2019-11-26
W minioną niedzielę, w ramach 19. kolejki Fortuna I Ligi, rozegrany został mecz pomiędzy Stomilem Olsztyn i Radomiakiem Radom. Podczas spotkania, które dla kibiców miało wymiar wielkiego święta piłkarskiego na zapleczu Ekstraklasy, doszło do nieoczekiwanych wydarzeń z udziałem miejscowej Policji. Do tych wydarzeń odniosły się grupy kibicowskie Stomilu Olsztyn w specjalnym oświadczeniu.
- W nawiązaniu do wydarzeń z wczorajszego (24 listopada – red.) spotkania, nie możemy milczeć i pozostawić tej sytuacji bez wyjaśnień. - takimi słowami zaczyna się komunikat opublikowany dzień po meczu przez kibiców Stomilu. - Pierwsza połowa jeszcze nie zapowiadała skandalu, jaki wydarzył się w przerwie tego spotkania. Zgodnie z planem na płocie wylądował transparent, który miał być częścią oprawy, obchodów 25 lecia jednej z grup kibicowskich Stomilu. W tym momencie, wszystkie wspomniane oddziały prewencji znajdujące się w okolicach stadionu, a nie zabezpieczające sektora gości, ruszyły w kierunku trybuny krytej. - piszą dalej Stomilowcy, opisując całą sytuację. Według relacji kibiców Policja chciała zapobiec rzekomej próbie odpalenia pirotechniki przez fanów drużyny gospodarzy, nie przebierając przy tym w środkach. Zdaniem kibiców Interwencja była o tyle niezrozumiała, że wcześniej funkcjonariusze dokładnie przeszukali teren stadionu, jak i samych sympatyków klubu. - W związku z tymi wydarzeniami, oczekujemy na oficjalną odpowiedź ze strony klubu, która to będzie zawierała informację kto i na jakiej podstawie podjął decyzję o wpuszczeniu policji na stadion? Oczekujemy, że osoby odpowiedzialne za wczorajsze wydarzenia poniosą konsekwencje. - kończą stanowczo podpisane pod oświadczeniem grupy kibicowskie Stomilu Olsztyn.
Klub także odniósł się do wspomnianych wydarzeń oraz oświadczenia kibicowskiego. Władze Stomilu na czele z prezesem Robertem Jurgą zapewniły w swoim oświadczeniu, że są w kontakcie z przedstawicielami miejskiej Policji, pracownikami ochrony stadionu oraz środowiskiem kibiców, aby dogłębnie wyjaśnić całą sprawę. Prezes przyznał w oświadczeniu, że nie miał wpływu na decyzję funkcjonariuszy, a sam nie zdecydowałby się na tak drastyczne środki. W jego ocenie zagrożenie na trybunach nie było bowiem duże.