istotny element, dla którego środowiska fanatycznych kibiców będą zyskiwały coraz większe wpływy i być może sympatię. Tego chcą bowiem kluby, dla których kibole to często jedyny ratunek przed bankructwem. - Polska piłka umiera. I to głównie z powodów finansowych, bo to był taki sportowy Lehman Brothers. Taki model polskiej piłki doprowadził ją dziś na skraj bankructwa, ponieważ polscy piłkarze zarabiają absurdalne stawki. Stąd kluby powoli przestają stosować się do zaleceń władzy, bo stosując naprawdę rygorystyczne ograniczenia, zabijają frekwencję na stadionach. A niższa frekwencja obniża drastycznie dochody i odstrasza reklamodawców. Dwa lata temu wręcz za nic zamykano całe stadiony, a dziś są mecze na których płonie kilkadziesiąt rac i nie ma w zasadzie żadnej reakcji - zwraca uwagę.
Rafał Chwedoruk podkreśla, że warto zauważyć, iż retorykę wobec nawet najbardziej krewkich kibiców zmienia dziś już także rząd i Platforma Obywatelska. Szczególnie ludzie związani z partyjnymi przeciwnikami premiera Donalda Tuska mają coraz częściej dawać pseudokibicom sygnały, że najwyższy czas zawiesić już wojenny topór.
dziwisz się takim komentarzom? banda tumanów, którymi można sterować łatwiej niż kukłą na sznurkach, zawsze najwięcej do powiedzenia mają matoły, które nigdy nic widziały i tego nie przeżyły.TedBojz pisze:[link]"Bunt stadionów" zachętą, by rząd Donalda Tuska obalili kibole? Politolog: Sam sobie zgotował ten los
Kibol to przyzwoity człowiek i patriota, którego inni przyzwoici ludzie szanują. Pokrótce tak przedstawia się obraz środowiska polskich pseudokibiców w cieszącym się coraz większym zainteresowaniem Polaków filmie "Bunt stadionów". Film łączy podzielone dotąd kluby i rozpala wielkie nadzieje polskiej prawicy na zdobycie nowych sojuszników w walce z rządem. - Donald Tusk uderzając w kibiców sam sobie zgotował ten los - mówi naTemat politolog dr hab. Rafał Chwedoruk.
Niektórzy twierdzą, że nową rewolucją, która odmieni Polskę będzie Platforma Oburzonych, która przeciwników obecnej władzy próbuje zjednoczyć pod skrzydłami "Solidarności" ze wsparciem Pawła Kukiza. Oburzonym rewolucja idzie jednak dość niemrawo. W przeciwieństwie do kiboli, których jakże realną siłę oddziaływania pokazuje hitowy film Mariusza Pilisa "Bunt stadionów". Choć ten dokument nigdy raczej nie trafi ani do kin, ani nie wyemitują go największe stacje telewizyjne, jeszcze przed premierą obraz gloryfikujący stadionowych buntowników stał się na polskiej prawicy tematem numer jeden.
Nic w tym dziwnego skoro nawet legendarni działacze pierwszej "Solidarności" w "Buncie stadionów" przekonują, że na szerokich barkach pseudokibiców spoczywa dziś podobna odpowiedzialność, jak niegdyś na nich. - Część kibiców uwierzyła, że żyjemy w wolnym kraju, tak im powiedziano. I okazuje się, że każda próba skorzystania z tej wolności kończy się tym, że dostają po łapach - mówi w filmie Andrzej Gwiazda, były działacz "S", dzisiaj bardzo krytyczny wobec rządów PO.
O wolność słowa...
- To próba wejścia w głąb środowiska kibicowskiego i odpowiedzi na pytanie, czego zwykli ludzie nie wiedzą o kibicach piłkarskich. Chciałem zastanowić się nad tym, jak to jest możliwe, że środowiska kibicowskie starły się ostatnio w ostrej walce z rządem i mainstreamowymi mediami. Te pytania stają się przyczynkiem do postawienia spraw szerzej i zapytania o kondycję polskiej debaty publicznej oraz wolności słowa - tłumaczy ideę "Buntu stadionów" sam reżyser.
O wolności słowa w nowym filmowym hicie polskiej prawicy mówią więc sami najbardziej uciskani przez jej ograniczenie, czego ma się dopuszczać obecna ekipa rządząca. W tym przede wszystkim osławiony lider kiboli w barwach Legii Warszawa, czyli Piotr "Staruch" Staruchowicz. W trailerze "Buntu stadionów" kluczowym momentem jest kadr, gdy "Staruch" tłumaczy rozentuzjazmowanemu tłumowi warszawskich kiboli, że nadeszła prawdziwa wojna.
W podobnym wojennym nastroju do trasy promocyjnej dokumentu przygotowują się pseudokibice w całej Polsce. I to poza wszelkimi zgodami i kosami, które rządzą w tym coraz bardziej wpływowym środowisku. Grzegorz Pilis raz bywa gościem specjalnym pokazu swego filmu u warszawskich legionistów, a innego dnia jego film reklamowany jest przez kibiców Śląska Wrocław. W maju twórca będzie tymczasem gościł u kiboli Piasta Gliwice.
Pełna zgoda i Jan Paweł II
Tam na projekcję "Buntu stadionów" zaprasza nawet Centrum Edukacyjne im. Jana Pawła II. Trudno się dziwić, skoro jedną z najbardziej wzruszajacych scen "Buntu stadionów" jest przecież chwila, gdy kibole z całej Polski racami podpalają Jasną Górę, gdzie również goszczą coraz częściej i z otwartymi ramionami są przyjmowani przez tamtejszych ojców paulinów, wręcz otwarcie sympatyzującymi z Radiem Maryja i politykami prawicowej opozycji.
W rozmowie z naTemat dr hab. Rafał Chwedoruk nie ma wątpliwości, że "Bunt stadionów" to bowiem kolejna inwestycja tego środowiska w zwiększenie swoich szans w kolejnych wyborach. - Inwestowanie prawicy w ten temat jest zabezpieczeniem sobie pewnej niszy. Tej grupy nie da się zaagitować jednym filmem. Można jednak łatwo nie mieć tych kibiców przeciwko sobie. A o tym, że lepiej nie mieć ich przeciwko sobie świetnie przekonał się przecież premier Donald Tusk, dla którego na pewno nie było miłe, że gdziekolwiek jechał, czekał tam na niego specyficzny komite powitalny. Teraz przekonuje się o tym czasem również Janusz Palikot. Tymczasem PiS nie ma ich przeciw sobie i to już jest jakiś kapitał - mówi politolog specjalizujący się w badaniu wpływu ruchu kibicowskiego na polską scenę polityczną.
Dr hab. Chwedoruk podkreśla jednak, że w środowisku kibicowskim spectrum poglądów wciąż jest bardzo różne. Świetnie widać to też na forach sympatyków wielu drużyn, gdzie pod każdą informacją o "Buncie stadionów" oprócz zachwytów nie brakuje też opinii krytycznych. "Lata na stadionie krzyczeliśmy "Cała Legia zawsze razem", a teraz część daje się manipulować hochsztaplerom politycznym i dziennikarzom "Gazety Polskiej" (udziały w tej gazecie ma partia polityczna). Trzeba coraz głośniej krzyczeć Cała Legia zawsze razem bez podziałów politycznych - piszą niektórzy kibice. "Kolejny pajac, który wyczuł moment, temat i kasę" - komentuje część legionistów.
Kibole są prawicowi przez Donalda Tuska?
Dziś na stadionach rządzi jednak prawica, a jej sympatycy twardo przekonują, że "Bunt stadionów" musi zobaczyć cała Polska, by fanatyczni kibice przestali być postrzegani jako zwykli przestępcy. Tam mówi się o nich bowiem jako o patriotach. Tych, którzy najmocniej czczą pamięć o podziemiu solidarnościowym, Żołnierzach Wyklętych, czy bohaterach Armii Krajowej. - W znacznym stopniu ekspansja poglądów mocno prawicowych stałą się właśnie pochodną polityki Donalda Tuska. Wcześniej zdarzały się bowiem zupełnie spontaniczne manifestacje poglądów niechętnych wobec np. ministra Zbigniewa Ziobry. Donald Tusk uderzając w kibiców sam sobie ten los zgotował - ocenia politolog.
W ocenie eksperta, dziś środowiska związane z Prawem i Sprawiedliwością flirtują z kibolami i dają im przepustkę do głównego nurtu życia społeczno-politycznego ponieważ prawicowy elektorat i pseudokibiców połączyła silne w obu tych grupach poczucie stygmatyzacji i wykluczenia przez rządzących i mainstreamowe media. - Bo kim są pseudokibice? Otóż paradoks polega na tym, że to są jedyni prawdziwi kibice. I są wśród nich zarówno tacy, którzy w ogóle nie łamią prawa, jak i ci którzy życie na pograniczu prawa uczynili swoim celem. Ale wszystkich wrzucono dziś do jednego worka. Tak, jak niegdyś zrobiła to w Wielkiej Brytanii zmarła niedawno Margaret Thatcher - mówi dr hab. Rafał Chwedoruk.
Bo podobnie, jak Thatcher w latach 80-tych, tak Donaldowi Tuskowi po prostu się to opłacało. - Platforma skorzystała na tej stygmatyzacji. Przede wszystkim tym słynnym spotem z ostatniej kampanii wyborczej, gdzie pokazywano fanatyczny tłum pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, a chwilę później kibiców wbiegających na boiska przez płot. Przez co znaczna część obywateli poczuła pewne poczucie strachu i zagrożenia - ocenia politolog. Zdaniem naszego rozmówcy, to manipulowanie strachem to jednak bardzo ryzykowny oręż w polityce.
Problemy, które zaczęli mieć pseudokibice stały się dziś świetnym argumentem dla Prawa i Sprawiedliwości, które twierdzi, że państwo policyjne, o organizację którego oskarżano Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę działa dopiero teraz. - Przypadki czasem absurdalnych wręcz represji wobec kibiców dla wielu ludzi mogą więc stanowić potwierdzenie tej narracji. Ludzie zaczynają wierzyć, że to, co mówi PiS nie jest tylko spiskową teorią dziejów - stwierdza dr hab. Chwedoruk.
Pieniądze kiboli nie śmierdzą
Politolog zwraca uwagę na jeszcze jeden bardzo istotny element, dla którego środowiska fanatycznych kibiców będą zyskiwały coraz większe wpływy i być może sympatię. Tego chcą bowiem kluby, dla których kibole to często jedyny ratunek przed bankructwem. - Polska piłka umiera. I to głównie z powodów finansowych, bo to był taki sportowy Lehman Brothers. Taki model polskiej piłki doprowadził ją dziś na skraj bankructwa, ponieważ polscy piłkarze zarabiają absurdalne stawki. Stąd kluby powoli przestają stosować się do zaleceń władzy, bo stosując naprawdę rygorystyczne ograniczenia, zabijają frekwencję na stadionach. A niższa frekwencja obniża drastycznie dochody i odstrasza reklamodawców. Dwa lata temu wręcz za nic zamykano całe stadiony, a dziś są mecze na których płonie kilkadziesiąt rac i nie ma w zasadzie żadnej reakcji - zwraca uwagę.
Rafał Chwedoruk podkreśla, że warto zauważyć, iż retorykę wobec nawet najbardziej krewkich kibiców zmienia dziś już także rząd i Platforma Obywatelska. Szczególnie ludzie związani z partyjnymi przeciwnikami premiera Donalda Tuska mają coraz częściej dawać pseudokibicom sygnały, że najwyższy czas zawiesić już wojenny topór.
Obczajcie komentarze pod artykułem.
tutaj jest ta rozmowaOdrzuconyHWDP pisze:TV Republika
21:05 - Piotr Staruchowicz i Mariusz Pilis
[link]
Oj, bardzo się mylisz rudy!- Gdyby nie te race na murawie, to mecz pod względem kibiców umieściłbym wśród najlepszych, jakie widziałem. Myślę jednak, że wkrótce te race się kibicom znudzą - powiedział Boniek.
Najpierw pierdoli, że nie ma nic przeciwko racom, a nawet mu się podobają, teraz że niedługo nam się znudzą itpHujtras pisze:Oj, bardzo się mylisz rudy!- Gdyby nie te race na murawie, to mecz pod względem kibiców umieściłbym wśród najlepszych, jakie widziałem. Myślę jednak, że wkrótce te race się kibicom znudzą - powiedział Boniek.
Ja proponuje dziennikarzom Wyborczej zobaczyć zachowanie "podróżnych" jadących na ich ulubiony Woodstock.Kibole terroryzują pasażerów, a stołeczny ratusz? "Zagrożenie? Jak w codziennym życiu. Nic nie widzę"
Pijani, agresywni, wulgarni - tak zachowywali się kibice wracający z meczu w Gdyni. Grożąc "Zgwałcimy i pozabijamy", zmusili pasażerów z miejscówkami do wyjścia z przedziału. Takie sytuacje są nagminne w pociągach i autobusach, którymi jadą kibice. Pasażerowie czują się zastraszeni, policja nie reaguje. Zapytaliśmy naczelnika z warszawskiego ratusza, jak to jest, że szalikowcy bezkarnie terroryzują obywateli, ale on twierdzi, że nigdy nie widział kibola pijącego alkohol.
"Kazali wychodzić z przedziału, grozili, że nas zgwałcą i zabiją" - napisała nasza czytelniczka, która jechała pociągiem z Gdyni. Przekazała policjantowi, że jej grożono, a w odpowiedzi usłyszała: "No przecież mówiłem".
Policja przychodzi dopiero po interwencji
Napisał do nas również na Alert24.pl mężczyzna, który tym samym pociągiem podróżował ze swoją dziewczyną. "Sytuacja w moim przedziale, który znajdował się bezpośrednio przed wagonami kiboli, wyglądała następująco: dwie starsze panie, para, która została wyrzucona z przedziału, do którego wsiedli kibice, matka z dwójką dzieci, w tym jedno około półtoraroczne oraz moja dziewczyna. Na korytarzu znajdowała się grupka Azjatów, którzy nie mogli zająć swoich miejsc, oraz Hiszpanki, wymieniające się co jakiś czas jednym miejscem, które zajęły, oraz cała grupa innych podróżnych" - napisał.
"Przez całą drogę nie pojawił się w naszym przedziale i wagonie nikt z obsługi PKP. Za to udało się to co najmniej dwukrotnie kibicom. Dopiero po mojej interwencji o godz. 1.10-1.15. (zatelefonowałem do centrali PKP i policji) pojawili się w wagonie policjanci" - opisuje.
http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... eqdcTIVXlA
Tak wyglądał postój pociągu z kibicami na stacji w Szczecinie. Film z 12 sierpnia 2012 r.
"Ktoś tam śpiewa piosenki"
Wydarzenia w pociągu z Gdyni nie są odosobnionym przypadkiem. Tak samo wygląda sytuacja w autobusach miejskich, którymi kibice dojeżdżają na stadion. Oto nagranie z warszawskiego autobusu 162, kursującego na trasie Siekierki-Targówek :
http://www.youtube.com/watch?feature=pl ... ORVBu_i030
O to, dlaczego grupa ludzi w szalikach może terroryzować obywateli, a służby porządkowe nie reagują, zapytaliśmy Dariusza Derewicza, naczelnika wydziału imprez masowych i zgromadzeń publicznych z warszawskiego Urzędu Miasta.
Gazeta.pl: Grupa ludzi w szalikach może sterroryzować miasto, zastraszyć normalnych obywateli podróżujących pociągiem, a służby nie reagują. Jak tego rodzaju wydarzenia powinny być organizowane, żeby nie dochodziło do takich sytuacji?
Dariusz Derewicz: - Naszym zadaniem jest m.in. wydawanie zezwoleń na organizowanie imprez masowych i o tym mogę rozmawiać. Natomiast na temat odczuć pasażerów trudno jest mi rozmawiać, bo nie słyszałem o tym zdarzeniu.
Ale na pewno wie pan, co się dzieje w Warszawie, jeśli jest np. mecz Legii, co się dzieje w autobusach, co dzieje się w metrze.
Trudno powiedzieć. Odbywają się przejazdy, oczywiście kibice mają prawo korzystać ze środków komunikacji miejskiej. Nie rozumiem pytania i sugestii.
Jechał pan kiedykolwiek autobusem lub wagonem metra, którym podróżują kibice? Normą jest rozbujanie całego autobusu, picie alkoholu, wulgarne okrzyki.
- Oczywiście, jechałem, ale nie byłem świadkiem czegoś takiego. Nie zauważyłem, żeby miało miejsce takie zdarzenie jak picie alkoholu. Nie widziałem tego.
Ale z jakiegoś względu policja zabezpiecza takie autobusy, za autobusem z kibicami jedzie radiowóz. Widzą więc, co dzieje się w środku, i nikt na to nie reaguje. Dlaczego?
- Nie jestem władny wypowiedzieć się o tym, co dzieje się w środku. Oczywiście, jechałem autobusem, gdzie obok mnie jechali kibice, i nigdy mi się nie zdarzyło, żeby było np. jakieś picie alkoholu.
Czyli uważa pan, że kibice piłkarscy w Warszawie nie są żadnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa publicznego?
- Raczej nie mogę wyrazić takiego stanowiska. Ale nie można tego tak uprościć, jak pani powiedziała. Odbywają się mecze, z pewnością są jakieś zagrożenia z przemieszczaniem się kibiców.
No właśnie, jakie?
- Z pewnością są jakieś zagrożenia, bo tam, gdzie jest duża zbiorowość, tam jest zagrożenie. Takie, jakie towarzyszy nam w życiu codziennym.
Kiedy ludzie jadą rano do pracy, to też w autobusie jest tłum, jest zbiorowość, ale jednak zachowują się inaczej niż kibice piłkarscy jadący na mecz.
- Z pewnością jest różnica. Jadą kibice, to ktoś tam śpiewa piosenki itd.
Ale wie pan, jakiego rodzaju są te piosenki? Tylko dlatego, że grupa jest w szalikach, to już im wolno śpiewać wulgarne teksty, wyzywać policję i wszystkich dookoła? Nikt na to nie reaguje. Dlaczego?
Ja nie słyszałem czegoś takiego.
Czyli nie słyszał pan i nie wie, co kibice krzyczą do policji?
Nie słyszałem.
Weszło o madeju i pośredniu o kibicach Łksu, którzy mówią "madej super akcja, klasa"dintre pisze:Madej szerzej poszedł w Canal + :)
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=sC-yfNnzpqI[/youtube]
Łukasz Madej powiedział w Lidze+ Extra, że stadion w Łodzi należy się rodowitym łodzianom, a nie jakimś przybłędom z Koluszek (słowa "przybłędy" nie wypowiedział, ale taki był właśnie przekaz). To niestety jest ryzyko wpuszczania sportowca przed kamery. Powiedzenie "dać małpie brzytwę" śmiało można zmienić na "dać piłkarzowi mikrofon".
Szanowny Łukaszu, jeśli masz odrobinę oleju w głowie, to szanuj także tych rodowitych łodzian, którzy kibicują Widzewowi. Zapewniamy cię, że i takich nie brakuje. Zamiast szerzyć szowinizm i podziały od idiotów dla idiotów, włącz myślenie.
Założyciele Wisły Kraków „jedynie” ograniczyli dostęp do klubu wyłącznie do Polaków, jakiś czas potem działacze poznańskiej Warty domagali się już wykluczenia ze struktur PZPN wszelkich klubów, sędziów i zawodników, którzy nie byli chrześcijanami (1938 r.). Przeciwko takim rozwiązaniom protestowały Cracovia i Łódzki KS, na trybunach których pojawiała się w niemałej liczbie ludność żydowska.
Użytkownicy przeglądający to forum: aleurwal24, BartekBP, bez-napinki, Gość123, kałamarnica, Proof i 149 gości