Nie wiem,czy to jakiś wielki przejaw fanatyzmu,ale:
Miałem kiedyś dobry wypad na Legie do Katowic.Nie było żadnej organizacji wyjazdu,ani innych pierdół,każdy jechał na własną ręke.
Z Piątku na Sobote przebywałem u rodziny na dobrym melanżu w woj:Świętokrzyskim.Rano dzownie do znajomego,że Legia gra w Katowicach i że jedziemy,on na to-dobra,więc umówiliśmy się na stacji w Skarżysku Kamiennej.
Ze Skarżyska jechaliśmy osobowym do Kielc,oczywiście bez biletu (jakoś się udało,kumpel ma gadane).W Kielcach czekaliśmy na pociąg do Sosnowaca,zabijając czas pijąc browary na Sienkiewicza (główna ulica,deptak w CK).Do Sosnowca dotarliśmy za 5 zł,na dwóch,tam szybko na Patelnie i już widać było znajome mordy.
Po meczu psiarnia nas trzymała i trzymała i trzymała,co w efekcie zmusiło nas do czekania na kolejny pociąg,ten jednak był jakoś bardzo rano,a babka powiedziała nam,że niedługo mamy pociąg z Częstochowy.do Wawy i możemy na niego zdąrzyć,bo jest 10 min na przesiadke.Długo się nie zastanawiając ruszyliśmy osobowym do Częstochowy,wjeżdżamy na stacje,wysiadamy,biegniemy,drzemy się a nasz pociąg do Wawy na naszych oczach odjechał

Wkurwieni na maxa,kumpel już zblazowany nie może uwierzyć,idziemy na stacje,a tu lipa,zero pociągów,zero PKS-ów,a na zegarze 6:00,masakra.Znów do babki z okna i kombinujemy.Tak wylądowaliśmy w Zawierciu,tam jeszcze 2 h czekania i dopiero mieliśmy pociąg do Wawy,z którego chciano nas wyjebać.Jakoś się dogadaliśmy,że jak jeden weźmie kredyt to pojedziemy,dało rade.W pociągu oczywiście kima i po ponad 30 godzinnym wyjeździe na spontanie zameldowaliśmy się w stolicy
Kolejny dobry wypad to już mecz Lechia Gdańsk-Zagłębie Sosnowiec
Dzień wcześniej graliśmy u siebie z Pogonią Szczecin,sytuacja zgodowa,wszystkim dobrze znana przejawia się dużą ilością wypitego alkoholu,a że impreza trwała w najlepsze postanowiliśmy ruszyć z marszu na mecz do Gdańska.Zagłebie miało jechać przez Centralny coś koło 3:00 w nocy,mamy taką jedną knajpe,gdzie można posiedzieć,wpaść ze swoim "prowiantem" i dobrze pomelanżować.Każdy wiedział,że do 3:00 nie da już rady,więc ponastawialiśmy sobie budziki

Czas szybko minoł i niestety wspaniałe łóżka (stoły) trzeba było opuścić.Na dworcu jakieś 200 osób dobrej załogi,więc wiadomo było,że na pewno będzie ciekawie.Zagłębie przyjechało z lekkim opóźnieniem,ale bez problemów wszyscy weszliśmy do pociągu.Zajeliśmy od razu Warsa i tam melanże były najlepsze,skończyło się na wjeździe psów,latających krzesełkach itd.W Elblągu dosiadła się Olimpia,więc znów zrobiło się wesoło.Tuż po meczu psy stwierdziły,że razem jechać nie będziemy i tak Zagłębie poszło w swoją strone,a grupa warszawsko-elbląska w swoją.Zapakowali nas do jakiś autobusów,którymi pojechaliśy do Tczewa(po co,nie wiem),tam jakoś na moment podjechał pośpiech do Warszawy,do którego chcialiśmy się wbić,jednak gdy maszynista usłyszał,że będzie wracać Legia,od razu spierdolił nie czekając nawet na pasażerów

Dojechaliśmy do Elbląga,ktoś obrobił Biedronke i trzeba było się zwijać,bo zaczeły się ganianki z psami,spisywania,dołki itd.Musieliśmy jednak dotrzeć do Malborka,skąd mieliśmy pociąg do Wawy.Część ruszyła koleją,reszta wynajętymi przez Olimpię autokarami.Już w pociągu jeden od nas dostał po głowie pałką i słabo mu było.Wszyscy wysiadamy i mówimy,żeby przyjechała karetka.Ta się zjawia,ale babka mówi,że nie wejdzie do pociągu,bo się boi.My wkurwieni,ziome ledwo przytomny,karetka dała długą,no się zaczeło,wszyscy na psów,pięści,kamienie itd.Po chwili jednak trzeba było spierdalać,gdyż nie mieliśmy zbytnio szans,każdy wchodził przez okna,jeden drugiemu pomagał.Troche nas zagazowali w przedziałach,ale jakoś się uspokoiło i wróciliśmy do Warszawy.