Za co te nagrody?
Klasyfikacje kibiców prowadzone są od dawna, chociaż dokładnie nie wiadomo, o co w nich chodzi. Zasady punktowania są tak samo nieprecyzyjne, jak sama definicja „fair play“. Czasem nawet zwycięzca jest zaskoczony. Zdziwili się mocno obserwatorzy polskiej sceny piłkarskiej, gdy nagrodę dla najlepszej publiczności dostała ostatnio Elana Toruń, czyli klub, którego kibice sprowokowali ostatnio kilka awantur. Okazało się, że nagroda przyznawana jest na podstawie ocen wystawianych przez obserwatora meczu, chociaż bardziej miarodajne byłyby raporty policji. Obserwator opisuje tylko to, co widzi na stadionie, chociaż też pewnie zatyka często uszy i zamyka oczy. Ocenia nie tylko zachowanie widzów, ale i samą organizację spotkania, a także dodaje plusy za „ofensywną grę”, co jako żywo nie ma nic wspólnego z kulturą dopingu na trybunach. Wszystko razem to sankcjonowany przez PZPN galimatias i alibi na to, że związek walczy o kulturę na widowni, bo przecież nagradza najlepszych. Nikt naprawdę jednak nie wie, jak ta walka ma wyglądać i co trzeba robić. Wraz z odejściem firmy Orange od sponsorowania Ekstraklasy skończył się na szczęście prowadzony przez tę firmę konkurs na najlepszą „oprawę” meczową: nagradzano z reguły tych kibiców i te mecze, na których było najwięcej efektów pirotechnicznych i złośliwi twierdzili, że to sposób na zwrot pieniędzy, które Ekstraklasa SA zabierała klubom w postaci kar za… wnoszenie na stadion i używanie petard i rac. Pomysłodawcom chodziło o ucywilizowanie piłkarskich stadionów, ale sami wpadli w pułapkę własnych przepisów. To nie są zresztą nowe pomysły - odkąd pamiętam, prób było co niemiara. „Przegląd Sportowy” wspólnie z PZPN prowadził kiedyś konkurs na najlepszy „Klub Kibica”, nie zdając sobie sprawy, jakiego dżina wypuszcza z butelki, bo fajna idea ożywienia i nadania barw szarej piłkarskiej widowni doprowadziła w efekcie do niekontrolowanego wzrostu liczby bojówek klubowych „szalikowców”, a samo określenie stało się synonimem chuligana. Oceny wystawiać mieli sędziowie, kapitanowie drużyn i sprawozdawca gazety. Obserwowałem, jak rozsądny - wydawało się - pomysł, zmienia się we własną karykaturę. Doszło w końcu do tego, że dziennikarz liczył, ile razy z trybuny rzucano ch… i innymi słowami na określone litery: jeśli mniej niż pięć - to należał się jeden punkt ujemny, jeśli więcej, to dwa… Takie konkursy i klasyfikacje nie mają najmniejszego sensu, bo dochodzi do tego, że nagrody dostają kluby i kibice, którzy mają na sumieniu najmniej awantur. Ha, ha, nietrudno sobie wyobrazić sytuację, że puchar dla najlepszej widowni w ekstraklasie dostanie klub, którego kibice wywołali tylko siedem „zadym”, liczba zatrzymanych wynosi zaledwie 50 osób, a suma kar pieniężnych nie przekroczyła 50 tysięcy złotych. Inni mieli na koncie znacznie więcej grzechów. Jak można wpaść w pułapkę dobrych chęci, przekonałem się kiedyś sam. Hokejowe derby podłódzkiego Zgierza w II lidze były zawsze gorące, i na lodzie, i na widowni. Wymyśliliśmy więc w gazecie „puchar fair play”, dla drużyny, która będzie miała mniej karnych minut w kolejnym spotkaniu. Głupio było go potem wręczać kapitanowi Boruty (a może Włókniarza, bo już nie pamiętam), bo bijatyki i tak były, zaś „zwycięska” drużyna miała 82 karne minuty, podczas gdy ci „gorsi“ - 84. Puchar schowaliśmy na inną okazję do szafy. Teraz też lepiej przeznaczyć nagrody, fundusze i dobre, choć naiwne chęci organizatorów na inne cele, bo na wszelkie akcje w dotychczasowym stylu odzewu z trybun nie ma. Na meczach rozgrywanych 11 listopada pojawiły się za to na trybunach hasła: „Odbieraliście nam wolność, ale my ją odzyskaliśmy”. Miał to być protest przeciwko zakazowi wieszania na meczach flag niezwiązanych z samym spotkaniem. Po raz kolejny profanowano hymn narodowy, rycząc „Jeszcze Polska…” W telewizyjnej relacji z wieczornej manifestacji ONR, na której wznoszono faszystowskie okrzyki, łatwo można było zauważyć te same sylwetki: kaptury, kominiarki na twarzach, szaliki… Ciekawe, komu w tym sezonie PZPN przyzna nagrodę dla najlepszej publiczności? Legii, Lechii Gdańsk, Wiśle za Kielce, może wspólnie kibicom Widzewa, Ruchu i Górnika za występ w Zabrzu albo ŁKS za „robienie małpy” w Poznaniu?
Wojciech Filipiak, Tygodnik Kibica
Takich farmazonów dawno nie czytałem.