19__kattowitz__20 pisze: ↑14.10.2018, 15:32
Niebieskie Chachary - czyli więcej niż kilka słów ode mnie na temat tego, dlaczego warto wybrać się na film o kibicach Ruchu
Wracam właśnie pociągiem z Warszawy, po wczorajszej prapremierze długo wyczekiwanej produkcji w reżyserii Cezarego Grzesiuka. Choć tak na prawdę, reżyserem w tym wypadku jest życie, bo ten dokument to wycinek z życia kibiców czternastokrotnego Mistrza Polski. I to nie mały wycinek. Same zdjęcia do filmu powstawały przez dekadę, w latach 2008-2018, a Grzesiuk postarał się, żeby ta opowieść zaczęła się jeszcze wcześniej.
Narratorem filmu jest Cezary Grzesiuk, który poprzez film robi wycieczkę do lat młodości i jego pierwszej miłości - Ruchu Chorzów. W filmie można zobaczyć archiwalne materiały przedstawiające Chorzów lat 70. ubiegłego stulecia, nietypowy wywiad z Legendą Ruchu ś.p. Gerardem Cieślikiem.. Są też oczywiście obrazy z Cichej 6, wypełnionej po brzegi kibicami.
Jak przyznał po seansie Grzesiuk, do filmu namówił go Ryszard Sadłoń, wieloletni kibic Ruchu, były radny Miasta Chorzów. Grzesiuk opowiadał, że gdy w okolicach roku 2008 rozpoczął się kryzys i ciężko było o pracę, Sadłoń wytłumaczył mu, że to idealny moment, żeby zrobić coś dla Śląska, dla Chorzowa, dla Ruchu. Reżyser, od wielu lat mieszkający i pracujący w Warszawie, pochodzi bowiem z Chorzowa.
I to właśnie pochodzenie Grzesiuka oraz jego miłość do Ruchu pomogły mu w podjęciu decyzji. Grzesiuk w głównej mierze zajmuje się montażem. W swoim portfolio ma między innymi takie produkcje jak Skazany na Bluesa, czyli opowieść o Ryśku Riedlu z Dżemu, czy Ogniem i Mieczem. W świecie filmowców przedstawiać go nikomu nie trzeba. Ruch, jego kibice, miasto i szerzej, cała kibicowska Polska miały dużo szczęścia, że za ten film wziął się właśnie Grzesiuk.
Ale uznanie Cezarego Grzesiuka w branży nie przekładało się na zainteresowanie wsparciem finansowym dla tego projektu. Śmiało można stwierdzić, że nikt nie był zainteresowany finansowaniem filmu o kibicach, a Grzesiuk musiał o nie dosłownie żebrać. Z pomocą przyszła dopiero Instytucja Filmowa Silesia Film, która pomogła ruszyć z miejsca przeznaczając nieco ponad 15% potrzebnego budżetu, ale prace mogły być kontynuowane, jak to zaznaczył Grzesiuk, dzięki zaangażowaniu byłego Premiera i Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, Jerzego Buzka. Pokazuje to, jak wysoko trzeba się udać, żeby móc zrobić film o kibicach. I całkiem możliwe, że gdyby nie fakt, że Buzek jest Chorzowianinem i kibicem Ruchu, film nie uzyskałby wsparcia.
Ponieważ temat ten do łatwych nie należy. Ludzie żyjąc w stereotypowym przeświadczeniu, że kibice, a raczej kibole, to bezkształtna masa, stwarzająca zagrożenie dla porządku prawnego i rozwalająca stadiony, nie są gotowi na opowieśc o tym, o czym straszy sie ich w prasie każdego tygodnia. A film ten jest potrzebny, pokazuje kibiców zarówno chuliganów, ultrasów jak i pikników, takimi jacy są. Nie mogło w tej opowieści zabraknąć odniesień do policji, a sam Grzesiuk podczas kręcenia zdjęć na własnej skórze odczuł jak to jest być kibicem na meczu wyjazdowym, z którym nie po drodze jest Polskiej Policji.
Wątek chuligański poruszony został w takim stopniu, żeby film był jednocześnie ciekawy, pokazywał chuliganów nie tylko przez pryzmat ustawek, ale zwyczajnie oddając im głos. Główny bohater filmu, charyzmatyczny Kmiciol, jest chuliganem, dzięki czemu widz ma niecodzienną okazję, aby podstawie tego bohatera oraz innych wypowiadających się w dokumencie chuliganów, wejść do ich świata. Jednocześnie film nie mógł być gloryfikacją chuligaństwa, stąd ostateczna wersja Niebieskich Chacharów znacznie różni się od pierwszej wersji zaproponowanej przez reżysera. Jak sam mówił, został zmiażdżony przez krytyków i musiał film złagodzić. I chwała krytykom za to, ponieważ dzięki temu prasa, telewizja i Policja nie rzucą go na pożarcie od razu po premierze. Ten film był i jest potrzebny, dlatego błędem byłoby jego skreślanie za sam temat przewodni.
Poza sferą chuligańską, widz poznaje również ultrasów, czyli kibiców odpowiadających za tworzenie opraw meczowych. Poznaje także pikników, kibiców którzy przychodzą na mecz żeby obejrzeć widowisko, ale nie interesuje ich cała otoczka z pirotechniką i oprawami w tle. W filmie pojawiają się osoby znane szerokiej publiczności, jak chociażby wspomniany premier Buzek, czy pisarz Wojciech Kuczok, ale i osoby nieznane poza kręgiem kibicowskim Ruchu Chorzów. Każdy z nich ma swoją historię, każdy z nich kroczył inną drogą, a spotkali się wszyscy na stadionie, tworząc Niebieską Rodzinę.
Do tej pory nikt nie dał im głosu, nie był zainteresowany motywami, którymi kierują się w swojej przygodzie z Ruchem. Dla jednych jest to przygoda życia, do samego końca, jak w przypadku głównego bohatera, dla innych zażyłość ta z czasem przygasa. Niewątpliwie jednak wszyscy z nich w momencie gdy Ruch staje na drodze ich życia, są temu klubowi oddani bez reszty. Czują się za Ruch odpowiedzialni, chcą być jego częścią i brać czynny udział życiu Ruchu, które staje się ich życiem.
Grzesiuk oddaje im głos, nie ocenia, tylko pyta. Niczego nie zakłada, tylko sprawda jak to jest. Krok po kroku buduje zaufanie kibiców, którzy otwierają się przed nim tylko dlatego, że jest jednym z nich. Jest kibicem Ruch. Fakt, że film powstawał przez 10 lat, pozwolił reżyserowi na uchwycenie wpływu czasu na powstawy przedstawionych kibiców. Dzięki temu może uzyskać odpowiedź na pytanie, czy idea kibicowania i bycia w społeczności kibicowskiej jest ponadczasowa, czy zmienia się z biegiem czasu.
Film pokazuje, że to co było kiedyś domeną piłkarzy, czyli lokalność i przywiązanie do barw, jest obecnie przejęte przez kibiców. Ze wspomnianego wyżej wywiadu ze ś.p. Gerardem Cieślikiem widz dowiaduje się, że praktycznie cała jedenastka Ruchu sprzed lat wychowała się praktycznie na jednej ulicy. W czasach, gdy w piłce nożnej i szerzej w całym profesjonalnym sporcie sportowcy grają tam gdzie pracodawca płaci większe pieniądze, to kibice całkowicie przejmują i pielęgnują lokalność swoich klubów. W Niebieskich Chacharach pojawia się również wątek kibiców Atletico Madryt, z którego można się dowiedzieć, że piłkarzy nazywają tam chorągiewkami. Kibic natomiast nie zmienia upodobań klubowych w zależności od postawy swojej drużyny.
Film jest w moim odczuciu kompletny, widzowie zgromadzeni na 34. Warszawskim Festiwalu Filmowym przyjęli go bardzo ciepło. Były momenty w których sala wybuchała śmiechem, były też i takie w których uroniła się łza. Grzesiuk popełnił danie, które smakuje pysznie, jeśli nie za pierwszym razem, to trzeba zjeść je ponownie. Jeśli ktoś nie zrozumie go dzisiaj, to dojrzeje do niego za jakiś czas. Film, który powinien zobaczyć każdy, kogo nie tylko ciekawi świat kibicowski, ale przede wszystkim kto ma ochotę zobaczyć świetny dokument. Dla studentów szkół filmowych będzie to chyba ciekawy materiał jak zrobić dobry film dokumentalny, w którym bohater pokazuje temat przewodni taki, jaki on jest. Bez tworzenia bariery między filmowcem a osobą, o której się opowiada. Dokument, w którym na obiektyw kamery uwagę zwraca tylko operator, pokazując widzowi wszystko to, co zobaczył na własne oczy.
"Niektórzy uważają, że piłka nożna to sprawa życia i śmierci. Jestem bardzo rozczarowany takim podejściem. Mogę was zapewnić, że to kwestia znacznie, znacznie ważniejsza". Sentencja wypowiedziana przez wieloletniego trenera Liverpoolu, Szkota Billa Shankly'ego, mimo że wypowiedziana kilkadziesiąt lat temu, w bardzo trafny sposób opisują Niebieskie Chachary i ciekawe, oraz często skomplikowane losy jego bohaterów. Jeśli masz ochotę na prawdziwy film, o prawdziwych kibicach, nie możesz przegapić tej produkcji.
Niebieskie Chachary / The Blue Scallywags
Cezary Grzesiuk